Wchodząc do szatni zetknęłam się ze spojrzeniami dziewczyn z drużyny Amandy. Zignorowałam je i udałam się do wolnej szafki zostawiając w niej swoją torbę. Przebrałam się sprawnie i usiadłam na ławce czekając na liderkę, która lada moment się pojawiła.
- Wszystkie gotowe? – zapytała zdeterminowana. – Mikeyla?
- Jestem tutaj. Przyszłam tak jak obiecałam.
- Dobrze. Dziewczęta przywitajcie Mikeylę z należytym jej szacunkiem. W związku z ostatnimi okolicznościami zajmie puste miejsce. Mam nadzieję, że nasza współpraca się ułoży. Musimy dać z siebie wszystko na nadchodzącym meczu dla naszych chłopców, ale i dla naszej kochanej Jenny. Poświęćmy jej minutę ciszy – każda z nich zamknęła oczy i stała w skupieniu. Oddawały jej hołd jakby była kimś naprawdę ważnym, cenionym, dokonała czegoś wielkiego. Czułam się dziwnie, ale poniekąd rozumiałam intencję tego aktu – A teraz czas rozpocząć trening.
Szłam na samym końcu całej tej gromady. Kiedy weszłyśmy na boisko dostrzegłam Willa i Connora, którzy stali na środku murawy i czekali na swoją kolej w pchnięciu kulą. Oni także mnie zobaczyli i podnieśli rękę w celu przywitania się. Odwzajemniłam gest, a potem posłałam Willowi środkowy palec, gdy zobaczyłam, jak parodiuje cheerleaderki. Od Connora też mu się dostało, pchnął go lekko w bok, przez co stracił równowagę i prawie upadł. Później kręcąc głową i śmiejąc się spojrzał się na mnie.
- Mikeyla? – Amanda popatrzyła na mnie srogo. – Nie możemy się rozpraszać. To pierwsza zasada. Trening to poważna sprawa, nic nie może nas wytrącić z rytmu. Rozumiesz to?
- Jasne.
- To dobrze. Na początek chciałabym jeszcze raz z bliska zobaczyć, co potrafisz.
- Nie ma sprawy – wyszłam przed szereg i ustawiłam się bokiem do dziewczyn i Amandy. Rozciągnęłam się, a potem rozluźniłam mięśnie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze. Gdy otworzyłam oczy nabrałam rozbiegu, po czym zrobiłam potrójne salto do przodu, a na sam koniec mostek. Następnie z mostka przeniosłam nogi to tyłu, co wyglądało jak spowolnione salto. – Czy to wystarczy? – pewna siebie spojrzałam na Amandę.
- Tak. Tak jak myślałam, jesteś bardzo dobrze rozciągnięta. Teraz musisz nauczyć się układu. Stań na razie z boku i przypatrz się, gdy będziesz gotowa dołączysz.
- Ma się rozumieć.
- Wspaniale. To do dzieła dziewczęta. Gotowe? I raz, dwa, trzy... - układ był prosty, dzięki czemu szybko go zapamiętałam. Widziałam po Amandzie, że była pod wrażeniem moich umiejętności sportowych, ale i pamięciowych. Trening trwał ze dwie godziny, dłużej niż zajęcia Willa i Connora. Po zakończonej lekcji Connor wrócił na boisko i usiadł na trybunach wywołując tym poruszenie dziewczyn z drużyny, które starały się jak najlepiej przed nim wypaść. I to tyle z „nierozpraszania się". Po skończonym treningu niektóre z nich zamachały do niego w trakcie drogi do szatni. Zabrałam swoją butelkę wody i poszłam w jego stronę.
- Widzę, że masz już fanki – odparłam z ironią.
- Bez przesady.
- Nie powinieneś tu na mnie czekać.
- Jesteśmy razem w kole teatralnym, plus powiedziałem już reszcie, że tworzymy scenariusz. Spokojnie, wciąż wszyscy myślą, że nie przepadamy za sobą.
- Niech ci będzie. Pójdę się przebrać i wezmę swoje rzeczy. Widzimy się przy samochodzie.
- Do zobaczenia.
Szybkim krokiem doszłam do szatni, która była już prawie pusta. Wolałam, by wszyscy już wyszli ze szkoły i tak też się stało. Znalazłam samochód Connora, a kiedy mnie zobaczył wysiadł i przeszedł na drugą stronę auta otwierając mi drzwi.
CZYTASZ
Blask Księżyca (tom 1)
Mystery / ThrillerIdealna rodzina, idealny dom, idealna szkoła, idealne miasto, zero zmartwień... Tak mogłoby się wydawać wszystkim, którzy znają Connora. Czy tylko on zauważa, że jego rzeczywistość jest zupełnie inna? Czy tylko on nie wie, jaką drogą powinien podąży...