Rozdział 1 -Gdzie koniec spotyka początek-

124 8 16
                                    


         Minęło dużo czasu od kiedy ostatni raz postawiłam swoją stopę w tym miejscu. Wtedy nie planowałam tu wracać. Pomysł o powrocie w ogóle nie przychodził mi na myśl.

        Teraz tu jestem. Może trochę emocjonalnie rozchwiana, niestabilna, smutna, ale znalazłam się tutaj. To i tak dużo.

        Mogłabym teraz zawrócić, pobiec do domu, zamknąć się w swoim pokoju, wejść pod kołdrę a moi rodzice i tak byliby ze mnie dumni, ponieważ dzisiaj postawiłam krok naprzód. Nie zamierzam tego robić. Obiecałam sobie, że zacznę od nowa od tego momentu. Narysuję przyszłość na nie do końca zmazanej kartce.

       Poprawiłam torbę na lewym ramieniu i przeszłam przez próg sali. Książki wydawały się dzisiaj cięższe.

       Nic się tu nie zmieniło. Jakby bieg czasu w żaden sposób nie wpłynął na to miejsce. To same ciemne, drewniane, profesorskie biurko, wisząca blisko niego stara ciemnozielona tablica, masa ułożona w równych, podwyższanych rzędach ławek.

      Wszystko na swoim miejscu.

     To tylko sprawiało, że było ciężej.

      Wszystko takie jak to zapamiętałam.

      Zajęłam swoje ulubione miejsce przy oknie w najbardziej odludnym miejscu. Przyszłam dość wcześnie by wpaść na jak najmniejszą ilość ludzi. Wolałabym nie pokazywać swojego nowego startu przy dużej publiczności.

      Nie mogąc się powstrzymać, spojrzałam w stronę drzwi.

      Załamałam się pod prawdą, która nagle we mnie uderzyła.

       Wszystko jest takie same, tylko ciebie tu nie ma.

         Opuściłam głowę na ławkę, ukrywając się przed resztą świata i powstrzymując łzy.

        Minął już rok. Powinnam już mieć to przepracowane. Powinnam zapomnieć.

      Przeszłość jest najwyraźniej trudniejsza do wymazania, niż się wydaje... Zapisuje się na kartach historii, nawet jeśli tylko mojej.

       Usłyszałam dzwonek. Zaczyna się. Mój cyrk na kółkach.

       Podniosłam głowę, wciąż nie gotowa na to co mnie tu spotka, ale zmotywowana, by się z tym zmierzyć. Nie cofnę się. Poprawiłam się na krześle, zmierzwiłam nieułożone włosy, mocniej owinęłam biały sweter wokół ramion.

       Nauczyciel się spóźniał. Od dzwonka minęło już dziesięć minut, kiedy w klasie w końcu można było usłyszeć zbliżające się kroki.

       W drzwiach pojawił się mężczyzna o skórze miękkiej jak jedwab, delikatnych rysach twarzy i wyglądających na szorstkie, ale miłych dłoniach. Dobrze wiem, jakie są, kiedy dotykają mojej talii. Wiem aż za dobrze.

       Moje ciało zesztywniało na jego widok. Mój wzrok nie mógł się od niego oderwać, wbił się w niego, jakby nie znał żadnego innego kierunku. W moich oczach odbijał się tylko on.

       - Proszę wybaczyć mi moje spóźnienie. Wracam do pracy po rocznej przerwie i dyrektor się na mnie uwziął.- Powiedział, mrugając porozumiewawczo do uczniów.

      Frans taki już jest. Tym swobodnym zachowaniem próbuje zbliżyć się do klasy, którą naucza.

       - Dla tych, którzy mnie nie znają- nazywam się Frans Phantom. Będę waszym wychowawcą i nauczycielem historii w tym ostatnim roku waszej przygody z liceum. Proszę, uczcie się pilnie i nie sprawiajcie za dużo kłopotów.

I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz