Rozdział 2

21 3 0
                                    

Chłód przeszył całe moje ciało. Powolnie otworzyłam oczy, a przed nimi ukazała się ściana z ciemnej cegły. Po mojej lewej stronie znajdowały się ciężkie, dębowe drzwi zamknięte na wszystkie spusty. Odwróciłam wzrok na prawo i spostrzegłam stół pełen noży oraz innych ostrych narzędzi wraz z dziwnymi buteleczkami zawierającymi różnokolorowe płyny. Skąd znam ten widok? Mój oddech przyśpieszył, źrenice rozszerzyły się, spróbowałam poruszyć rękami i nogami, ale nie mogłam. Byłam przykuta do krzesła. Moje ręce, nogi i szyję oplatały mocne żelazne kajdany. Próbowałam szamotać się z nimi, by się uwolnić, jednak było to niewykonalne. Wiedziałam już gdzie byłam, wszystko wróciło. Te krzesło, stół, drzwi, ściany i małe okno za mną, z którego wpadały znikome ilości światła. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, a wtedy usłyszałam kroki za drzwiami. Musiałam się wybudzić... musiałam i to teraz, zanim będzie za późno... nie chciałam, by nastąpił ciąg dalszy... wiedziałam, co będzie dalej i nie chciałam tego powtarzać. No dalej wybudź się! Kroki stawały się coraz głośniejsze.... no już.... znów zaczęłam się nerwowo tarmosić... drzwi powoli zaczęły się otwierać, a ja wydobyłam z siebie potworny krzyk...

- Już spokojnie! Mikeyla! Oddychaj!

Obudziłam się w swoim pokoju, a przed moimi oczami ukazał się Francesco. Starałam się uspokoić oddech, ale nie mogłam... Francesco podał mi moje leki na uspokojenie. Wzięłam je i popiłam wodą z kubka. Francesco dotknął moich pleców, a moje ciało automatycznie się odsunęło. Łzy spływały mi po policzkach, ledwo przełykałam ślinę, a wzrok skupiłam na ścianie naprzeciwko mnie w swoim pokoju. Nic nie czułam. Siedziałam, nie wypowiadając ani jednego słowa...

- Mikeyla? Mikeyla słyszysz mnie? – z tego stanu wyrwał mnie głos Francesco. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam. Zamknęłam oczy, wzięłam oddech i przełknęłam ślinę.

– Tak słyszę, już słyszę. Jestem w swoim pokoju, prawda?

- Tak, jesteś... my jesteśmy – poprawił się. Skinęłam głową.

- Pójdę do łazienki przemyć twarz...

- Dobrze... - przytaknął. Kiedy wstawałam lekko się zachwiałam. – Powoli... uważaj.

Skierowałam się do łazienki, do której drzwi miałam w swoim pokoju. Weszłam, odkręciłam kran, z którego wypłynęła woda. Włożyłam swoje ręce do letniej wody, poczułam, jak strumień spływa po moich dłoniach. Spojrzałam na siebie w lustrze, a łzy znów się polały. Nienawidziłam tego widoku. Szybko obmyłam moją twarz wodą, wytarłam ręcznikiem i wzięłam głęboki oddech, nie spoglądając już w lustro. Wróciłam do Francesco, który wciąż siedział na moim łóżku wyczekując, aż wyjdę z łazienki. Minę miał taką samą jak co noc, gdy budził mnie kolejny koszmar z przeszłości.

- Która godzina? – spytałam niewzruszona.

- Czwarta. Dziś spałaś trochę dłużej niż zwykle. To już postęp – próbował mnie pocieszyć. - Spróbujesz się jeszcze zdrzemnąć?

- Nie. Pójdę do kuchni, zrobię herbatę i może jakoś poćwiczę. Tak zrobię – odrzekłam, jakbym chciała przekonać samą siebie, że zdarzenie sprzed chwili nie miało miejsca.

- Chcesz porozmawiać?

- Nie, Francesco. Nie chcę. Muszę pobyć sama, połóż się. Zaufaj mi dam sobie radę, nic mi nie jest.

- Jesteś pewna?

- Tak, w stu procentach. To był tylko nic nieznaczący koszmar i tyle.

Blask Księżyca (tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz