Wiecie ile już minęło? No trochę czasu. Ogólnie zdałem sobie z tego sprawę, jak tylko zobaczyłem brzuszek mojej mamy, gdyż przez dopasowaną bluzkę strasznie się odznaczał. Czas uciekał, niczym piasek przesypywany przez palce. Co za tym szło? A no oczywiście zakończenie roku szkolnego, które jak na moje nieszczęście szło wielkimi krokami, a moje oceny dalej nie uległy zmianie. Ciągle mi brakowało. Jedyną opcją na to wszystko, było zgodzenie się na propozycję dyrektorki i zagranie na ceremonii rozdania świadectw. Jednak ja uważałem, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment na aż tak wielkie wydarzenia. Nie dla mnie.
— Uuu, Yoongi — powiedział ksiądz i przyłożył dłonie do uszu. Spojrzałem na niego i dopiero w tamtej chwili, gdy jego mina wykrzywiła się w dość mocny grymas, zdałem sobie sprawę, że nacisnąłem zły klawisz. Przez to poszedł taki fałsz, że nawet Yuna z Hoseokiem schowali się za perkusją. Zerknąłem na nich i westchnąłem.
— Coś się dzieje? — zapytał mnie odkładając ręce. Podszedł do mnie, gdzie przykucnął by być na mojej wysokości i położył rękę na moim ramieniu. Zastanawiałem się czy mogę powiedzieć mu prawdę.Nie byłem tego wszystkiego pewny. Bałem się, że też mnie nie zrozumie, że oceni mnie od razu zanim mnie zdąży poznać. Chciałem mieć taką jedną, jedyną osobę, która wie o wszystkich moich problemach, mojej chorobie i myślach, które nigdy mnie nie opuszczają. Chciałem, ale czy mogłem?
— Po co tu jestem? — zapytałem zerkając na niego.
— By uczyć się gry na pianinie — odpowiedział mi od razu, a ja zmarszczyłem brwi. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
— Nie — pokręciłem głową. — W ogóle, po co jestem? — sprecyzowałem, lecz po jego zdziwieniu zrozumiałem, że muszę to rozbudować. Wstałem z taboretu i wyszedłem na środek sali by mieć więcej przestrzeni. Ksiądz został na swoim miejscu, wyprostował się i złożył ze sobą dłonie. — Ksiądz wie? Prawda? — dopytywałem, ale tak by nie wypowiadać tego na głos.
— Wiem — odpowiedział ze spokojem. Przymknął na chwilę oczy i skinął głową w potwierdzeniu. — Kontynuuj zanim Jimin przyjdzie, przy nim nie potrafisz myśleć, ale potrafisz wtedy grać — spostrzegł i zasiadł na moim wcześniejszym miejscu. Park miał zajęcia dodatkowe z matematyki w każdy czwartek, przez co spóźniał się na moje zajęcia z pianina.
— Niech mi proboszcz powie — zacząłem na spokojnie. — Co ja mam z tym zrobić? — zapytałem jakby był jakimś znawcą. Szukałem pomocy już nawet w nadludzkiej mocy. Co za absurd.
— Wiesz Yoongi... To nie proste — odpowiedział. Przecież ja z tym żyję, nic nowego się nie dowiedziałem. — Ale się nie denerwuj — odparł widząc jak macham ręką w powietrzu i odwracam się tyłem do niego. — Mój brat też ma schizofrenie — te słowa spowodowały, że znów na niego spojrzałem.
— Co z nim?
— A ma się świetnie — powiedział tak spokojnie. Jakby to nie miało żadnego znaczenia, że jest poważnie chory. — Ma żonę, dwójkę dzieci i mieszkając pod Seulem — doprecyzował swoją wypowiedź. Wow, schizofrenik w tak tłocznym i pełnym ludzi mieście. — Ach, Yoongi — wstał z krzesełka i podszedł do mnie. Swoje dłonie położył na moich ramionach i patrzył centralnie w moje oczy. Przyznam, że poczułem się lekko skrępowany. — Nie pozwól by one przejęły nad tobą kontrolę, to ty kontroluj je. — Jego słowa spowodowały, że przeniosłem wzrok na Yunę, która siedziała na parapecie i machała nogami, a Hoseok wzdychał wyglądając przez okno. Hosung... On patrzył centralnie na mnie. — Znajdź swój spokój — dodał i poklepał mnie po ramieniu. — O Jimin, już myślałem, że nie zawitasz — odparł przechodząc obok, gdzie przez drzwi wszedł wspominany przez niego nastolatek.
CZYTASZ
Przewrotny Umysł {Yoonmin}
Fanfiction🙂 ZAKOŃCZONE 🙃 Yoongi to młody nastolatek, który zachorował na schizofrenie. Nie może poradzić sobie z gnębiącymi go myślami, które każdego ranka budzą go oraz przychodzą w najmniej odpowiednim momencie. Jego matka się nie poddaje i stara się pomó...