Rozdział 12 - Identyczni

188 20 3
                                    

- Wstajemy.

Otworzyłem powoli oczy. Czułem się ociężały i nie wiedziałem gdzie byłem, która była godzina. Powoli dochodziły do mnie kolory, otoczenie oraz ciężkość materiału, którym byłem przykryty. Spojrzałem na kurtkę pachnącą Gabrielem, a następnie na mężczyznę. Delikatny uśmiech na twarzy, roziskrzone niebieskie oczy i gdzieniegdzie delikatne zmarszczki wskazujące na jego wiek. Odłożyłem materiał na miejsce kierowcy i wyszedłem z samochodu. Przeciągnąłem się, a w moich plechach coś chrupnęło. Zdecydowanie musiałem zrobić sobie zbyt długą drzemkę. Byłem jednak strasznie zmęczony. Stresowałem się dzisiaj oraz innym rzeczami dziejącymi się ostatnio w życiu. Czekało mnie tak wiele trudnych decyzji, że każde kolejne wyłącznie kumulowały ten stres, niepewność co dalej.

- Wybacz, przysnęło mi się.

- Zdążyłem zauważyć - zaśmiał się idąc w stronę bagażnika. Podążyłem za nim chcąc pomóc mu z bagażami. Będę miał jeszcze wiele okazji do przyjrzenia się okolicy. Priorytetem było uciec przed tym okropnym gorącem, którego nie czuło się w klimatyzowanym aucie - Pozwoliłbym ci spać dłużej gdyby nie fakt, że wyłączony samochód stałby się bardzo szybko piekarnikiem, no i gospodarze chcą nas jeszcze uraczyć obiadem zanim rozpoczniemy nasze nagrywki. Jak coś wcześniej przeprowadziłem z nimi wywiad oraz nagrałem okolicę, więc to wrzucimy przed live'em. Dzisiaj nagramy wyłącznie przygotowanie ciast oraz zrobimy krótką sesję Q&A.

- Ja mam nadzieję, że nie będę musiał nic odpowiadać - mruknąłem wyciągając walizkę, która chyba ważyła z tonę.

- Jeśli widownia nie zada ci żadnego pytania to możesz być spokojny.

- Będę tak wielkim tłem,  że nawet mnie nie zauważą.

- Oj jestem pewien, że żeńska część widowni będzie chciała wiedzieć coś więcej o moim przystojnym, nowym asystencie. Wykorzystaj to. Może jak skradniesz ich serca to skradniesz też ich portfele. Będą chcieli odwiedzić twoją kawiarnię choćby miały przejechać cały kraj.

- Gadasz głupoty i odezwał się w tobie straszny biznesmen. 

- Jakoś uzbierałem te wszystkie pieniądze. Żeby się móc dalej rozwijać nie wystarczy sama pasja. Trzeba mieć do tego odpowiednie narzędzie, fundusze i dobrych ludzi przy sobie. Nie jestem zbyt ufny dlatego starałem się od zawsze stawiać na to co mnie nie zdradzi. Ty też będziesz musiał zmienić myślenie, jeśli chcesz rozwijać kawiarnię. Po pierwsze potrzebni są tam pracownicy. Nie jeden dodatkowy człowiek, ale kilku. Każdy odpowiedzialny za konkretny sektor, aby nie wchodzili sobie w drogę i czuli przynależność do miejsca.

- Jak tylko tata wróci pewnie będzie chciał wrócić za stery.

- Zdrowie mu na to pozwoli?

- Na pewno nie ma człowieka, który by mu na to nie zezwolił. Kocha to miejsce bardziej, niż cokolwiek innego na świecie.

- Wiem to.

Był jakiś smutek w tym stwierdzeniu i patrząc na twarz Gabriela jakoś nie chciałem ciągnąć dalej tej rozmowy. Wziąłem tyle ile byłem w stanie i zacząłem się kierować w stronę całkiem dużego domu otoczonego kwietnikiem. Na drewnianym tarasie ustawione były meble z wikliny, a na znajdującym się w pobliżu drzewie przywiązane były szklane dzwoneczki, które przy każdym zrywie wiatru delikatnie wydobywały z siebie relaksujące dźwięki. Jak tylko postawiłem nogę na drewnianych deskach, drzwi się otworzyły i wyszło przez nie dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. Ich twarze rozpromienione wyglądały niemal jak te u dzieci. Tak niewinne szczęście było rzadko spotykane u dojrzałych ludzi, które dziecięce lata miały sporo za sobą.

- Dzień dobry - przywitałem się nieśmiało, ponieważ onieśmielał mnie ich blask.

- Ty musisz być Rafał - mężczyzna podszedł do mnie z wyciągniętą dłonią, którą od razu uścisnąłem - Jestem Hubert, a to jest moja żona Matylda. Witamy cię w naszym gospodarstwie.

Kawiarnia (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz