Rozdział 2 -Gdzie cierpienie spotyka zrozumienie-

65 6 15
                                    


         Zamykanie się w salach pomiędzy lekcjami. Pasjonujące zbliżenia, mnóstwo dotykania i targających nami emocji. Nie często zdarzające się przejażdżki w jedną i drugą stronę oraz randki- do takiej rutyny wróciliśmy na minione już dwa tygodnie.

         Czas szybko leciał.

         Jedyne czego mi brakowało w tych naszych spotkaniach to Naszej Małej Wielkiej Brytanii... Tak nazywaliśmy w sekrecie jego dom. Wymyśliliśmy to podczas mojej pierwszej wizyty. Zastanawiało mnie, czemu jeszcze tam mnie nie wpuścił. To naprawdę tak jakbyśmy startowali od zera.

         Fransowi długo zajęło pokazanie mi jego mieszkania, kiedy zaczynaliśmy się spotykać. Była to jego w pełni osobista przestrzeń wypełniona zdjęciami, książkami oraz zbieranymi pamiątkami- najczęściej filiżankami. Sam fakt, że wpuścił mnie do tego miejsca sprawiał, że naprawdę czułam się ważniejszym elementem jego życia.

         - Nie lubię wpuszczać tu obcych. To jakbym profanował moją najświętszą światynię. Czuję się jakby nikt nie potrafił w pełni uszanować tego miejsca.

         - Ale ty Alice... Ciebie chciałbym oglądać tutaj codziennie.

         - Lubię zbierać filiżanki oraz herbaty z różnych stron świata. Urodziłem się w Anglii, może miałem w genach zapisane picie herbaty o piątej po południu. Ta jest jedną z moich ulubionych. Chcesz spróbować?

        Jego salon przypominał mu stereotypy o jego narodowości. Był urządzony w biało-błękitnych barwach, a oświetlenie głównie polegało na naturalnym świetle wpuszczanym przez ogromne okno. Kiedy już zapalał lampę, świeciła słabym, ciepłym odcieniem. Pokój był przepełniony meblami- w tym głównie kredensami, których półki uginały się pod ciężarem porcelany. Ciasne, ale przytulne pomieszczenie było połączone z małą kuchnią.

        To było magiczne miejsce wypełnione nim i jego życiem. Zobrazowanie wnętrza profesora. Zakochałam się w tym miejscu, ale...

        Odkąd wrócił, nie dostałam tam zaproszenia.

        To pokazywało mi tylko, że między nami wciąż jest jakiś dystans. Bariera, którą wyznaczył sam i nie mogłam jej przekraczać. Akceptowałam to i sama przez to nie rozmawiałam z nim od serca.

      Myliłam się. Nie powinnam była tak szybko się zamykać. Powód, dla którego mnie tam nie wpuścił był inny. Poznałam go podczas naszego wspólnego wieczornego spaceru.

        Obejmował moją talię jedną ręką a drugą nosił moją torbę, kiedy przechadzaliśmy się alejkami parku. Moja dłoń spoczywała na jego boku, wypoczywając w wygodnej pozycji, nie stresując się czy ktoś nas zobaczy. Było już zbyt ciemno by robić dokładne zdjęcia.

         - Skończyłem wreszcie sprzątać MWB. Przenocujesz dzisiaj? Twoje ubrania powinny wciąż gdzieś się znaleźć.

     ... No tak. Przecież dopiero, co wrócił. Wciąż się przeprowadzał. Było mi głupio za moje poprzednie przypuszczenia.

          - Pozwól mi zapytać rodziców- powiedziałam miękkim i spokojnym tonem, chociaż w środku się we mnie gotowało.

          Nie tylko znowu miałabym zobaczyć jego dom, ale i również ponownie w nim przenocować. Spać w pościeli pachnącej Fransem obejmowana przez jego ciepłe ramiona. Usłyszeć jak mamrocze przez sen i budzi mnie słodkimi szeptami... Na samą myśl moje policzki stały się czerwone.

         - Zadzwonisz?- Przerwał mój natłok myśli.

         Na szczęście było zbyt ciemno by zobaczył moją twarz.

I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz