Rozdział 6 - Prawda

220 21 16
                                    

Przyjąłem klucze od kierownika całego remontu i stanąłem przed wymienionym drzwiami kawiarni. Serca biło mi mocno, tak że pewnie stojący obok mężczyzna słyszał jego dźwięk. Nie potrafiłem, jednak ukryć podekscytowania. Coś co na początku napawało mnie złością i irytacją w tym momencie stawało się wielkim wydarzeniem. Włożyłem kluczyk do zamka i odkręciłem go. Powoli pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. To co zobaczyłem było niewyobrażalnie piękne. 

Lokal był w formie prostokąta, więc jedna ściana pomalowana na piękną butelkową zieleń ozdobiona była różnorakimi obrazami w złotych ramach. Coś jakby długa od jednego końca do drugiego kanapa przystrojona poduszkami: ciemno zielonymi, biało-czarnymi w poziome paski miała służyć do siedzenia dla gości. Przed nią znajdowały się ustawione w równych odstępach stoliki z drewnianym blatem i metalowymi nogami. Aby nie brakło miejsc dodatkowo dostawione były wygodnie wyglądające krzesełka w kremowym odcieniu. 

Ściana, którą będę miał za sobą, kiedy będę obsługiwał klientów przy ladzie pokryta była cegłą. Dodawało to ciężkości całemu otoczeniu, ale mogłem sobie już wyobrazić jak już pod wieczór będą się tam pięknie palić małe lampeczki dodające klimatu. Same witrynki oraz moje stanowisko było drewniane w kolorze stolików, może trochę ciemniejsze. Wszystko jeszcze puste czekało na wypełnienie. Dodatkowo na wyższych partiach ściany znajdowały się czarne tablice, na których można będzie zapisywać aktualne menu oraz ceny. W niektórych kątach nie brakowało pięknych zielonych roślin oraz świeczek poustawianych na parapecie oraz niewielkich flakoników czekających na świeżo ścięte kwiaty. Już wyobrażałem sobie, że jak goście będą przychodzić to będę im układał takie bibeloty, aby lepiej im się spędzało czas.

- No to ja pana tu zostawiam. Proszę się cieszyć nowym lokalem.

Zaskoczony, że ktoś dalej obok mnie jest pokiwałem tylko głową. Usiadłem na jednym z miejsc i nie potrafiąc schować uśmiechu dalej rozglądałem się po wnętrzu. Było tutaj tak pięknie. Zawsze marzyło mi się dokładnie takie wnętrze. Niekiedy myślałem też o tym, aby na wieczór to miejsce stawało się barem, w którym można by było napić się smacznych drinków przy pysznych ciastach. Ojciec jednak niezbyt popierał mój pomysł. Aby móc sprzedawać alkohol potrzebne były specjalne pozwolenia, dodatkowo konieczne by było zatrudnienie odpowiedniego człowieka, który umiałby to wszystko przyrządzać. Z takim wnętrzem może będzie to bardziej realne do zrealizowania. Musiałem odłożyć jedynak na dalszy plan takie wizje, ponieważ dalej miałem ogromny dług do spłacenia.

- Puk, puk - zwróciłem się w stronę drzwi i zobaczyłem radośnie wchodzącego Gabriela. Dalej zadbany, choć zarost na twarzy coraz bardziej mu się powiększał. To był jedyny niechlujny punkt jego stylizacji - Nie wspominałeś, że zrobisz takie zmiany tutaj.

- Nie udawaj, że nie wiedziałeś nic o remoncie - powiedziałem ciesząc się, że w końcu będę mógł mu podziękować za to.

- Dlaczego miałbym coś wiedzieć? - spytał skołowany.

- Jak nie ty...to kto to zasponsorował? Chyba, że teraz mnie wkręcasz.

- Nie miałbym w tym żadnego celu - wzruszył ramionami - Masz chyba jakiegoś tajemniczego wielbiciela lub wielbicielkę. Ciesz się. To jak wygrać w lotto.

Nie cieszyło mnie to jednak. Nie lubiłem takich sytuacji, kiedy nie wiedziałem na czym stoję. Do tej pory żyłem w przeświadczeniu, że to wszystko było zasługą Gabriela, ale jeśli to nie on za tym wszystkim stał to już nie wiedziałem. Zmartwiło mnie to i mężczyzna musiał to zauważyć, bo usiadł na przeciw. Zniknął z jego twarzy uśmiech, a oczy wwiercały się we mnie tak jakby chciały dostrzec coś więcej. Zanim jednak udało mu się cokolwiek powiedzieć w drzwiach stanął jeszcze jeden dość zaskakując gość. Przypatrywałem się jak mężczyzna zbliża się do mnie szybkim krokiem.

Kawiarnia (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz