Dodatek nr 1 (Katherine) -Wspólne poranki-

12 1 6
                                    

   

   - Pat, wstawaj. Masz zajęcia.- Próbowałam ją obudzić.

     Był poniedziałek rano i nie ważne, jak bardzo chciałam pozwolić jej zostać w naszym łóżku dłużej- musiałam zgrywać twardą, jako jedyna dojrzała osoba w naszym związku.

   - Pani Profesor... Ja nie wstaję. Wczoraj miałyśmy taką długą noc...- Marudziła dziewczyna, naciągając na siebie mocniej kołdrę.

   - Dochodzi ósma i jeśli zaraz nie wstaniesz, naprawdę nie zdążysz.

   - I dobrze! Komu potrzebne są studia?! Niech mnie wywalą. Już i tak żyje na twój koszt...

   - Czy ty naprawdę myślisz, że zamierzam cię utrzymywać?!- Wrzasnęłam na nią oburzona.

     Dziewczyna wychyliła się spod kołdry i spojrzała na mnie oniemiała:

   - A nie?- Wyrzuciła w szoku.

   - Oczywiście, że nie!- Wściekłam się i zdjęłam z niej kołdrę.

   - Brrr! Zimno!

   - Do wieczora masz się wyprowadzić.

   - Pani Profesor, jesteś zbyt okrutna! Jeśli mnie zaraz nie przytulisz, nie wybaczę ci tej obrazy!

     Westchnęłam ciężko na jej słowa. Jest niereformowalna!

   - Zrobiłam ci śniadanie. Idź się ubrać.- Powiedziałam bezdusznie, ignorując jej poprzednie słowa.

   - A co jest na śniadanie?- Nagle się ożywiła na wspomnienie o jedzeniu.

   - Nic, ponieważ zaraz nawet nie zdążysz zjeść- powiedziałam, patrząc na zegarek.

     Patricia w błyskawicznym tempie zebrała się z łóżka, wyjęła ubrania z szafy i zamknęła się w łazience. Powinnam była od razu zacząć mówić o śniadaniu... Po kilkunastu minutach siedziałyśmy już wspólnie w kuchni- ja piłam czarną kawę, a ona zabierała się za świeżo usmażonego omleta.

   - To z pewnością musi być najlepszy omlet na świecie! Najpyszniejszy! Najwspanialszy!- Zachwycała się.

     Moje umiejętności kucharskie znacząco się poprawiły. Zeszłego roku spędzałam prawie wszystkie weekendy w kuchni- często już nawet nie wierząc, że coś z tego będzie- ale w końcu moje potrawy zaczęły wychodzić przyzwoicie.

   - Kate, nie dałbym tego psu, a ty chcesz, żebym sam tego spróbował?- Pytał mnie z niedowierzaniem Frans prawie za każdym razem, kiedy przychodziłam do niego z nowo wypróbowanym przepisem.- Jak Patricia w ogóle może wpuszczać cię do kuchni?!

     Ja i Patricia mieszkamy razem dopiero od miesiąca, ale poranki takie jak dzisiejszy ciągle powtarzały się w naszym repertuarze. Jakim cudem ta dziewczyna mieszkała sama przez całe liceum?! Gdzie jest ta podziwiana przeze mnie samodzielność? Gdzie dojrzałość?

   - Pat, za dziesięć minut masz autobus.

   - Zdążę- odpowiedziała święcie o tym przekonana.

   - Nie zdążysz- odburknęłam jej.- Nigdy nie zdążasz.

   - No to mnie podwieziesz- uśmiechnęła się do mnie promiennie.

   - Umowa była taka, że będziesz dojeżdżać na uniwerek autobusem! Jeszcze ani razu ci się to nie udało!- Skwitowałam ją zdesperowana.

   - No to rzucę studia i będzie po problemie.

   - Skończysz tę szkołę, nawet kosztem mojego szaleństwa!

   - Czyli mnie dziś podwieziesz?

   - ...- Zabrakło mi słów.

     Złapałam ją za kołnierz, chwyciłam w biegu jej torbę i siłą zaprowadziłam do auta. Miałam właśnie ruszać, kiedy zadzwonił telefon. Patricia, wcale nie przejmując się startującym za kilkanaście minut wykładem, odebrała.

   - Patricia, Serdeńko!- Zabrzmiał głos w słuchawce.

   - Dzień dobry, Mamo-teściowo!- Odpowiedziała Pat, a ja wzdrygnęłam się z zażenowania.

   - Jak się macie? Wytrzymujesz z Katherine?

   - Oczywiście! Bardzo o nią dbam- powiedziała bez mrugnięcia okiem.

   - Kto tu dba o kogo...- Burknęłam pod nosem, ale chyba niewystarczająco cicho.

   - Katherine, ciesz się, że Patricia się z tobą umawia! To takie złote dziecko...

   - Pani Kamilo, przepraszam, ale Kate właśnie odwozi mnie na uczelnię. Zadzwonimy wieczorem.- Przerwała jej.

   - Jasne, miłego dnia...

     Wyrwałam telefon z rąk Patricii i zerwałam połączenie. Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem tak wspaniale się te dwie dogadują.

   - Kat! Nie przerywaj mi rozmowy z twoją mamą...

     Zgromiłam ją wzrokiem.

   - Czemu jeszcze stoimy? Spóźnię się na wykład...- Próbowała wybrnąć dziewczyna, ale w momencie kiedy skończyła to jedno zdanie, wyrzuciłam ją z auta.

     - Łap autobus i nie zawracaj mi głowy!- Wrzasnęłam i odjechałam. 


I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz