13. Najlepszy ziom to znowu samotność

77 8 2
                                    

Tak... Jak się mogliście spodziewać, uratowali mnie.

Znajdowałem się na szpitalnym łóżku. Leżałem na prawej stronie, gdzie patrzyłem tępo w ścianę przed sobą, gdzie za mną znajdowała się moja zrozpaczona matka oraz lekarz. Prowadzili rozmowę o mnie i o tym co mogło się stać, jak blisko wolności z tego pieprzonego świata byłem, a oni znów mnie powstrzymali.

Kolejny dzień do odliczania, aż nas śmierć ze starości najdzie — prychnął Hoseok, który siedział pod moim łóżkiem. Nie miałem ochoty nawet tego komentować. Moje lekko uchylone usta pomagały mi oddychać, a oczy były tak pozbawione jakichkolwiek emocji, że jakby ktokolwiek w nie spojrzał to ujrzałby nicość oraz ciemność.

Byłem na siebie zły, bo znów mi się nie udało. Jestem już po trzeciej (jak umiem liczyć) próbie i dalej nic. Za każdym razem jakiś anioł z niebios przychodzi i odciąga mnie od mojej upragnionej wolności, mojej i moich myśli. Czy nie byłoby lepiej gdybym zniknął z ich życia? Oczywiście, że by było. Hyesun w końcu by mogła w stu procentach oddać się swojemu nienarodzonemu dziecku, które pewnie urodzi się normalne, dziesięć na dziesięć, sto pięćdziesiąt siedem centymetrów oraz trzy tysiące pięćset kilogramów szczęścia... Przecież jestem dla niej ciężarem, blastem, który musi dźwigać na swoich barkach całkowicie sama. Czemu tak bacznie chciała bym żył? Ja nie chciałem, więc powinna pozwolić mi odejść.

— Dziękuję Pani doktor — usłyszałem jak moja matka żegna się z lekarką. Wyczułem jak podeszła do mnie i zasiadła na łóżku. Nie drgnąłem ani palcem, by tylko nie zdradzić się, że nie śpię. Strzelam, że gdyby wiedziała to od razu by zaprzestała rozmawiać z panią doktor, bym tylko nie słyszał o niczym. Mogą coś kombinować przeciwko mnie (żeby mi pomóc), a ja odeprę każdy atak, gdy będę znał ich plan. — Och, Yoongi — poczułem jak zaczęła gładzić moje plecy. Westchnąłem głośno i odwróciłem się na nie. Dalej miałem oziębły i bez emocjonalny wzrok. — Kochanie... — zaczęła. Nie przestawała mnie głaskać, ale ja nie miałem ochoty z nią rozmawiać. — Nie wiem dlaczego to robisz... Ktoś ci karzę? — Nawet na nią nie spojrzałem. Czy to nie było oczywiste? Wszyscy mi to sugerowali.

— Możemy już iść do domu? — zapytałem tylko swoim bez emocjonalnym tonem. Nie spojrzałem na nią oraz nie dotknąłem. Wiedziałem, że w jej oczach na pewno znajdowały się łzy, że jest przestraszona tym co się stało i jak to wszystko działa, ale ja nie miałem już co jej mówić. To wszystko mnie przerażało, to wszystko wpływało na moje życie, które było do niczego. Przecież nawet Jimin mnie nie lubił.

— Dobrze, pójdę po wypis — odparła ledwo słyszalnym głosem. Znów chciała płakać, znów chciała się rozpłakać i krzyczeć. Znam to, przecież przechodziliśmy to nie raz. Po mojej pierwszej próbie, moja matka nie miała nikogo. Płakała i krzyczała przez kilka dni, nie zdając sobie sprawy z czym wiąże się moja choroba. Jednak nic jej to nie nauczyło, jakby... Nie przyzwyczaiła się, że będą dni, gdzie będę mieć słabszy dzień, a nawet takie, gdzie będę się narażał na własne życie. Nawet psychiatra Park Heejun jej to mówił, dlaczego dalej tak reagowała? Nie znałem odpowiedzi na te pytanie.

🙂🙃🙂

Jak tylko przyjechaliśmy do domu od razu zamknąłem się w swojej bezpieczniej przestrzeni — moim pokoju i leżałem. Bez ruchu, bez emocji, bez jedzenia oraz picia, po prostu leżałem i patrzyłem tępo w ścianę. Nie czułem się na siłach by robić cokolwiek, zerkałem tylko na moje zawinięte nadgarstki. Z jednej strony cieszyło minie to, że się nie wykrwawię, a z drugiej strony bolało, że było tak blisko by uwolnić się od tego całego cyrku jaki mam w bani.

Moja matka co jakiś czas przychodziła do mnie, jakby kontrolowała mnie i sprawdzała, czy aby nie robię sobie krzywdy. Nie dziwię jej się. Jednak za każdym razem, gdy przychodziła widział tylko jak patrzę bez jakichkolwiek emocji w ścianę, w bez ruchu. Czułem się taki samotny mimo tego, że miałem tyle uwagi Hyesun.

Przewrotny Umysł {Yoonmin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz