Rozdział 9 - Pech

190 23 10
                                    

Wniosłem walizkę taty do jego sypialni i rozejrzałem się po wnętrzu, które zapomniałem uprzątnąć. Na szafkach zalegał kurz, pościel również nie została wymieniona, a w powietrzu unosił się zapach typowy dla długo zamkniętego pomieszczenia. Od razu odłożyłem bagaż i podszedłem do okna. Czerwcowe, gorące powietrze od razu uderzyło w moje policzki. Nie lubiłem lata. Było nieznośnie upalnie. Nie dało się funkcjonować. Sen przychodził ciężko, a i apetyt nie był taki jak zwykle. Nie miałem jednak w tym momencie zbyt wielkiego powodu do narzekania, ponieważ w końcu nie byłem sam w domu. Tata czekał na mnie na dole w kuchni i pewnie już szykował sobie coś do picia. W końcu jego stan się na tyle polepszył, że lekarze pozwolili mu opuścić szpital. Już nie mogłem się doczekać momentu, aż pokażę mu kawiarnię oraz jak bardzo poprawiły się moje umiejętności.

Od ponownego otwarcia lokalu po wielkim remoncie gości nie ubywało. Ba, z każdym dniem pojawiało się coraz więcej osób. Od słowa do słowa ciekawskie spojrzenia w końcu przekraczały próg kawiarni. Niektóre twarze już były dla mnie tak znajome, że czułem się jakby odwiedzali mnie starzy, dobrzy przyjaciele. Choć nie brakowało takich person, które wyłącznie raz się pojawiły. Taką był Gabriel, który w tym momencie zajęty był nagrywkami do jakiegoś programu, który będzie wychodził na jesieni. Rozumiałem to i w żaden sposób nie naprzykrzałem mu się. Zresztą jego opinie na mediach społecznościowych uratowały to miejsce. Dzień w dzień przychody były wyższe od kosztów i choć nie widziałem możliwości samodzielnej spłaty długu - to przyszłość nie jawiła się jednak w aż tak ciemnych barwach.

Jedyną wiadomość jaką do niego wysłałem to o wyjściu taty ze szpitala. Sądziłem, że może to go trochę zmobilizuje do spotkania się ze staruszkiem, ale wolał odłożyć to w czasie. Uważałem to za głupie, ponieważ ojciec nie potrafił zbyt długo utrzymywać nienawiści. Był typem potrafiącym wszystko wybaczyć, albo mi się tylko tak zdawało. W końcu byłem jego dzieckiem. Chciałem jednak być świadkiem ich konfrontacji. Może dzięki niej jak przyjaciele siedzielibyśmy po zamknięciu lokalu i rozmawiali o nowych przepisać, możliwościach ulepszenia kawiarni.

Zaraz. Dlaczego w ogóle sunąłem takie plany na przyszłość? Przysiadłem na łóżku i spojrzałem na okno, zza którego rozpościerał się cudowny błękit nie skalany żadną chmurą. Był już czerwiec. Od października powinienem wrócić na uczelnię, do mojej ukochanej dziewczyny i do życia które prowadziłem do tej pory. Czekało mnie napisanie pracy, obronienie magisterki oraz wyjazd razem z Anią w naszą wymarzoną podróż na Islandię. Tak wiele planów jeszcze nie tak dawno kłębiło się w mojej głowie, a nagle zostały zastąpione zupełnie inną wizją. Do momentu jak tata wylądował w szpitalu nie chciałem przejmować interesu, lubiłem piec, ale jednak dietetyka jakoś bardziej pochłaniała moje myśli. Pragnąłem układać plany, pomagać innym ludziom i może w przyszłości z Anią założyć własne miejsce gdzie uczylibyśmy innych jak ważne było przykładanie się do tego co było na talerzu. 

- Cholera.

Zdanie sobie sprawy, że w jakiś dziwny sposób priorytety zaczęły się zmieniać było okropne. Nie mogłem jednak popadać w panikę. Może była to tylko chwilowa, ulotna wizja. W końcu jak tata wróci już w pełni na swoje włości to nie będę tutaj potrzebny. Staruszek przez tyle czasu prowadził ten interes sam, że bez problemu sobie poradzi. Dodatkowo jeśli spłacimy dług, będzie możliwość zatrudnienia kolejnego pracownika. Kawiarnia się będzie rozrastać, a ja wraz z Anią będziemy co jakiś czasu tutaj zaglądać i cieszyć się cudowną atmosferą lokalu. Nie mogłem nagle tak bardzo wszystkiego zmieniać tym bardziej, że nie byłem sam. Miałem moją partnerkę i wiedziałem, że nie uda mi się jej tutaj zatrzymać. Była zbyt ambitna oraz pracowita. Męczyłaby się tutaj jak dziki ptak nagle zamknięty w klatce i pozbawiony swobodnego lotu.

Kawiarnia (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz