1 - leaf.

1.1K 71 62
                                    

Remus biegł przez zatłoczony korytarz, pełny znudzonych uczniów, którzy czasem wgapiali się w niego. Przywykł do tych spojrzeń, w końcu miał tą przyjemność być "tym dziwnym" w szkolnej społeczności.

Kiedy wreszcie dopadł do drzwi pracowni plastycznej - jedynego miejsca w którym mógł być w pełni sobą i w którym czuł się szczęśliwy i ważny - był cały zdyszany i spocony. Otworzył drzwi i w środku zastał chłopaka z kręconymi ciemnymi włosami. Posłali sobie uśmiechy, Remus rzucił szkolną dobrę na wolny fotel, a sam podszedł do Blacka i pochylił się nad jego nową pracą - szkicem jednego z drzew w pobliskim parku. Liście na obrazku opadały, a po dwóch stronach drzewa siedziało dwoje ludzi - dwoje chłopców - którzy wyglądali na zmęczonych i opierali głowy o pień.

- Piękne, Reg. - powiedział Remus i zaczął ustawiać nowe płótno na sztaludze.

Nie wiedział właściwie, co chciał namalować, ale coś na pewno. Potrzebował chwili wytchnienia od szkolnych zajęć.

- Wciąż czegoś mi tu brakuje. - mruknął Regulus i zaczął ścierać coś intensywnie gumką. - A ty co będziesz malował?

- Nie wiem.

Tak wyglądała ich znajomość. Mimo wszystko Regulus był jedyną osobą z którą Remus miał jakieś wspólne zainteresowania i to właśnie z nim najwięcej rozmawiał. Co wcale nie znaczy, że rozmawiali dużo.

Remus sięgnął po pędzel, umoczył go lekko w wodzie, ale nie zrobił nic więcej. Nie wiedział, co namalować. Pustka, kompletne zero pomysłów.

- Reg, masz jakieś sugestie?

- Mówiłem ci, maluj z serca Remusie.

Szatyn westchnął, po czym wziął ołówek i zarysował kontury liścia dębu. Skoro od serca, to będzie od serca. Regulus i tak znał jego tajemnicę.

Użył błękitnego i różnych odcieni różowego. Malował nierówno, ale było to celowe. Gdy Regulus zobaczył początki jego obrazu, uśmiechnął się lekko.

- Wiesz, Remus, cieszę się, że przyszedłem do tej pracowni tamtego maja.

- Tak. Ja też się cieszę.

Chwilę nic nie mówili; nie odczuwali takiej potrzeby. Cisza w ich wypadku była lepsza niż słowa. Po kilku minutach Regulus spytał niepewnie:

- Czyli jestem jedyną osobą, którą wie w tej szkole?

- Tak. I niech tak zostanie.

- Twoje tajemnice są u mnie bezpieczne.

I wrócili do swoich prac. Właśnie tak wyglądała ich znajomość. Remus jednak nie potrzebował niczego więcej. Miał dużą pracownie plastyczną, miał kogoś kogo chyba mógł nazwać przyjacielem i ten przyjaciel akceptował to, że Remus jest osobą trans. Tyle szczęścia w życiu było dla Remusa wystarczające.

Malując, Remus myślał. Myślał o poprzedniej szkole, o problemach które miał i które stworzył.

Rok temu we wrześniu, przeniósł się z innego liceum. Starał się być tutaj niezauważalnym chłopakiem, bez przyjaciół, ale też bez wrogów. Udawało mu się. Wreszcie wyglądał tak, jak chciał. Miał całkiem krótkie włosy i mógł nosić binder, wszyscy zwracali się do niego poprawnymi zaimkami. Było w porządku, a po poznaniu Regulusa w maju - całkiem dobrze. To właśnie Black był jedyną osobą stąd, której powiedział. Regulus to zaakceptował i sam powiedział Remusowi również kilka rzeczy, co zdecydowanie umocniło ich znajomość. Między innymi o Syriuszu.

Syriusz Black nie miał jeszcze 18 lat - dopiero za miesiąc miał mieć urodziny - ale od marca tego roku mieszkał sam w wynajmowanej kawalerce. Podobno rodzice Blacków byli okropni. Remus nie lubił wnikać w problemy innych ludzi - sam miał ich wystarczająco - dlatego wiedział tylko tyle, ile Regulus mu powiedział.

Nagle ktoś nacisnął na klamkę i w drzwiach pojawił się Syriusz Black we własnej osobie. Skórzana kurtka, a pod nią koszulką z logiem jakiegoś zespołu, to był jego znak rozpoznawalny. No i jeszcze glany. Zawsze w nich chodził, nawet w czerwcu. Nie to żeby Remus się przyglądał.

No i jeszcze te lśniące czarne włosy sięgające za ramiona - kolejna wizytówka Blacka. Chociaż ostro zarysowaną szczękę chyba też można do tego zaliczyć...

Cholera, Remus, ogarnij się, pomyślał, po czym jeszcze raz obrzucił Syriusza spojrzeniem i zerknął za osobą stojącą za nim.

- Hej, Lupin. - powiedział James Potter, a Remus szybko spojrzał na niego.

- Hej... - mruknął, wciąż nieprzyzwyczajony do tego, że najlepszy zawodnik w szkolnej drużynie piłkarskiej mówi mu hej.

I to tylko dlatego, że chodzą razem na angielski, a Potter siedzi ławkę za nim.

- Co tu robicie? - spytał ich Regulus. - Wątpię, że przyszliście namalować obraz. Chociaż wyglądało by to komicznie w twoim wykonaniu, Potter.

- Reggie, bądź miły. - upomniał go brat.

- Jestem miły, na tyle na ile potrafię.

Remus wiedział, że to kłamstwo, bo Regulus naprawdę był przekochaną osobą jeśli tylko chciał. Ledwo powstrzymał uśmiech na myśl, że on jest jednym z tych ludzi dla których Reg był miły.

- Reg, mieliśmy iść dzisiaj do mnie, pamiętasz?

- No tak, racja.

- Nie musimy, jeśli nie chcesz, ale chyba powinniśmy pogadać.

- Dobra. - mruknął Regulus. - Tylko skończę jeden element, okej?

- Jasne.

Tak, więc Syriusz Black siadł tuż za płótnem Remusa, na jednym z foteli. A Remus poczuł wielki przyływ stresu z tego powodu.

Co jeśli Syriusz uważa, że to okropny rysunek? A jeśli wie, co oznaczają te kolory? Albo myśli, że różowy to taki babski kolor...To tylko kolory, nic takiego. Boże, przecież każdy używa błękitu i różu, chyba mam paranoję. Po jaką cholerę się przejmuje tym, co myśli obcy człowiek? Przecież nawet go nie znam...

Te i inne zagmatwane myśli przechodziły przez głowę Remusa, ale Syriusz przerwał tą wewnętrzną walkę, mówiąc:

- Ładny liść, Lupin.

- Emm... dzięki? Tak myślę.

- Serio. Ładnie malujesz. I dobrze dobierasz kolory. Chociaż właściwie to się nie znam. Ale skoro to ci ładnie wychodzi, to może mój portret w twoim wykonaniu będzie równie wspaniały. - puścił mu oczko.

Syriusz Black puścił mu oczko. Co się odpierdala?

- Portret? - zdziwił się, ale Black pokiwał głową.

- Aha. Portret. Prosiłem kiedyś Rega, ale nie chciał uwiecznić tej pięknej istoty, którą jestem na papierze, więc może ty byłbyś tak uprzejmy.

- Eee...

- Skończyłem. - oświadczył Regulus, przerywając tą dziwną rozmowę. - Możemy iść, Syriusz. Pa, Remusie. - pomachał mu po czym wyszedł z sali.

Syriusz skierował się za nim, przy drzwiach jeszcze mówiąc:

- Pa, Remusie. Czekam na portret.

Jego oczy gdy mrugał wyglądały naprawdę zjawiskowo. Można było dostrzec każdą drobną zmarszczkę, ale to tylko dodawało mu uroku. Opieranie się o framugę, dawało ten sam efekt.

Może ten portret to nie taki zły pomysł?

_______________
Witam w pierwszym rozdziale tej opowieści. Mam nadzieję, że się przyjmie.

Miłej lektury
~Alex~

pędzlem i ołówkiem. WOLFSTAR & JEGULUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz