Rozdział 8

14 3 0
                                    

W ostatnich dniach panowało ogromne napięcie, wiele się wydarzyło. Każde z nas myślało, że przyszedł czas na złapanie oddechu, że będziemy mogli skupić się na mniej poważnych sprawach. Zasługiwaliśmy na to, po całym tym nerwowym procesie, podczas którego udało się ukarać odpowiednio Breta i jego rodziców, jak również rodzinę Ethana. Nie wspominając o dość kłopotliwej sprawie z Connorem. Na szczęście daliśmy radę, wygraliśmy z Bretem, a pojedynek Willa i Connora z wampirami nie przyniósł żadnych negatywnych jak dotąd skutków. Ostatnie czego byśmy się spodziewali w tym intensywnym miesiącu to samobójstwo Jenny Richards.

- Nie mogę w to uwierzyć... aż braknie mi słów...

- Nie tylko tobie Rose. Nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie Jenny Richards popełni samobójstwo – Riley pokręciła głową i przetarła dłońmi twarz.

- Znaliście ją? – spytał Connor.

- Z widzenia, raczej się do nas nie odzywała. Była wiceprzewodniczącą składu cheerleaderek, przez co cieszyła się popularnością. Dobrze się uczyła, otaczała się zaufanymi ludźmi, z rodzicami też nie miała problemów. Wszystko było takie...

- Idealne? – dokończył.

- Tak – Riley przytaknęła.

- Czasem, to, co wydaje się być idealne, wcale takie nie jest – odparł ze smutkiem. – Wiem
z doświadczenia – Rose i Riley patrzyły na niego pytająco, ale żadna nie odważyła się go zapytać o to wprost. – Długa historia – odpowiedział krótko.

- Ciekawe w takim razie, co było powodem – zaczął się zastanawiać Will. – Podobno
nie zostawiła żadnego listu czy notki z wyjaśnieniem czemu się zastrzeliła.

- Cokolwiek to było musiała być bardzo zdeterminowana. Ja nie byłabym w stanie strzelić sobie prosto w głowę. Ah... to takie straszne, nie mogę o tym myśleć – powiedziała z przejęciem Rose.

- A co dopiero musieli przeżywać jej rodzice, kiedy ją znaleźli... tego też nie potrafię sobie wyobrazić – Riley zaczęły płynąć łzy po policzkach. – Nie byłam z nią blisko, praktycznie jej nie znałam, ale wydawała się być naprawdę w porządku dziewczyną. Kilka razy rozmawiałam z nią o sprawach organizacyjnych dotyczących meczów i bardzo miło wspominam tę współpracę. Czuję się winna..., że nic nie zauważyłam.

- To nie twoja wina Riley – pocieszał ją Will. – Sama powiedziałaś ledwie ją znałaś, raz czy dwa zamieniłaś z nią dwa słowa, no patrząc po ostatnim twoim przemówieniu pewnie więcej niż dwa słowa – lekko się zaśmiał, ale Riley nie było do śmiechu, dlatego szybko zmienił ton. – Chodzi mi o to, że nawet jej najbliżsi niczego nie zauważyli, to jak ty miałaś?

Connor i Rose także wyrazili swoje wsparcie, jedynie ja po raz kolejny odpuściłam udział w rozmowie. Nie jestem dobra w dyskusji, w szczególności na takie tematy, dlatego wolałam to przemilczeć. Niemniej jednak byłam ciekawa powodu, dla którego Jenny się zabiła. Zapewne za kilka dni zostanie on ujawniony. Teraz miałam inny orzech do zgryzienia, czyli rozmowę z Petersonem.

- Przepraszam, że przerywam. Peterson mogłabym poprosić cię na moment? – podniosłam się z kanapy. Spojrzał na mnie niepewny swojej odpowiedzi, po czym wstał nie wypowiadając ani jednego słowa. Poszliśmy do sali treningowej, sam wybrał to miejsce. Myślałam, że nie będzie chciał tam wracać czy w ogóle być ze mną w jednym pomieszczeniu. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się, trzymałam się od niego z daleka. On powoli robił małe kroki do przodu, wziął oddech, dla niego też musiało być stresujące. Kiedy się odwrócił, spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem, który znałam bardzo dobrze. Nie wiedziałam od czego zacząć, gdy zbierałam się do rozpoczęcia rozmowy, jednak on wyprzedził mnie.

Blask Księżyca (tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz