Rozdział 27. Alexander

526 45 9
                                    


~ Alexander ~

Od kilku minut leżę i przyglądam się śpiącej obok mnie mojej żonie. Moja żona... Zajebiście to brzmi. Muszę przyznać sam prze sobą, że wczoraj miałem przez chwilę obawy, że Cloe się nie zgodzi na to wszystko. Na szczęście tak się nie stało i jedyna kobieta, która sprawiła, że oszalałem na jej punkcie, należy tylko do mnie. Jeszcze tylko przeżyć ten armagedon, który się rozpęta jak wiadomość o moim ślubie wyjdzie na jaw. Na szczęcie będziemy z Cloe już daleko i praktycznie nikt nie będzie wiedział gdzie. Zanim wrócimy to sprawa zdąży już przycichnąć. I tak podejrzewam, że najgorzej będzie z ojcem. Wścieknie się to mało powiedziane. I to nie o sam fakt, że się ożeniłem z Cloe, ale o sposób w jaki to zrobiłem.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojej wibrującej komórki, którą odebrałem od razu, by nie obudził Cloe.

- TEL: Halo.

- TEL: Stary zwariowałeś?! Co ty mi wysłałeś?!

- TEL: Patrick, czego nie rozumiesz w tym co otrzymałeś?

- TEL: Wiedziałem, że coś kombinujesz jak powiedziałeś, że potrzebujesz mojej i Enzo pomocy. Nie wnikałem w to, bo nie miałem czasu wtedy, zresztą powiedziałeś, że ja jestem ci potrzebny później. Domyślałem się, że może chodzić o oświadczyny, czy coś w tym stylu, ale żeby od razu ślub? I jeszcze chcesz żebym to ja poinformował o tym media. Nie no, wolałbym się w to chyba jednak nie mieszać. Twój ojciec się wkurzy. Co tam, wkurzy to mało powiedziane. Zrzucisz bombę jakiej nikt się nie spodziewa! A ja nie chcę być w pobliżu.

- TEL: Nie panikuj jak baba. Jak media to ogłoszą to nas z Cloe tu nie będzie. O twoim udziale nikt nie będzie wiedział. Masz tylko się nie wygadać gdzie jesteśmy. Myślisz, że dlaczego wybrałem twoją wyspę? My też mamy swoją, że o różnych posiadłościach po świecie nie wspomnę. Ojciec każe nas szukać, a ja chcę spędzić sam na sam kilka dni ze swoją żoną. Nacieszyć się swoim małżeństwem w spokoju, a dopiero później zmierzyć się z rzeczywistością.

- TEL: Kurwa! Nie mogłeś się ożenić jak należy, tylko wymyśliłeś sobie ślub po kryjomu?

- TEL: Nie uwierzysz, ale to był najlepszy pomysł na jaki mogłem wpaść.

Zaśmiałem się na samo wspomnienie tego wydarzenia.

- TEL: Nie rusza mnie jak ktoś mierzy do mnie z broni, a na samą myśl o całej tej szopce związanej z weselem i wcześniej z zaręczynami to... to mnie przerażało. Nie potrzebowałem tego. Nie chciałem. Na przyjęciu Nate czułem się jak w cyrku, w którym wokół były same małpy i to większość z nich to bardzo niebezpieczne i bezwzględne małpy. Mi wystarczyła tylko Cloe. Zakochałem się stary. Kocham ją i lepszego ślubu nie mogłem sobie wymarzyć.

- TEL: Ech... No dobra. Ale jakby co to ja o niczym nie wiedziałem. Do tego jeszcze... Westchnął.

- TEL: ...Polly. Pamiętasz, że to moja siostra? Wiem, że ty też tak ją traktujesz i nigdy nie widziałeś w niej kobiety, ale ona jednak...

- TEL: Wiem, ale zrozum...

- TEL: Rozumiem i ona też zrozumie. Ty się tym nie przejmuj. Po ostatnim jej szale w jaki wpadła pilnuje ją kilku moich najlepszych ludzi. Dam im znać, że mają szczególnie mieć na nią oko. To nie twój problem. Poradzę sobie z młodszą siostrą. A ty zajmij się swoją świeżo upieczoną żoną. Kurwa! Nie wierzę! Kto jak kto, ale że ty? Ty, Alexander Davies, chyba najbardziej zarzekający się, że nigdy się nie zakocha, ożeniłeś się. Kurwa! Gratuluję i powodzenia na tej nowej drodze życia.

AlexanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz