Budzik od razu postawił mnie na nogi. Raz dwa szybko zabrałam się za jego wyłączenie. Nienawidziłam tego dźwięku. Od razu wprowadzał mnie w stan irytacji. Musiałam go w końcu zmienić, bo wiedziałam, że dłużej go nie zniosę.
- Już musimy wstawać? – ziewająco spytał Connor.
- Taaa... - prawie się przestraszyłam, gdy zobaczyłam siebie w lustrze. Wyglądałam okropnie, moje włosy skierowane były na cztery kierunki świata, a oczy miałam podpuchnięte od spania. Dziś wyglądałam gorzej niż wtedy, gdy się nie wysypiałam.
- Wyglądasz pięknie.
- Jasne.
- Mówię serio, niczym zaspana Miss Universe – zaśmiał się, a ja rzuciłam go poduszką i pokazałam środkowy palec.
- Bardzo śmieszne. I bądź ciszej z łaski swojej.
- Spokojnie, Francesco pewnie jeszcze śpi, jest w pół do siódmej – na nasze szczęście Francesco nie zorientował się, że Connor spał u mnie w pokoju. Kilka razy było bardzo blisko, ale udało nam się uniknąć przyłapania. Nie chcieliśmy kombinować, dlatego trzy czy cztery dni po nocowaniu w bunkrze porozmawiałam z nim i poprosiłam, by nie sprawdzał czy spałam w nocy. Przekonałam go argumentem, że myślenie o tym, że będę obserwowana na pewno negatywnie wpłynie na moje samopoczucie. Co więcej, bardzo źle będę czuła się z faktem, że specjalnie budziłby się, by sprawdzić czy wszystko gra. Oczywiście, poprosiłam go jedynie, by mnie obudził, jeśli nie wstałabym o siódmej godzinie. Zgodził się. W dodatku, kiedy Francesco już zasnął zamykałam ukradkiem swoje drzwi do pokoju. Po rozmowie, razem z Connorem czuwaliśmy w nocy, na wszelki wypadek, gdyby jednak Francesco nie dotrzymał umowy. Na szczęście niepotrzebnie się martwiliśmy. Zresztą ostatnio miał bardzo dużo roboty, siedział do późna w pracy, a do tego pozostawała jeszcze kwestia nierozwiązanej klątwy kamienia. Francesco był przez to kompletnie wyczerpany. Minął niecały miesiąc, a zagadka klątwy wciąż nie została rozwikłana. Przez prawie dwa tygodnie Riley, David i Francesco szukali jakichkolwiek informacji. Niestety bezskutecznie. Z tego względu postawili na metodę prób i błędów, próbując każdego zaklęcia z różnych kultur, które miało na celu zdjęcie klątwy z obiektów czy osób. Jak na złość i to nie przynosiło żadnych rezultatów. – Kurna, a to co było do cholery? – z myśli wyrwał mnie strzał dobiegający z dołu.
- To chyba znaczy, że Francesco jednak nie śpi – spojrzeliśmy się po sobie i momentalnie Connor zaczął się szybciej zbierać. Ostrożnie zaczął wychodzić przez okno, ale z nerwów osunęła mu się noga i zleciał na ziemię. Chwilę leżał na podłodze, kaszląc i próbując złapać oddech. Powoli wstał na nogi i bezgłośnie dał znać, że nic mu nie jest. Uspokoiłam się. Wziął leżącą obok niego torbę i odszedł. Ja za to poszłam na dół sprawdzić, co właściwie się stało. W drodze, na schodach nagle musiałam się szybko schylić. Dobrze, że miałam szybki refleks.
- O mój Boże! Mikeyla! Nic ci nie jest?
- Nie – spojrzałam na ścianę, na której widniała okrągła dziura, przez którą mogłam zobaczyć fragment kuchni. – Ale mogło! Co jest?!
- Wybacz – powiedział z zakłopotaniem Francesco. – Te zaklęcie odbiło się od kamienia.
- Więc... na kamieniu wciąż ciąży klątwa...
- Tak. I to było już nasze przedostatnie możliwe zaklęcie – stwierdził David.
- Jakie jest ostatnie? – spytałam zerkając na księgę, z której korzystali.
- Ostatnie jest jednym z najpotężniejszych, ale żeby zadziałało wymaga to dodatkowej siły księżyca, czyli potrzebujemy pełni, która jest jutro. To już nasza ostatnia deska ratunku – David był pod denerwowany z powodu bezsilności. – Ktoś naprawdę się postarał.
CZYTASZ
Blask Księżyca (tom 1)
Mystère / ThrillerIdealna rodzina, idealny dom, idealna szkoła, idealne miasto, zero zmartwień... Tak mogłoby się wydawać wszystkim, którzy znają Connora. Czy tylko on zauważa, że jego rzeczywistość jest zupełnie inna? Czy tylko on nie wie, jaką drogą powinien podąży...