Obudziłem się z bolącą głową i suchością w ustach. W pierwszym momencie też nie wiedziałem, gdzie dokładnie jestem. W pokoju panował półmrok, ale moje oczy i tak nie chciały się do końca otworzyć. Nienawidziłem mieć kaca. To było najgorsze uczucie. Nigdy nie przesadzałem z alkoholem, ale tym razem coś we mnie puściło. Kumulacja uczuć i tego poczucia winy sprawiła, że zapragnąłem odciąć się od wszystkiego co było złe - świata, w którym nie było już Ani. Powoli podniosłem się z przyjemnie ciepłej pościeli. Była tak delikatna, że nie miałem do tej pory porównania z tak dobrej jakości materiałem. Ułożyłem stopy na chłodnych panelach i z radością wziąłem do ręki szklankę wody, która znajdowała się na niewielkiej, białej szafce. Wypiłem ją łapczywie starając się ugasić pragnienie, ale nieprzyjemne uczucie dalej pozostawało w ustach.
- Obudziła się śpiąca królewna - spojrzałem na Michała, opartego o framugę drzwi. Był już w pełni ubrany, a w dłoni trzymał kubek. Od razu pomieszczenie wypełniło się przyjemnym aromatem kawy.
- Sorry za ten cyrk - mruknąłem szczerze zawstydzony swoim zachowaniem.
- Nie ty pierwszy i nie ostatni upijasz się na smutno, ale spokojnie. Najbliższe dni mają zmienić twój nastrój.
- Jestem wdzięczny, ale nie chcę - zacisnąłem obie dłonie na pustej szklance. Spoglądałem w podłogę, ponieważ spojrzenie Michała było zbyt intensywne i mogłoby mnie powstrzymać od tego co chciałem powiedzieć - To nie jest droga.
- Więc co? Znowu się chcesz zamknąć w pokoju i umartwiać?
Zamilkłem. Nie wiedziałem jak powinienem obchodzić żałobę. Nie rozumiałem tego co się działo w mojej głowie. Bycie samemu, odciętemu od świata było znacznie łatwiejsze. Nie kosztowało mnie to żadnych starań, kolejnych myśli, analiz. Kiedy jednak Michał wyciągnął mnie z mojej jaskini, to nagle zobaczyłem świat. On dalej parł na przód. Zmieniła się data w kalendarzu. Nie patrząc na to i nie przyjmując tego do wiadomości, nie stawałem się nagle jakimś czarodziejem, który wszystko zatrzymywał. Byłem raczej naiwny jak dziecko. Wstyd mi za to.
- To nic nie pomoże.
- Brawo, że odkryłeś to po jednym wyjściu. Nie jesteś głupi - powiedział to takim tonem, że nie potrafiłem wywnioskować czy mnie chwalił, czy wręcz przeciwnie obrażał - Choć patrząc na twoją dezorientację na twarzy mogę jeszcze cofnąć te słowa. Serio, ludzie nie budzą się i nie odkrywają Ameryki.
- Nie przestało...boleć. Długo nie przestanie, ale...Nie znałeś jej, a ja już tak. Gdyby miała jeszcze, choć jedną szansę, żeby pojawić się na Ziemi to jestem pewien, że nie spotkałaby się z rodzicami tylko odwiedziła mnie. Zaczęłaby od wypominania głupoty, braku szacunku do innych, którzy się o mnie martwią - zaśmiałem się gorzko wyobrażając sobie - Ja to wszystko czułem, ale nie wychodząc zatrzymałem swój czas. Wychodząc musze znowu wejść do gry. Już tak robiłem.
- Kiedy?
- Kiedy moja matka opuściła tatę. W sumie to jest tak jakby umarła. Po prostu wyszła i już nigdy, więcej się nie pojawiła i wątpię, żeby kiedyś miała wrócić. Umarła dla mnie...nie wiem czy dla ojca również. Czasami wydaje mi się jakby dalej na nią czekał. To tragiczne, kiedy przygląda się temu człowiek z boku, a co dopiero jak sam przeżywa.
- Nie jesteś tragiczny, choć nie powiem, żebyś teraz dobrze wyglądał.
- Dziękuję ci, że psujesz mój moment wielkich wyzwań oraz otwierania się.
- Bo to tylko słowa. Jakieś gadanie - podszedł i staną przede mną, przez co musiałem unieść głowę do góry i w końcu spojrzeć na człowieka, który możliwe, że uratował mnie. Niemniej jednak nie będę mu tego mówił, ponieważ już i tak zbyt wiele w nim było pychy i pewności siebie - Pokaż mi to w czynach. Podnieś ten tyłek i zacznij robić to w czym jesteś dobry.
CZYTASZ
Kawiarnia (bxb)
RomanceRafał ze względu na chorobę taty wraca do rodzinnego miasta, aby prowadzić rodzinny biznes. Niestety nie wszystko idzie tak dobrze jakby chciał. Musi sprostać wymagającemu klientowi oraz egzekutorowi, któremu wisi pieniądze. Odkrywa też w sobie stro...