Rozdział 5 -Nieporozumienia są ludzką specjalnością-

33 5 31
                                    

          Obiecałam Fransowi w porannej wiadomości, że znajdę go zaraz po pierwszej lekcji. Nie zrobiłam tego, ani wtedy, ani później. Nie potrafiłam spojrzeć mu w twarz. Byłam wściekła.

          Wściekła na szkołę, na ludzi, na przynajmniej pół świata, ale najbardziej na siebie.

         To moja słabość była powodem jego wyjazdu. Ja byłam powodem jego wyjazdu.

          Po skończeniu ostatniej lekcji starałam się niepostrzeżenie wymknąć ze szkoły, obiecując sobie, że wyjaśnię mu wszystko jutro, ale dziś muszę odpocząć. Dalej było mi słabo po poranku i nie chciałam pokazywać mu się w tym żałosnym stanie.

          Poznałby, że coś jest nie tak.

          ... Pewnie już wiedział, że coś jest nie tak.

          Bardzo chciałam go ominąć. Sprawdziłam, nawet, kiedy kończy lekcje i upewniłam się, że na niego nie wpadnę, ale on już na mnie czekał.

           Nie był obrażony. Miał uśmiech na ustach.

             - Alice!- Zawołał.

           Podszedł do mnie i włożył mi do rąk stertę książek.

            - Dzięki Bogu, że tu jesteś. Pomożesz swojemu wychowawcy zanieść materiały na jutrzejszą lekcję, co?

          Nie poczekał na moją odpowiedź i ruszył w kierunku sali od historii. Nie pomyślał nawet, że mogłabym odmówić. Zaplanował nasze spotkanie. Ciekawe, jak długo tu czekał...

          Stałam tam jeszcze przez chwilę, próbując przetrawić jego słowa i upewnić się, że książki, które trzymam, na pewno są prawdziwe. Po ogarnięciu własnego położenia we wszechświecie- pośpiesznie za nim ruszyłam.

           Rozmyślałam najwidoczniej za długo, ponieważ profesor zdążył już odstawić swoją część sterty materiałów na biurko. Miałam właśnie dołożyć i swoją, ale zanim miałam okazję to zrobić- książki wypadły mi z rąk i rozsypały się po podłodze, a moje nadgarstki zostały przyszpilone przez mężczyznę do ściany.

           - Czemu nie odpisujesz?- Zapytał spokojnym tonem, mimo że jego mocny uścisk na moich rękach w ogóle nie sugerowałby był spokojny.

          Co mam ci odpowiedzieć?

           Bez powodu.

           To absolutnie nie twoja wina, tylko moja. Wszystko jest winą moich założeń i błędnych kalkulacji. Mam wyrzuty do siebie. Mogłam zrobić dla ciebie, dla nas tyle rzeczy więcej...

         Wziąć się w garść. Zawalczyć o nasz związek.

         Myślałam, że to wszystko przez ciebie. Zakładałam, że zostałam wykorzystana, znalazłeś sobie inną. Uznałam, że opuszczenie mnie było twoją samolubną decyzją. Bardzo to sobie uprościłam. Nie wiedziałam, dlaczego mnie zostawiłeś.

         Okazuję się, iż doprowadziliśmy do rozłąki wspólnie. Poddaliśmy się.

          Ty nie uwierzyłeś, że dam sobie radę.

           Ja nie zapewniłam cię o tym jak bardzo cię kochałam i kocham.

          - Znowu to robisz.

          - Co?- Zapytałam zaskoczona.

          - Chowasz się we własnej głowie i nie próbujesz ze mną rozmawiać.

I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz