Rozdział 10 -Królowa nauk i jej wierne poddane-

25 4 13
                                    

 //Rozdział z nowymi postaciami- rozwijam wątek poboczny /-Perspektywa: Katherine-///

             Weszłam do klasy, jak zwykle punktualnie. Nie czekałam, aż uczniowie usiądą i od razu przywitałam ich skinieniem głowy.

            - Dzień dobry Pani Profesor- odpowiedzieli niektórzy- cwaniaki, liczące, że ich oszczędzę i ci, którym zależało na byciu kulturalnym.

                Wzięłam kredę w dłoń i zaczęłam szybkim tempem zapisywać temat oraz pierwsze równanie do rozwiązania. Obok zaznaczyłam wykorzystywany wzór i popatrzyłam wymownie na jedną konkretną uczennicę.

                Jak zwykle, siedziała w swojej ławce z nogami na stojącym naprzeciwko krześle. Ręce miała w kieszeniach, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

                Tylko czekała, aż w końcu na nią spojrzę. Chciała przywitać mnie osobiście.

           - Dzień dobry Pani Profesor.

           - Patricia, do tablicy- rozkazałam, przeszywając ją groźnym wzrokiem.

... Obawiam się, że moja mina już nigdy nie wzbudzi w niej poczucia grozy.

           - Już się robi- mrugnęła do mnie jednym okiem.

                Patricia była przyzwyczajona do stania przy tablicy. Już od drugiej klasy liceum tradycją było, że to jej przepytywanie zajmowało pierwsze pięć minut lekcji. Nie pytałam jej na ocenę- bezsensownie byłoby wpisywać codziennie szóstki. Liczę tylko na to, że kiedyś sobie nie poradzi- zadanie ją przerośnie, a ja będę mogła w końcu wskazać jej właściwy sposób rozwiązania.

                 Chciałam jej czegoś nauczyć. Nasza gierka do dnia dzisiejszego trwa już dwa lata. Ani razu się nie pomyliła.

                 Jej długa ciemna kitka mignęła mi przed oczami, kiedy zapisywała ostatnią linijkę rozwiązania w chorym tempie, jak na uczniaka liceum rozwiązującego zadanie dla studenta 2 roku.

                 Zadanie wykraczało poza materiał, który mieliśmy do przerobienia w liceum, ale skończyły mi się tematy do przepytywania jej.

                Jej umiejętności radzenia sobie z matematyką były perfekcyjne. Jej mózg był urodzonym kalkulatorem. Laureatka największej ilości konkursów matematycznych- duma naszej szkoły. Niestety żałośnie słaba z polskiego.

           - Siadaj, wszystko idealnie.- Machnęłam ręką, po rzuceniu okiem na rozwiązanie.

              Patricia wracała do ławki- uśmiechnięta, z falującą od ekscytacji piersią. Kochała matematykę. Ja również.

            Skanowałam ją wzrokiem, co nie uszło jej uwadze. Z podziwiania jej wyglądu wyrwało mnie jej nagłe zachowanie- pokazała mi gest zwycięstwa i uśmiechnęła się, wystawiając język.

          - Napiszę Ci list polecający do podstawówki obok- rzuciłam na głos.

          - Ale wtedy musiałaby się pani profesor ze mną rozstać! Nie mogę pani skazać na taką tęsknotę!

           Prawie się zarumieniłam. Ten dzieciak wpędzi mnie do grobu.

           Szybko rozpoczęłam już właściwą lekcję.

           Zawsze miałam pełne poczucie kontroli nad własnym życiem. Idealnie organizowałam swój wolny czas, wykonywałam swoje obowiązki, cieszyłam się ukochanym spokojem, do czasu poznania Patricii. Na początku pytałam ją wyłącznie ze zdenerwowania i frustracji- jej wygłupy przeszkadzały mi w prowadzeniu zajęć. Nie byłam świadoma jej umiejętności. Dopiero z czasem je zrozumiałam, ale nie mogłam się powstrzymać od oglądania jej ręki, piszącej rozwiązania.

            Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam ją otwarcie pochwalać przy innych nauczycielach, myśleć o jej uśmiechu, gdy byłam zmęczona, wymyślać kolejne powody, by zatrzymać ją po lekcji. Kiedy się spostrzegłam, nie można było już tego powstrzymać.

            Patricia robiła się coraz śmielsza. Na indywidualnych zajęciach przygotowujących do olimpiady mówiła mi po imieniu, zaczęła rzucać żartami, które potrafiły mnie rozbawić, podkradała moje długopisy i spoglądała na mnie wyzywająco.

            Pożądałam jej.

            Po raz pierwszy poczułam całkowity brak kontroli. Próbowałam ograniczyć z nią kontakt, wyprzeć się uczuć, seksualności i wszystkiego, co mogło być przyczyną mojej beznadziejnej sytuacji.

            Nie udało się. Musiałam wykonywać swoją pracę, jako nauczyciela.

            Na kolejne indywidualne dziewczyna przyszła z tym swoim wyzywającym uśmieszkiem i czerwoną szminką na ustach. Byłam skończona.

          Pocałowałam ją. To chyba był pierwszy raz, kiedy naprawdę była zawstydzona w mojej obecności. Miała rumiane policzki, rozszalałe ze zdezorientowania oczy...

          Przysięgam, że jej do tego nie zmusiłam. Zapytałam ją o zgodę, pozwoliłam jej przemyśleć to ponownie po pocałunku i po cichu godziłam się, z tym że już jej nie zobaczę i z możliwością, że skończę za kratkami...

          Godziłam się z tym przy szklance mocnej whisky i przyjacielem u boku.

        - Frans, chyba zwariowałam.

        - To zabawne, Katherine, bo ja chyba również.

         - Alice?- Strzeliłam.

         - Patricia?

           Przybiliśmy szklanki.

         - Mój ojciec raczej nie zrobi ci problemów, ze związku z uczennicą.

         - Związku, co? Chyba potrzebuję jeszcze jednego drinka...

          - ... Mogłam poprosić ją o podpisanie zgody na naruszenie jej strefy osobistej- dodałam.

           Frans i ja nie byliśmy przyjaciółmi od serca. Byliśmy raczej belframi połączonymi przez miłość do dobrego alkoholu. Do tego pamiętnego wieczoru nie wiedzieliśmy, że łączyć będzie nas też zainteresowanie nastolatkami.

          Nie dzielił się ze mną w pełni informacjami o swoim związku z Alice. Czasami tylko coś o niej wspomniał. Kiedy wyjechał, wiedziałam, że to ze względu na nią. Zniknął- tak mu było łatwiej. Podziwiałam jego siłę. Ja nie byłam w stanie porzucić Patricii. To właśnie, dlatego ja i Pat zaczęłyśmy oficjalnie umawiać się pierwsze.

         Ja i Pat, ponieważ Patricia polubiła pocałunki, częstsze spotkania, nocowania, pożyczanie moich bluz i wspólne rozwiązywanie rebusów w niedzielę.

         Czułam się szczęśliwa, nawet z tymi żałosnymi zarobkami nauczyciela! Spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu. Byłyśmy blisko fizycznie, ale niewiele mówiłyśmy sobie o życiu prywatnym. Pozwalałyśmy sobie na sekrety, ale oferowałyśmy sobie ciche wsparcie. Wiedziałam o tym.

         Wiedziałam, dzięki tym wieczorom, kiedy chwytała mnie za rękę i masowała moje knykcie. Wiedziałam, dzięki delikatnym głaskaniu mojego policzka, dzięki porannym przywitaniom...

          - Kate?

          - Tak, Pat?

          - Kocham cię.

          - Też cię kocham, dzieciaku. Idź spać- powiedziałam, tuląc ją bliżej siebie i licząc, że już śpi.




I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz