Rozdział 4 - Szpital

249 22 4
                                    

Nie było jak w filmie, gdzie budził człowieka dźwięk aparatury szpitalnej. Po prostu otworzyłem oczy, które od razu zamknąłem, kiedy zdałem sobie sprawę jak jasno było. Powoli ponowiłem próbę i za drugim razem było znacznie lepiej. Nieładny odcień ścian wskazywał, że nie myliłem się co do miejsca, w którym byłem. Spróbowałem się podnieść i udało mi się to za pierwszym razem, choć ból był nawet silniejszy, niż w momencie, kiedy był zadawany. 

Przed oczami znowu stanął mi obraz moich oprawców. Chłodne spojrzenie mężczyzny, którego ponownie spotkam, ponieważ nie miałem kwoty jaką chcieli od nas odebrać. Głupi ojciec musiał mi podnosić ciśnienie nawet dopiero po przebudzeniu. Westchnąłem ciężko ciesząc się, że przynajmniej nic połamane nie było. Dużo bandaży pokrywało ciało, ale telefon wskazywał, że dalej był dzień incydentu, więc krótko byłem nieprzytomny, a dodatkowo żaden gips nie oblepiał moich kończyn. Miałem szczęście w nieszczęściu, że wyszedłem z tego cało.

- Obudziłeś się już. Przyniosłem ci wodę - do sali wszedł Gabriel i było to dość zaskakujące. Próbowałem sobie przypomnieć skąd się tu wziął, ale okropny ból głowy oraz niejasne wspomnienia nie pomagały w dojściu do prawdy.

- Co pan tu robi? - spytałem przyjmując małą butelkę wody. Od razu ją odkręciłem i wziąłem parę większych łyków.

- Znalazłem cię pobitego w kawiarni. Wezwałem pogotowie i znalazłem na ladzie kluczyki, którymi zamknąłem lokal.

- I tak z niego nic nie zostało - powiedziałem wpatrując się we własne ręce, na których również znajdowały się opatrunki. 

Całe szczęście dłonie nie były połamane, dzięki czemu dalej mogłem piec, choć teraz to już nie było ważne. Nie miałem miejsca, w którym mógłbym przyjmować klientów. Wszystko zostało zniszczone. Nie mieliśmy pieniędzy, aby odremontować wnętrze.

- Co się stało?

- Nie powinienem pana zajmować takimi rzeczami. Zresztą tu potrzebna jest policja. 

- Podam ci telefon - niezniechęcony moim zachowaniem podał mi smartphona, który również znajdował się w opłakanym stanie. 

Pewnie Gabriel go tutaj przyniósł, bo sam pamiętam, że nie umiałem go znaleźć. Patrzyłem na popękany ekran. Czy na pewno powinienem to zgłaszać? Sami z ojcem weszliśmy w to bagno. Nikt nas nie zmusił do wzięcia pożyczki u tak podejrzanych typów. Z drugiej strony może dzięki temu unikniemy płacenia. Zostaną zamknięci na długi czas i będzie święty spokój...albo pojawią się następni.

- Cholera - powiedziałem załamany, bo nie wiedziałem co powinienem zrobić. Wszystko się wydawało tak samo beznadziejnym pomysłem.

- Wahasz się, żeby poinformować o całym zdarzeniu - spojrzałem w jego ciepłe, niebieskie oczy, które wyrażały szczerą troskę. Przez taką postawę ciężko było pamiętać, że miało się do czynienia niemalże z bogiem cukiernictwa. - Może jednak opowiesz mi co się stało i spróbuję ci coś doradzić. Już ma się trochę tych lat na karku.

- Mówi pan jakby był w podeszłym wieku - uśmiechnąłem się lekko, doceniając to jak starał się mnie bezinteresownie wspierać.

- Jest mi bliżej czterdziestki, niż trzydziestki już - zaśmiał się - mam prawo lekko narzekać. I proszę nie mów mi na pan tylko Gabriel.

- Rafał - przedstawiłem się ściskając wyciągniętą dłoń mężczyzny. 

Coś przez chwilę w mojej głowie dawało mi niepokojące uczucie, ale nie wiedziałem skąd się wzięło. To jakbym o czymś pamiętał i nagle zapomniał. Zignorowałem jednak to uczucie i zająłem się opowiadaniem mężczyźnie całego zdarzenia. Na drugi plan zeszło to, że byliśmy dla siebie obcy. Potrzebowałem kogoś do wygadania się. W końcu nie zawsze dostawało się wpierdol we własnym miejscu pracy i groźbę. Było to dla mnie ciężkie, ale Gabriel dał mi na tyle przestrzeni, że w końcu udało mi się to złożyć wszystko w jakąś jedną, wielką całość. Po moim wyznaniu mężczyzna nie powiedział ani słowa tylko zaczął nerwowo chodzić od ściany do ściany. Raz nawet uderzył w stojące puste łóżko. 

Kawiarnia (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz