W szkole nie było tak tragicznie jak myślałem. No musiałem nosić mundurek, który różnił się od tego co miałem w poprzedniej. Ten składał się z samej marynarki, niczego więcej. To mi się podobało. Wygodniej, lepiej, luźniej.
Dziś oszukałem matkę, a może i nie. Wisi mi to. Ale nie wziąłem swoich leków. Nie potrafię znieść tego, że nie mogę po nich funkcjonować jak człowiek. Jestem jak zombie, które dopiero co się obudziło, a może jak trup, który nie żyje w środku. To dalej zombie? Mniejsza. Jakby dusza była, ale ciało nie reagowało na żadne bodźce.
Poszedłem na stołówkę, tam nabrałem sobie jedzenie, które było dla każdego ucznia. To było miłe, bo każdy mógł sobie wziąć co chce, nawet wegetariańskie i wegańskie jedzenie było. W mojej starej szkole nie było takich rzeczy, tylko nakaz jedzenia tego co wszyscy. Wzięłam jadą z porcji i poszedłem do stolika, który był pusty. Zasiadłem przy nim, i tak nie szukałem znajomych, więc mogłem siedzieć sam. Przyjaciele to więcej emocji, które w każdej chwili mogą przejąć moje fanaberię. Nie powinienem mieć przyjaciół, uważałem, że są nimi moje myśli, które sobie wykreowałem. Przynajmniej nigdy mnie nie oszukały.
Zajadałem się jedzeniem przy tym czytając jedną z książek o pianistach. Kochałem to robić, gdyż każdy pianista w swoich piosenkach, utworach dawał inne uczucia, emocje oraz opowiadał swoją historię. I nie, nie gram klasyków. Chipem czy Beethoven to nie dla mnie. Ja grałem piosenki taty. Nie opowiadałem wam, ale mój tata był muzykiem. Był twórcą piosenkę, dla różnych grup oraz solistów w naszym kraju. Dawał wielkie wsparcie i motywacje, do tego uczył gry na pianinie oraz gitarze. Kochałem pianino i od najmłodszych lat siedziałem z tatą i próbowałem grać. Nauczył mnie, a ta miłość nigdy nie wygasła.
— Siema — do moich uszu doszedł głos, ten co słyszałem już któregoś dnia. Mój wzrok od razu z podręcznika, przeszedł na niego. Teraz mogłem zobaczyć jego rysy twarzy. Nie miał jakiś wyostrzonych, raczej pulchne policzki i malutkie oczka. Za to pełne i duże usta. I te czarne opadające na jego czoło włosy. Ach, mogłyby je zaczesać do tyłu, wyglądałby zabójczo, tak wygląda jak chłopczyk.
— OMG! Co za cukiereczek! — usłyszałem podekscytowanie Yuny, która leżała na stole i jakby chciała dotknąć mojego towarzysza.
— Stoję na czatach — odparł zaraz Hoseok, rozglądając się po bokach. Swoją dłoń przyłożył do czuła, jakby chciał sprawdzał teren i zmrużył oczy. Aż zastanowiłem się co one robią. Miałem wrażenie, że żyją własnym życiem. W sumie racja, ja nie miałem nad nimi kontroli, jak nie brałem leków.
— Co ty wyprawiasz?
— Przysiadłem się — odparł mi anielski głos, a ja zdałem sobie sprawie, że powiedziałem coś za głośno. Pytanie było skierowane do brązowowłosej fanaberii. — Chciałem pogadać — oznajmił mi, kładąc łokcie na stoliku, a drugą dłonią bawił się pałeczką. Też miał tace z jedzeniem.
— A co się stało? — zapytałem nie rozumiejąc, a z drugiej strony domyślając się o czym chce rozmawiać. O tym co wydarzyło się w łazience. Sprzedaż pracy domowej, której byłem świadkiem.
— Nie widziałeś tego co było w łazience — odparł nieco ciszej.
— A co widziałem? — zapytałem żartobliwie, a jego mina z początku wyglądała jakby nie zrozumiał, jednak szybko uśmiechnął się.
Jego uśmiech o boże, gdybyście go widzieli! Był piękny, uśmiechał się tak nikle i delikatnie, ale było to takie pięknie. Jego policzki podniosły się lekko do góry, a nawet ozdobiły się lekkim rumieńcem. Cudo. Jego oczy zamieniły się w dwie szparki, jakby nic nie widział. Zobaczyłem anioła moi drodzy. Anioł, który chodził po tej ziemni.
CZYTASZ
Przewrotny Umysł {Yoonmin}
Fanfiction🙂 ZAKOŃCZONE 🙃 Yoongi to młody nastolatek, który zachorował na schizofrenie. Nie może poradzić sobie z gnębiącymi go myślami, które każdego ranka budzą go oraz przychodzą w najmniej odpowiednim momencie. Jego matka się nie poddaje i stara się pomó...