Po wyjściu Connora zastanawiałam się nad tym, co mi powiedział. Nie była to łatwa decyzja do podjęcia, gdyż miałam świadomość, jakie konsekwencje mogą z niej wyniknąć. W głębi serca czułam, że miał on dobre intencje i był godny zaufania, że być może potrafiłby mi pomóc, nawet jeśli nie zdradziłabym mu całej prawdy o mnie. W pewnych aspektach byliśmy do siebie podobni, dzięki czemu rozumieliśmy się. Z drugiej strony, trzeźwo na to patrząc, pomijając wszelkie uczucia wiedziałam, że niosłoby to ze sobą ogromne niebezpieczeństwo. Istniało ryzyko, że dowiedziałby się o wiele więcej niż powinien, przez co znalazłby się na celowniku tak samo jak Rose, Riley i Will. Gdyby cokolwiek im się stało nie darowałabym sobie tego. Każde z nich było dobrym człowiekiem i nie zasługiwało na okrutny los, jaki nad nimi wisiał, jedynie dlatego, że wiedzieli kim byłam ja, Francesco, Amelia i David. To samo mogło czekać Connora, stałby się kolejną osobą, którą musiałabym chronić. Co więcej, utrudniłoby to jeszcze bardziej moją sytuację. Wraz z tymi obawami przychodziła mi myśl o usunięciu im wszystkich wspomnień związanych ze światem nadprzyrodzonym. Dla mnie ten sposób był ostatecznością. Wyglądał on na zupełnie bezpieczny i łatwy do zrealizowania. I był, jeśli chodzi o błahe sprawy, jak przekonanie kogoś do czegoś, jednak, wymazanie czy zmiana wspomnień nie była już taka prosta. Nie chciałam, by zostali skrzywdzeni w ten sam sposób co ja. Istotna była jeszcze jedna kwestia. Im bardziej próbowałam wyrzucić Connora ze swojego życia, stawało się to coraz trudniejsze do zrealizowania. Może, gdybym zmieniła taktykę, nie starała się go na siłę unikać, upilnowałabym go na tyle, że nie dowiedziałby się o niczym więcej. Musiałabym być co prawda jeszcze bardziej ostrożna niż dotąd. Najlepiej będzie jak prześpię się z tymi myślami i ostateczną decyzję podejmę jutro. Nie żałowałam tego, że wpuściłam go wczoraj do domu, że spędziłam z nim czas, podobała mi się ta odmiana. Poczułam się tak ludzko, zwyczajnie. Najwidoczniej miało to swój pozytywny odzew, skoro przespałam pierwszy raz całą noc. Ciekawe czy dzisiejszy sen upłynie mi spokojnie. Miałam nadzieję, że tak będzie. Resztę dnia poświęciłam na przeanalizowanie notatek przyniesionych przez Connora. Postarał się chłopak, z każdego przedmiotu zrobił dokładne, poukładane notatki, tak jakby zamiast uczestniczyć w swoich zajęciach poszedł na moje. Oby tak się nie okazało, bo to byłoby jeszcze dziwniejsze. Po nauce spróbowałam zadzwonić jeszcze raz do Francesco, ale wciąż nie odpowiadał. Zaczęłam się martwić, jednak starałam się nie popaść w jakieś większe nerwy. Zanim się obejrzałam nastała noc i znalazłam się w swoim łóżku. Niestety nic nie uległo zmianie. Około czwartej nad ranem obudziły mnie nękające koszmary. Jakim cudem wtedy nic się nie zadziało, a teraz znów było to samo, co wcześniej? To było niczym jak psychiczna tortura, która nie miała swojego końca. Zabrałam się za ćwiczenia, a później za sprzątanie, następnie przejrzałam jeszcze raz porządnie notatki od Connora. Ponownie zaczęłam rozpatrywać wszystkie za i przeciw. Mój ciąg myśli przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Francesco! – wręcz krzyknęłam do słuchawki.
- Hej, Mikeyla. Przepraszam cię, że nie było ze mną kontaktu. Trochę się działo.
- Co takiego? Wszystko w porządku?
- Tak, spokojnie. Dużo roboty, spotkania, różne przypadki, które wymagały omówienia. Niestety pracujemy nad pewną sprawą, nie mogę zbyt wiele zdradzać. Ten weekend był dość napięty.
- Myślałam, że pojechałeś na szkolenie.
- I pojechałem, jednak wynikła pewna sytuacja, którą ja i inni policjanci musimy się zająć.
- Rozumiem.
- Niestety, wiąże się to z przedłużeniem się mojego wyjazdu... mam nadzieję, że nic się nie dzieje pod moją nieobecność? Nigdy nie byłaś sama aż tak długo. Wszystko okay u ciebie?
CZYTASZ
Blask Księżyca (tom 1)
Misteri / ThrillerIdealna rodzina, idealny dom, idealna szkoła, idealne miasto, zero zmartwień... Tak mogłoby się wydawać wszystkim, którzy znają Connora. Czy tylko on zauważa, że jego rzeczywistość jest zupełnie inna? Czy tylko on nie wie, jaką drogą powinien podąży...