Rozdział 13.5 -Miłość, jakiej doznaje samotna dusza-

17 4 22
                                    


           Na słowa Patricii, Frans odciągnął mnie od niej na bezpieczną odległość i zasłonił ramieniem.

           - Katherine zabierz swoją dziewczynę! Ona jest niebezpieczna! Pozwól, że pozbawię ją przytomności...

          Na zawołanie Profesora w kuchni pojawiła się Pani Katherine również nietrzeźwa.

           - Pat może i jest wkurzająca, ale nie możesz jej robić krzywdy! Tylko ja mogę ją bić! To moja Pati!- krzyknęła do Fransa i próbowała go uderzyć. Cios nie powiódł się, ponieważ nauczycielka przewróciła się o własne nogi.

            - O Kat, dobrze, że jesteś! Słuchaj, musimy zaprosić Alice do trójkąta. Im więcej, tym lepiej, co nie?- Wtrąciła się Patricia, łapiąc nauczycielkę i ratując ją przed upadkiem na podłogę.

            - Pat, zgłupiałaś?!- Wrzasnęła nauczycielka i sprzedała jej kuksańca w głowę.

            - Alice jest moja!

             Nie mogłam uwierzyć w to, co dzieje się przede mną.

            - Ał! Alice pomóż mi! Ta dwójka mnie bije!

            - Frans, Profesor Katherine, Patricia tylko żartowała...

            - To nie był żart! Im więcej, tym lepiej! AŁ!- Ponownie oberwała dziewczyna.

            Odciągnęłam Fransa na bok.

            - Kochanie, myślę, że przydałoby ci się ochłonąć...

            - Ali... Nie zostawiaj mnie...- Wtulił się we mnie Frans.

            - Nigdzie nie odchodzę- uśmiechnęłam się do niego.

            - Katherine, Alice naprawdę nadawałaby się do...- dalej tłumaczyła nastolatka.

            - Pat, zamknij się wreszcie!

             Patricia, która właśnie przyjmowała kolejny cios (tym razem w ramię) oraz ja wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i wybuchnęłyśmy śmiechem. Sytuacja była aż zbyt komiczna. Przerażona 28-latka, zapłakany profesor historii oraz nasza dwójka w samym środku tego chaosu.

            Spojrzałam na Patricię i dałam jej gestem znać, że idę odprowadzić Fransa na górę. Oparłam ramię Profesora o moje i pomogłam mu dostać się do sypialni. Położyłam go na materacu i choć planowałam tylko położyć go do snu i pójść posprzątać salon, nie udało mi się to, ponieważ mężczyzna złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie na łóżko.

          - Nigdzie nie idziesz- rozkazał.

             Nie dyskutowałam. Lubiłam, kiedy mnie przytulał, więc po prostu oddałam się błogiej chwili spokoju i razem po chwili popadliśmy w głęboki sen.

            Obudził mnie intensywny zapach spalenizny, unoszący się w powietrzu. Oswobodziłam się z ciasnych ramion śpiącego mężczyzny i udałam się w stronę źródła woni.

           - Pani profesor?

          - Panienko Alice, lepiej tego nie komentuj...- Powiedziała groźnie.

            W kuchni był okropny bałagan. Skorupki po jajkach walały się po podłodze, mleko zalewało blat kuchenny i sprawczyni tego wszystkiego- profesor Katherine, która trzymała w ręku patelnię wypełnioną jakąś czarną mazią.

            Szybko załapałam, co się dzieje. Pokazałam na siebie palcem:

           - Może to ja zrobię śniadanie?

            Zażenowana kobieta kiwnęła głową. Jej twarz była cała czerwona. 

           Po dłuższej chwili udało mi się doprowadzić pomieszczenie do stanu normalności. Myślę, że Frans, gdyby zobaczył bałagan, jaki panował tu jeszcze przed chwilą, zemdlałby na miejscu.

           Było już blisko dziesiątej, więc postanowiłam zrobić prostą jajecznicę, licząc na to, że zdążę przygotować posiłek, zanim obudzi się pozostała dwójka.

             - Przepraszam za ten bałagan- odezwała się nagle ze skruchą Kate.

             - Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się.- I tak Frans posprzątałby dzisiaj kuchnię. Po prostu zrobiłam to przed nim.

           Profesor lubił utrzymywać mieszkanie w porządku, więc to nie było kłamstwo.

           Kiedy przelewałam jajka na rozgrzaną patelnię, we framudze drzwi pojawiła się roztrzepana czupryna Pat.

           - Kate? Potrzebuję porannego buziaka...- Powiedziała, przecierając oczy.

             Nie czekała długo na spełnienie jej prośby. Nauczycielka szybko podeszła do niej i pocałowała w czoło, witając się z nią krótkim ,,dzień dobry".

             Zamieszałam jajka na patelni i ucieszyłam się, że masa jajeczna zaczyna coraz szybciej przypominać jajecznicę. Wyjęłam z chlebaka, stojącego obok palnika, chleb i wrzuciłam pierwsze kromki do tostera.

            - Jeśli jesteś taka chętna do całowania, możemy zrobić też i inne rzeczy...- Usłyszałam za sobą przerwaną flirciarską wypowiedź Patricii.

            - Cześć Alice!- Zauważyła moją obecność.- Też chcesz buzia...

            - Nawet nie zaczynaj- przerwała jej Katherine, zasłaniając jej usta ręką.

            - Śniadanie jest już prawie gotowe...

            - Pachnie cudownie!- Wyrwała się Pat, poprzez ugryzienie blokującej jej usta dłoni.

            - Ał!- Wrzasnęła poszkodowana.

             Z tą dwójką nie da się nudzić... Chyba to polubię.

             Z zamyślenia wyrwał mnie Frans, który złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, kiedy tylko mnie zobaczył.

             - Dzień dobry, Piękna.

            - Dzień dobry, Profesorze.

            - Kate, widzisz ich? Ja też tak chcę! 

I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz