Dodatek nr 3 (Alice) -Wspólne wieczory-

13 1 2
                                    

     Siedziałam na fotelu, tuląc się do mojego pluszowego kocyka. Było lato, ale dzisiejszy wieczór był naprawdę chłodny, więc nie potrafiłam opuścić mojego miejsca nawet na krok. Frans z kolei był moim zupełnym przeciwieństwem. W pełni zadowolony ze spadku temperatury latał po domu z mrożoną herbatą.

     Znajdowaliśmy się obecnie w jakimś domku na wynajem w województwie pomorskim, do którego zwiodły nas odtworzone Słowiańskie Osady oraz Kamienne Kręgi. Czy to dziwne, że zamiast zagranicy wybraliśmy północ Polski? Nie dla nas. Woleliśmy skupić się w te wakacje na historii naszych przodków, a więc kulturze Słowian. Zwiedzanie ustawionych drewnianych domków urządzonych na wzór dawnych dokumentów oraz przesympatyczny przewodnik sprawili, że czas był niezapomniany.

   - Nie jestem w stanie znaleźć słowiańskiego potwora, do którego byłbyś podobny- rzuciłam po dłuższym zastanowieniu, kiedy usłyszeliśmy pierwszy wykład.

   - Ja z kolei wiem, kim ty byś była, moja przepiękna kusicielko. Rusałką.

   - Frans, wolałabym nie umierać młodo i przed ślubem...

   - Chodzi tylko o kusicielstwo, Ali. Twoja uroda nie ma sobie równych...

   - Nie mogę nic dla Ciebie znaleźć. Jesteś zbyt ładny, jak na potwora!- Przerwałam mu.

   - Ali, chodź się przytul!- Powiedział i szybko wziął mnie w ramiona.

     Staliśmy tak jakiś czas i może dalej byśmy stali, gdyby nie niepohamowany język Fransa:

   - Wiem, kim byłaby Patricia. Marą senną, dręczącą Katherine.

   - Ha, ha, ha- wybuchnęłam głośnym śmiechem.- Może masz rację, ale nie mów Pat, że to powiedziałam!

   - Milczę, jak grób.

   - ... Katherine byłaby Południcą.- Wyrwało mi się, kiedy przypomniałam sobie lekcje matematyki.

     Frans jeszcze długo potem nie mógł przestać się śmiać.

     Wróćmy jednak do teraźniejszości. Podwijałam właśnie nagie stopy, żeby znajdowały się jeszcze bardziej pod kocem, kiedy Frans wszedł do pomieszczenia z parującą herbatą.

   - Proszę, Kochanie- powiedział, podając mi kubek, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

   - Jesteś idealny- powiedziałam do niego po wzięciu pierwszego łyku.

   - Za dużo mówisz, za mało mnie przytulasz!- Udał naburmuszenie.

     Tylko taka prośba, mogła sprawić, że wstałam z fotela i łapiąc Fransa za rękę, przeszłam na kanapę, aby pomieścić nas oboje. Mój Profesor położył sobie mnie na kolanach i schował swój podbródek w zagłębieniu mojego ramienia.

   - Idealnie- zamruczał.

     Opierał swoje dłonie na mojej talii, a ja szybko przykryłam jego ręce swoimi, rozkoszując się wygodną pozycją. Było mi ciepło nie tylko fizycznie- czułam się, jakby każda moja najgłupsza myśl dostała swój własny wełniany szaliczek.

   - Mogę tak siedzieć do końca świata- wyznałam, od razu żałując, kiedy dostrzegłam przebiegły uśmieszek na twarzy Fransa.

   - Ja chyba wolałbym robić coś bardziej niegrzecznego...- Zaczął przenosić swoje ręce na moje biodra.- Bardzo rozgrzewającego.

     Poczułam, jak moje policzki czerwienieją i od razu ukryłam twarz w dłoniach. Uwaga! Doszło do przegrzania organizmu. Jest lato, a myśli dostały jeszcze puchowe kurtki.

   - Oh, mam wrażenie, że właśnie o czymś pomyślałaś, Panienko Alice.

   - Frans, zlituj się!

   - Nie ma takiej opcji- powiedział, wyrywając mi kubek z dłoni, odkładając go na stolik i przerzucając nas do pozycji leżącej.

   - Ah!- Krzyknęłam zaskoczona.

   - Zabawmy się, Kochanie.

     Nie potrafiłam mu nic odpowiedzieć, dlatego musiałam przejść na mowę gestów. Pocałowałam go. 

I want you to be hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz