6. Zalej do pełna serce

71 6 0
                                    

Nie chce wspominać niedzieli, więc o niej nie będę już mówił. Naprawdę, możecie mi wierzyć, że to nie skończyło się wszystko najlepiej. Wylądowałem na ostrym dyżurze. Tyle wystarczy.

W poniedziałek nawet nie poszedłem do szkoły. Cały dzień przeleżałem w łóżku, nie robiąc kompletnie nic. Nawet nie zeszedłem na śniadanie czy obiad, a nie wspomnę o kolacji, którą matka przyniosła mi do pokoju — nie tknąłem jej.

Dziś już byłem na siłach. A mianowicie we wtorek wieczorem już zebrałem siły, by zejść do kuchni na przygotowywaną przez mojego ojczyma kolacje. Czy ją zjadłem, powiedzmy, że tak. Więc w środę już mogłem iść do szkoły. Poszedłem, ale... też wziąłem leki. Hyesun zaczęła mnie bardziej pilnować. Siadała ze mną rano do stołu, stawiała śniadanie, szklankę z sokiem albo wodą oraz podsuwała mi jedną tabletkę, moich psychotropów. Patrzyłem na nią z politowaniem i wręcz z błaganiem, żeby pozwoliła mi tego nie brać. Lecz ona wtedy uśmiechała się lekko, przekręcała głowę na bok i robiła oczy szczeniaka. Jakby sama prosiła mnie bym się nie kłócił i po prostu przyjął lek. Uległem.

Środa, ten dzień kiedy w końcu wróciłem do szkoły. Fakt przez moją nieobecność, kilka sprawdzianów mi uciekło, przez co moja średnia dość mocno spadła. Musiałem ją podnieść inaczej nie dostanę świadectwa ukończenia szkoły. Siedziałem na stołówce i grzebałem w jedzeniu pałeczkami. Głowę podpierałem na dłoni i wzdychałem co chwilę. A wspomniałem, że unikałem Jimina przez cały dzień? Nie? To wspominam. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać po tym jak olał mnie w niedzielę, jak pozwolił by moje myśli przejęły nade mną kontrolę, że pozwolił bym leżał na tym chodniku, a deszcz okrywał moje ciało. Po prostu poczułem jak moje serce się rozpada. Myślałem, że mnie lubi choć troszkę, a jednak nikt mnie nie lubi. Jestem przegrywem.

Wiecie jak to na stołówce, gwar, krzyki i pełno ludzi, ale ja mam słuch jak orzeł i no, jak ktoś się dosiada do twojego stolika to zerka się kątem oka. Tak też zerknąłem ja, gdy wyczułem czyjąś obecność. Od razu się wyprostowałem, stałem na równe nogi i złapałem za tacę by ją odnieść i odejść od towarzysza, który bez pozwolenia dosiadł się do mojego, pustego stolika.

— Yoongi, poczekaj — powiedział, łapiąc mnie za nadgarstek. Spojrzałem na nastolatka, który patrzył na mnie błagalnie. Widziałem te jego ciemne, duże oczy, a uścisk na moim nadgarstku zluźnił się. — Możemy porozmawiać? — zapytał, gdy zatrzymałem się w swoich ruchach i zdjąłem dłonie z tacy. Jimin zabrał swoją.

— Na dworze? — rzuciłem. Nie chciałem krzyczeć przez ten cały gwar i co chwilę pytać się czarnowłosego co powiedział. Wiecie jak to jest, a jak nie to sobie wyobrazicie.

Oddałem tacę z jedzeniem na odpowiednie miejsce. Jimin zrobił to samo, po czym opuściliśmy stołówkę, kierując się do wyjścia z budynku. Tak naprawdę nie wiedziałem co chce powiedzieć mi nastolatek, nie wiedziałem co też ja chciałbym mu powiedzieć. Może prawdę? Jak bardzo zabolało mnie jego zachowanie. Myślałem, że się przyjaźnimy, a on zamienił mój szczęśliwy dzień w koszmar.

Stanęliśmy na trawniku pod drzewem, gdzie jego korona dawała przyjemny cień. Ten cień był przyjemny i chłodny. Miałem wrażenie, że emocje ze mnie ulatują, gdy zaciągałem się chłodnym powietrzem. Odwróciłem się twarzą do czarnowłosego, który stał w bezpiecznej odległości ode mnie. Trochę się bałem, ale ze spokojem czekałem aż chłopak zacznie mówić.

— Nie bądź na mnie zły Yoonie — wypowiedział po dłuższej chwili. Miałem ochotę prychnąć, jeszcze te zdrobnienie mojego imienia. Poczułem się zlekceważony jeszcze bardziej. — Ja...

— Jak mam nie być na ciebie zły? — wtrąciłem, gdyż nie mogłem tego trzymać w sobie. — Wiesz jak się poczułem? — rzucałem pytaniami w jego stronę. Przyłożyłem dłoń do swojego mostka i starałem się opanować łzy, które napłynęły do moich oczu. — Wystawiłeś mnie — odparłem ściszonym głosem.

Przewrotny Umysł {Yoonmin}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz