Rozdział 7. Cloe

496 36 9
                                    


~ Cloe ~


~ 8 lat wcześniej ~

- Mamo, co się dzieje? Co to za hałas?

- Cii... Córeczko musisz być cicho.

Obudził mnie straszny hałas w domu. Jakby ktoś się wszystko rozwalał.

- Dlaczego? Mamo co się dzieje? Kto tak hałasuje?

- Nie wiem skarbie. Jacyś ludzie weszli do naszego domu. Tata kazał nam się ukryć.

- Ale dlaczego? Mamo?

- Nie wiem skarbie. Tata tak kazał. Powiedział, że to załatwi. Schowaj się w garderobie.

Mama wepchnęła mnie do mojej garderoby i odsunęła drzwi jednej z szaf, żebym mogła wejść do środka.

-Pod żadnym pozorem nie wychodź z szafy. Dopiero jak ja albo tata po ciebie przyjdziemy. Zrozumiałaś?

- Tak. A co z tobą?

- Spokojnie skarbie. Też się ukryje, ale gdzie indziej. Tutaj nie ma już miejsca.

- Mamo?

- Kocham cię córeczko.

Mama miała łzy w oczach. Nie wiem czemu, ale czułam się jakby się ze mną żegnała.

- Ja też cię kocham mamuś. Wróć po mnie.

- Wrócę. Tylko proszę nie wychodź.

Mama zamknęła drzwi od mojej garderoby. Ledwo to zrobiła, a z mojego pokoju usłyszałam męski głos.

- Tu jesteś. Gdzie wasza córka?!

- Nie ma jej tu.

- Zobaczymy czy nie kłamiesz.

Usłyszałam jak otwierają się drzwi i to jak mama zapewnia tego mężczyznę, że mnie nie ma w domu.

- Przysięgam, że jej tu nie ma! Nie ma jej w domu! Nocuje u koleżanki. Czego wy od nas chcecie?

- Zamknij się suko! Lepiej, żeby dziewczyny faktycznie tu nie było.

- Nie dotykaj mnie! Gdzie mnie zabieracie?!

- Jeśli się pospieszysz to zdążysz się jeszcze pożegnać z mężusiem. Co nie pochwalił się jeszcze jakich długów narobił?

- Jakich długów? O czym ty mówisz człowieku?

- Chodź może chociaż przed śmiercią ci się przyzna! Ha ha ha...

O czym mówi ten mężczyzna? Tata ma jakieś długi? Przecież jego firma dobrze prosperuje. I jaką śmiercią? O Boże! Oni zabiją tatę i mamę. To nie może być prawda. Nie mogę na to pozwolić. Tylko co ja mogę zrobić w tego sytuacji? Myśl Cloe! Myśl! Musisz pomóc swoim rodzicom!

Siedziałam tak w tej szafie i nie mogłam wymyślić nic sensownego. Jak miałam sobie dać radę pewnie z całą bandą uzbrojonych mężczyzn? No jak? Ale nie mogę przecież tu siedzieć i nic nie robić.

Wyszłam po cichu z szafy. Wiem, że nie posłuchałam mamy, ale muszę. Nie mogę tu siedzieć bezczynnie.

Weszłam do mojej sypialni, na szczęście nikogo tu już nie było. Otworzyłam ostrożnie drzwi prowadzące na korytarz. Tutaj też nie było nikogo. Szłam po cichu w stronę schodów. Cały dół domu był oświetlony i słychać było jakieś wrzaski z salonu! I płacz mamy. Udało mi się zejść niezauważalne po schodach i ukryć za ścianą oddzielającą schody od salonu. Wychyliłam się i zobaczyłam pomieszczenie pełne uzbrojonych ludzi. Na środku że spuszczoną głową klęczał tata, trzymany przez dwóch bandziorów. Naprzeciwko niego była mama, którą też trzymał jeden z nich. Przed tatą chodził i wymachiwał bronią jeszcze jeden. To on krzyczał.

AlexanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz