Rozdział 17

14 3 0
                                    

Szłam przed siebie wolnym krokiem obserwując wschodzące słońce, które wznosiło się coraz wyżej. Promienie oświetlały moją skórę, jednak nie mogłam poczuć ich ciepła. W porównaniu do marzeń innych, moje było dość minimalistyczne. Moim głębokim pragnieniem było ponowne poczucie choć jednego promyka słońca na swojej skórze. Oddałabym wszystko za prawdziwie szczęśliwe i spokojne życie. Byłam zmęczona uciekaniem i ukrywaniem się. Czy kiedykolwiek ono się skończy? Patrząc prawdzie w oczy nie wiem, czy na to zasługuję. Gdziekolwiek nie pójdę śmierć i zniszczenie podążały za mną. Kiedy dochodziłam do centrum miasta, skryłam się w bocznych uliczkach. Stamtąd przez chwilę patrzyłam na działania policji i strażaków mające na celu dojście do sedna zdarzeń, jakie miały miejsce dzisiejszej nocy. Starali się jak najlepiej oszacować straty i uprzątnąć zniszczenia. Na pewno minie sporo czasu, zanim Ghostland odzyska swoją świetność. Miałam nadzieję, że nie zginęło zbyt wielu ludzi, a ranni otrzymali należną im pomoc. Jeden demon potrafił doprowadzić do czegoś takiego, to co dopiero cała ich armia? Nie wspominając o moim ojcu i jego lojalnych, okrutnych podwładnych. Wyobrażenie sobie tego aż ścisnęło mi serce. Odwróciłam się i starając się przejść niepostrzeżona ruszyłam do domu. Davida słyszałam już z końca ulicy, kompletnie odchodził już od zmysłów.

- Zbyt długo jej nie ma. Naprawdę nie rozumiem czemu pozwoliłeś jej zostać i powiedzieć o wszystkim temu chłopakowi. Nie znamy go. Nie wiemy, jak zareagował i co zrobi. Nie wiemy czy można mu zaufać. Mam dość czekania, nie mamy wyboru, musimy to zrobić.

- Zrobić co dokładnie? – zapytałam od razu po wejściu do środka i ponuro spojrzałam na Davida.

– Nareszcie! – krzyknął.

- I jak poszła rozmowa? – wtrąciła Amelia.

- Chyba dobrze.

- Chyba? – David zapytał poddenerwowany.

- Chyba, bo nie wiem, co Connor postanowi odnośnie jego wyjazdu. Powiedziałam mu całą prawdę. Wyjaśniłam, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z tej sprawy. Dałam mu czas na przemyślenie tego, co usłyszał. A oprócz tego ponownie zasugerowałam wyjazd w bezpieczniejsze miejsce. Tym razem, wie czemu, dlatego jest większa szansa, że opuści miasto na dobre i zapomni o całej sprawie. Obiecał, że nikomu nie wygada o nas i o naszym świecie.

- I tak po prostu być może wyjedzie i nie zdradzi nikomu naszych sekretów? Tak? Naprawdę myślisz, że po tym, czego się dowiedział i doświadczył zachowa wszystko dla siebie?

- Czemu jesteś do niego tak negatywnie nastawiony?! Jak do tej pory nic nie zrobił złego! Ufam mu!

- O świetnie! Ufasz mu! – odparł z ironią. – Dobrze wiemy, jak skończył się ostatni raz, kiedy komuś zaufałaś bezgranicznie!

- David! – krzyknęła na brata Amelia podnosząc się z kanapy.

- Co?! Powiedziałem to, o czym wszyscy myślą, a nie mają odwagi powiedzieć – spuściłam swój wzrok w podłogę, kiwałam nerwowo głową, zaciskając wargi i westchnęłam.

- Jesteś hipokrytą, wiesz? – posłałam mu wrogie spojrzenie. – To samo, co powiedziałeś o Connorze równie dobrze możesz powiedzieć między innymi o Willu, Rose czy nawet Riley, do której jak wszyscy wiemy coś czujesz. Ufasz jej. Czemu wszelkie swoje obawy kierujesz właśnie do Connora, co? Dlatego, że jego rodzina jest sławna i istnieje większe prawdopodobieństwo, że mu uwierzą? A Will, Rose i Riley nie mają aż takich wpływów, więc idąc twoim tokiem myślenia, można powiedzieć, że są nikim, więc nikt nigdy im nie uwierzy w to, co wiedzą? O to ci chodzi? Bo jeśli tak, to nie musisz się martwić, gdyż jego rodzina się go wyrzekła.

- Co? Skąd wiesz? I dlaczego to zrobili? – spytała Amelia. Francesco zaś, który wciąż nie odezwał się ani słowem popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

Blask Księżyca (tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz