Rozdział 13

12 2 0
                                    

Wchodząc do szatni zetknęłam się ze spojrzeniami dziewczyn z drużyny Amandy. Zignorowałam je i udałam się do wolnej szafki zostawiając w niej swoją torbę. Przebrałam się sprawnie i usiadłam na ławce czekając na liderkę, która lada moment się pojawiła.

- Wszystkie gotowe? – zapytała zdeterminowana. – Mikeyla?

- Jestem tutaj. Przyszłam tak jak obiecałam.

- Dobrze. Dziewczęta przywitajcie Mikeylę z należytym jej szacunkiem. W związku z ostatnimi okolicznościami zajmie puste miejsce. Mam nadzieję, że nasza współpraca się ułoży. Musimy dać z siebie wszystko na nadchodzącym meczu dla naszych chłopców, ale i dla naszej kochanej Jenny. Poświęćmy jej minutę ciszy – każda z nich zamknęła oczy i stała w skupieniu. Oddawały jej hołd jakby była kimś naprawdę ważnym, cenionym, dokonała czegoś wielkiego. Czułam się dziwnie, ale poniekąd rozumiałam intencję tego aktu – A teraz czas rozpocząć trening.

Szłam na samym końcu całej tej gromady. Kiedy weszłyśmy na boisko dostrzegłam Willa i Connora, którzy stali na środku murawy i czekali na swoją kolej w pchnięciu kulą. Oni także mnie zobaczyli i podnieśli rękę w celu przywitania się. Odwzajemniłam gest, a potem posłałam Willowi środkowy palec, gdy zobaczyłam, jak parodiuje cheerleaderki. Od Connora też mu się dostało, pchnął go lekko w bok, przez co stracił równowagę i prawie upadł. Później kręcąc głową i śmiejąc się spojrzał się na mnie.

- Mikeyla? – Amanda popatrzyła na mnie srogo. – Nie możemy się rozpraszać. To pierwsza zasada. Trening to poważna sprawa, nic nie może nas wytrącić z rytmu. Rozumiesz to?

- Jasne.

- To dobrze. Na początek chciałabym jeszcze raz z bliska zobaczyć, co potrafisz.

- Nie ma sprawy – wyszłam przed szereg i ustawiłam się bokiem do dziewczyn i Amandy. Rozciągnęłam się, a potem rozluźniłam mięśnie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze. Gdy otworzyłam oczy nabrałam rozbiegu, po czym zrobiłam potrójne salto do przodu, a na sam koniec mostek. Następnie z mostka przeniosłam nogi to tyłu, co wyglądało jak spowolnione salto. – Czy to wystarczy? – pewna siebie spojrzałam na Amandę.

- Tak. Tak jak myślałam, jesteś bardzo dobrze rozciągnięta. Teraz musisz nauczyć się układu. Stań na razie z boku i przypatrz się, gdy będziesz gotowa dołączysz.

- Ma się rozumieć.

- Wspaniale. To do dzieła dziewczęta. Gotowe? I raz, dwa, trzy... - układ był prosty, dzięki czemu szybko go zapamiętałam. Widziałam po Amandzie, że była pod wrażeniem moich umiejętności sportowych, ale i pamięciowych. Trening trwał ze dwie godziny, dłużej niż zajęcia Willa i Connora. Po zakończonej lekcji Connor wrócił na boisko i usiadł na trybunach wywołując tym poruszenie dziewczyn z drużyny, które starały się jak najlepiej przed nim wypaść. I to tyle z „nierozpraszania się". Po skończonym treningu niektóre z nich zamachały do niego w trakcie drogi do szatni. Zabrałam swoją butelkę wody i poszłam w jego stronę.

- Widzę, że masz już fanki – odparłam z ironią.

- Bez przesady.

- Nie powinieneś tu na mnie czekać.

- Jesteśmy razem w kole teatralnym, plus powiedziałem już reszcie, że tworzymy scenariusz. Spokojnie, wciąż wszyscy myślą, że nie przepadamy za sobą.

- Niech ci będzie. Pójdę się przebrać i wezmę swoje rzeczy. Widzimy się przy samochodzie.

- Do zobaczenia.

Szybkim krokiem doszłam do szatni, która była już prawie pusta. Wolałam, by wszyscy już wyszli ze szkoły i tak też się stało. Znalazłam samochód Connora, a kiedy mnie zobaczył wysiadł i przeszedł na drugą stronę auta otwierając mi drzwi.

Blask Księżyca (tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz