Część 27

3 1 0
                                    

Perspektywa Oliwiera

Jechałem do tego szpitala cały w nerwach. Ręce mi się trzęsły, chciało mi się płakać, a w głowie miałem tysiąc myśli na minutę. Mój Kacper chciał się zabić, a wszystko przez tą sukę Marikę. Nie wiem jak mam mu to udowodnić, że to nie ja byłem na tym zdjęciu. Cóż najważniejsze żeby Kacper przeżył, a reszta się wyjaśnij jakoś. Właśnie jadę do szpitala gdzie zabrali mojego chłopaka, a przed oczami wciąż miałem ten przerażający obraz Kacpra leżącego we krwi. Nie chcę by umarł. Musi żyć dla mnie.
15 minut później
Dotarłem właśnie do szpitala i od razu skierowałem się tam gdzie wskazała mi recepcjonistka. Miałem dużo szczęścia, ponieważ od razu spotkałem lekarza, który zajmował się moim chłopakiem.
- Dzień dobry co z Kacprem? - zapytałem od razu.
- Kim Pan jest dla pacjenta? - boże mogliby sobie darować te pytania.
- Chłopakiem co z nim jest? - ponowiłem pytanie.
- Jest w stanie krytycznym. Dwie doby będą decydujące, ponieważ nawet nie wiadomo czy dożyje kolejnego dnia - nogi się pode mną ugięły.
- Mogę do niego wejść? - zapytałem powstrzymując płacz.
- Tak tylko nie na długo i Panie Oliwierze proszę być dobrej myśli - oznajmił i poszedł.
Wszedłem do sali w której leżał Kacper, a widok był naprawdę straszny. Był podłączony do tych wszystkich kabli i urządzeń. Miał też pełno opatrunków. Usiadłem obok, chwyciłem jego rękę modląc się by żył.

Zbuntowany NastolatekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz