Rozdział 14

9 2 0
                                    

Francesco przez następne dziesięć minut siedział naprzeciwko mnie na kanapie przetwarzając wszystkie informacje, które mu przekazałam. Nie wyglądał na zachwyconego, byłam przygotowana na taką reakcję.

- Proszę, powiedz coś.

- Nie wiem, co powiedzieć – nerwowo wypuścił z siebie powietrze. – Braknie mi słów.

- Rozumiem to. Kto by pomyślał, że wydarzy się coś takiego. Nawet jeśli staram się trzymać z daleka od kłopotów one same przychodzą do mnie czy tego chce czy nie.

- Gdybym wtedy odebrał twoje telefony...

- Co byś zrobił? Nic nie poradziłbyś na to, co się wydarzyło. Najważniejsze jest to, że tymczasowo sprawa jest rozwiązana i czuje się dobrze, Will tak samo i nikomu więcej nic się nie przytrafiło od tamtego czasu.

- Kamień jest u Davida, tak?

- Tak. Teraz, gdy wróciłeś możemy spróbować zdjąć z niego klątwę.

- Nie „my", tylko ja. Ty powinnaś trzymać się od tego z daleka.

- Co? Czemu? Mogę przecież ci pomóc. Ta klątwa pewnie liczy sporo lat i dla jednego czarownika może być to o wiele za dużo. Będziesz potrzebował wsparcia.

- Dam radę. Tymczasem ty skupisz się na nauce i szkole.

- Jeśli chodzi o to...

- Coś się jeszcze stało pod moja nieobecność? - zapytał z lekka spanikowany.

- Nic. Chciałam porozmawiać z tobą o powrocie do praktykowania magii.

- Absolutnie nie.

- Francesco... proszę... - podniósł się z kanapy i zaczął ze zdenerwowaniem krążyć po pokoju.

- Nie. I to koniec tej dyskusji. Wiesz, dlaczego nie możesz używać czarów.

- Tak, ale...

- Żadnego „ale". Wystarczy, że uśpiłaś Connora, wtedy w bunkrze. Nic nie powiedziałem, bo rozumiem, że to była konieczność i nie było to jakieś potężne zaklęcie. Każde zaklęcie zostawia po sobie ślad. Zapomniałaś o tym? Jeden błąd i nas znajdą. Czy od tamtego czasu użyłaś mocy? Tylko nie kłam – patrzył na mnie przez chwilę. – Po twojej minie mam rozumieć, że tak?

- Tak, ale to było nieumyślne. Dwa razy stworzyłam iluzję.

- Co stworzyłaś?

- Iluzję. Za pierwszym razem leżałam na łóżku w swoim pokoju i gapiłam się w sufit. Rysowałam wzrokiem na nim różne konstelacje i tak dalej i zanim się obejrzałam obraz się urzeczywistnił. Trwało to bardzo krótko – na jego twarzy wymalowało się zaintrygowanie

- A za drugim?

- Stało się to samo tylko, że w salonie.

- I to też było nieumyślne?

- Nie – powiedziałam zaciskając zęby. – Nudziło mi się, więc chciałam sprawdzić czy będę w stanie to powtórzyć. Nie wiedziałam, że potrafię takie rzeczy. I się udało. Nic oprócz tego nie zrobiłam – Francesco kręcił głową. – Przepraszam. Nic przez to się nie stało, więc raczej nie było to zbyt widoczne zaklęcie.

- Perypetie z Connorem, używanie bez nadzoru magii i jeszcze do tego klątwa jakiegoś kamienia... po prostu świetnie – mówił to załamując ręce.

- Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że moje koszmary ustały – uśmiechnęłam się.

- Mówisz poważnie? Jesteś pewna?

Blask Księżyca (tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz