Rozdział 21. Alexander

506 46 14
                                    


~ Alexander ~

Kurwa! Dochodzi trzecia w nocy, a ja nadal jestem w fabryce broni. Mieliśmy jakąś awarie na hali produkcyjnej i połowa taśm stoi od wczorajszego popołudnia, a gonią nas terminy. Technicy i inżynierowie od kilku godzin robili wszystko by usunąć awarię i właśnie przed chwilą im się to udało. Nie zmienia to faktu, że jesteśmy kilka godzin i kilkanaście tysięcy sztuk broni do tyłu.

- Dobra panowie, spisaliście się. Ja się zbieram, bo dziś mam ślub brata i wypadałoby się jeszcze przespać. Nie wypada żeby świadek nie domagał. Wy też powinniście odpocząć. Niech kierownik zadzwoni po drugą zmianę żeby przyszli wcześniej do pracy. Musimy nadrobić zaległości.

Pożegnałem się jeszcze z wszystkimi i ruszyłem w stronę swojego samochodu. Ledwo odpaliłem silnik, a mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu świecił się numer jednego z moich ludzi. Odbieram od razu.

- TEL: Oby to było coś naprawdę ważnego, że ośmielasz się dzwonić o tej porze.

- TEL: Szefie mamy problem.

- TEL: Mów kurwa o co chodzi!

- TEL: Nasze dwa magazyny płoną. I to nie było jakiś wypadek.

- TEL: Kurwa! Które magazyny?!

- TEL: 6 i 7.

- TEL: Dzwoniłeś do Ash'a?

- TEL: Tak. On kazał szefa zawiadomić. Powiedział, że sam będzie jak najszybciej.

- TEL: Już jadę do was. Pamiętajcie tylko by nie wpuszczać na teren glin. Najpierw sami musimy się rozeznać i nie potrzeba żeby te cioty tam węszyły.

- TEL: Zrozumiałem.

Rozłączyłem się i ruszyłem z piskiem opon. Jak to kurwa możliwe, że akurat dzisiaj wszystko się jebie. Gdyby nie to, że Nate ma dzisiaj ślub to pewnie jego wezwałbym do awarii w "Davies Army Industrial". On lepiej ode mnie zna się na tych wszystkich nowinkach technologicznych i pewnie przydałby się tam bardziej niż ja. Nie chciałem jednak mu zakłócać ostatniego czasu przed ślubem. Jakby tu spędził tyle godzin to Emily urwałaby jaja jemu, albo mi za to, że musiałby przyjechać do fabryki. Pożar to już inna sprawa. Tym muszę się zająć osobiście. Jeśli mój człowiek ma rację i nie był to zwykły wypadek, to trzeba działać jak najszybciej, by znaleźć i ukarać winowajcę.

Wjeżdżam na teren magazynów. Pełno wszędzie wozów strażackich. Które gaszą pożar. Wysiadam z samochodu i szybkim krokiem zmierzam wprost do człowieka, który do mnie dzwonił.

- Jak sytuacja?

- Nie mogliśmy sobie poradzić z gaszeniem sami, dlatego wezwaliśmy służby.

- Kurwa! Wiesz, że zaraz mogą się zjawić przez to gliny?

- Wiem, ale nie chcieliśmy by ogień przeniósł się na pobliską 5. Jest cała wypełniona amunicja i prochem strzelniczym.

- Co było w tych dwóch?

Kiwnąłem głową w stronę płonących magazynów.

- W tych na szczęście nie było wiele. W każdym po kilka lub kilkanaście skrzyń broni. W 7 była też skrzynia z granatami, więc wybuch był potężniejszy.

- Z której produkcji?

- Niestety tej o której lepiej żeby gliny nie wiedziały.

- Kurwa! A co z ludźmi?

AlexanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz