10. I znów będzie zabawnie

85 8 5
                                    

Nawet nie macie pojęcia jak się stresowałem przed naszą randką. Od rana, jak tylko otworzyłem oczy, miałem w głowie masę dziwnych scenariuszy jak może potoczyć się cały jej przebieg. To było obsesyjne oraz do niewytrzymania. Już nawet kilka razy krzyczałem z bezsilności, przez co moja matka nie chciała jechać do siostry Jonghona. Starałem się opanować swoje ataki, by tylko nie wzbudzać w niej podejrzeń, że coś jest nie tak, lecz w końcu przyznałem się jej, że po prostu się stresuję. Nie wiedziałem, że Hyesun będzie tak wyrozumiała. Przysiadła obok mnie na łóżku i zaczęła mówić bym pozwoli sytuacji samej się potoczyć. Jeżeli nie będę tego wszystkiego planował, wszystko potoczy się naturalnie, swoim tempem, a przy tym ja będę się mniej stresować. Zaufałem jej.

— Dobrze, Yoongi, my już wychodzimy — powiedziała ciemnowłosa kobieta już któryś raz z rzędu, w ciągu, dosłownie dwudziestu minut.

— Tak mamo, już mówiłaś — oznajmiłem jej, kręcąc przy tym głową. Wiedziałem, że się o mnie martwi i w ogóle, ale bez przesady. Dam sobie radę. Kobieta założyła czarne sandałki, zapinane nad kostką. Miała na sobie dopasowaną, białą sukienkę na rękaw, gdzie jej brzuch był bardzo wyraźnie widoczny. Nawet nie zapytałem czy to chłopiec czy dziewczynka. Bałem się, miałem wrażenie, że te małe coś, wygryzie mnie i już nie będę jej pierwszą miłością. Zagryzłem dolną wargę i odwróciłem wzrok. W pewnej chwili zrobiło mi się głupio, że nie pytam matki o jej stan zdrowia. — Mamo... — wypowiedziałem, a jej wzrok od razu skrzyżował się z moim. Poczułem się głupio. — To chłopiec? — zdałem się na odwagę by zadać te najtrudniejsze dla mnie pytanie. Ona uśmiechnęła się do mnie lekko i pogładziła mój policzek.

— Jeszcze nie wiem — powiedziała z lekkim uśmiechem. Widziałem po jej wyrazie twarzy, że jest ze mnie dumna.

Uuu, to czeka nas niespodzianka — za świergotała Yuna. Najwidoczniej wieść o dziecku ją cieszyła.

Mam nadzieję, że będzie ładny, bo jak nie... To nawet na niego nie spojrzę — odparł Hoseok gestykulując przy tym dziwnie dłońmi. — Nauczymy go grać na pianinie? — Brązowowłosa fanaberia skierowała owe pytanie w moją stronę, a ja spojrzałem na matkę. Dalej się pięknie do mnie uśmiechała i gładziła łagodnie po policzku. Ale znów coś było nie tak. Pamiętacie jak wam mówiłem, że moje wykreowane postacie znikały, gdy moja matka mnie przytulała, bądź po prostu była w pobliżu? Teraz one dalej były, była Yuna oraz Hosoek, nie było Hosunga, ale on zawsze chował się w cieniu. To było dziwne uczucie.

— Idziemy — wypowiedziała, a te słowa sprawiły, że ocknąłem się z zamyślenia. — Jest możliwość, że wrócimy jutro rano — poinformowała. Pokiwałem głową. — Albo dziś, późno w nocy — zaznaczyła, jakby bała się, że coś planuje. Boże mamo, ale gdybyś ty naprawdę wiedziała...

— Dobrze, dotarło do mnie — odparłem ze śmiechem i odchyliłem głowę do tyłu.

— Hyesun, bo zajedziemy tam na świętą noc. — Jongho wychylił się zza drzwi, a my spojrzeliśmy na niego.

— Już, już — odparła jakby chciała go zbyć. — Bądź grzeczny — nachyliła się i ucałowała moje czoło. Pomachałem jej, gdy wyszła za drzwi, a nasz kontakt wzrokowy spotkał się jeszcze zza okna. Czułem, że mi zaufała.

🙂🙃🙂

Stres dopadał mnie z każdą bliższą minutą mojego spotkania z Jiminem. Jeszcze dostałem od niego wiadomość, że spotkamy się w parku. Bałem się, że znów mnie wystawi, jak wtedy z kinem. Ta obawa stawała się z każdą sekundą bardziej realna, gdy tylko się szykowałem. Gdy myłem głowę, gdy nakładałem maseczkę na twarz czy szykowałem ubrania. Za każdym razem napływała w najmniej odpowiednim momencie, jakby chciała mnie ostrzec.

Przewrotny Umysł {Yoonmin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz