Część 38

0 0 0
                                    

Perspektywa Kacpra

No to mamy plan i miejmy nadzieję, że wypali bez żadnych komplikacji. Razem z moim chłopakiem Oliwierem rozpoczęliśmy śledzenie Mariki, a moi rodzice mają się zjawić w trakcie wykonywania całego planu.
- Śledzimy ją od paru godzin - stwierdza Oliwier po tym jak już którąś godzinę za nią idziemy.
- Wiem skarbie, ale może w końcu nas to do czegoś zaprowadzi - mam nadzieję, że faktycznie coś nam to da.
Faktycznie tak jak mówiłem tak też się stało. Śledziliśmy ją i okazało się, że poszła do mojego miejsca pracy, ale niestety obawiam się, że mogła spotkać mojego szafa i co gorsze z nim w ogóle rozmawiać.
- Chodź wejdziemy tylnymi drzwiami żeby nas nie widział - tak będzie bezpieczniej.
Przy okazji zadzwoniliśmy na policję i do moich rodziców tak jak ustaliliśmy.
Niestety na nasze nieszczęście zostaliśmy zauważeni.
- Proszę proszę mój pracownik raczył się w końcu zjawić - usłyszeliśmy głos mojego szefa.
- Łysy ja nie wiem jak ci to wyjaśnić, ale ja....- nie dał mi dokończyć, bo poczułem jak uderza mnie w twarz.
- Ja wszystko wiem tą kobieta mi wszystko powiedziała - tu wskazał na Marikę, która była w siódmym niebie.
- Ja chciałem ci powiedzieć naprawdę - próbuje się tłumaczyć.
- Chuj mnie to obchodzi mnie się w ciula nie robi - zaczął się denerwować co oznaczało, że będzie problem.
- Ej człowieku uspokój się on naprawdę chciał ci powiedzieć, a ta laska mści się na nas i jego rodzinie dlatego w ogóle z tobą gada - tłumaczy mu Oliwier.
- Zamknij się ty pedałku ciebie nikt o zdanie nie pytał - uderzył mojego chłopaka tak mocno, że aż zderzył się ze ścianą.
- Oliwier! - krzyknąłem i podbiegłem do niego.
Całe szczęście, że był przytomny.
- Skarbie nic ci nie jest? Tak strasznie cię przepraszam nie powinienem cię w to mieszać w ogóle - mówię tak szybko, a do moich oczu napływają łzy.
- Spokojnie kochanie nic mi nie będzie - pocieszał mnie próbując wstać.
- Teraz twoja kolej ty tępy gnoju u mnie nie ma tak łatwo rezygnacji - zaczął podchodzić do mnie i wyciągnął broń.
Rozległa się strzelanina, pojawili się ludzie Łysego, policja oraz moi rodzice. Wszystko działało się tak szybko. Nagle ktoś chciał do mnie strzelić i faktycznie rozległ strzał lecz ja nic nie poczułem, ale usłyszałem jak ktoś przede mną pada na ziemię. Ku swojemu przerażeniu okazało się, że to Oliwier osłonił mnie własnym ciałem.
- Oliwier nie błagam czemu to zrobiłeś? - upadłem na kolana.
- Nie mogłem pozwolić ci oberwać - mówił słabo.
Łzy ciekły mi po policzkach i nawet nie zauważyłem gdy obok mnie pojawili się rodzice. Chyba zrozumieli jak bardzo się kochamy, bo nawet moja matka płakała, a wszędzie dookoła nas rozgrywał się dramat.
- Ale to ja miałem oberwać nie ty - coraz trudniej było mi mówić przez płacz.
- Gdy kogoś się kocha to jest się w stanie zrobić dla tej osoby wszystko, wybaczy się wszystko nawet jeśli ma się oddać dla niej życie - mówił coraz ciszej, a jego powieki zaczęły opadać.
- Kotek nie zamykaj oczu i nie żegnaj się ze mną błagam - nie byłem gotowy na to.
- Kocham cię pamiętaj. Zimno mi....- to były ostatnie słowa Oliwiera.
- Nie nie nie Oli wytrzymaj proszę - niech to się tak nie kończy.

Zbuntowany NastolatekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz