Evan Rosier stał przed stajnią i czekał na Pand. Mama kazała mu odebrać jeno, mimo, że miało już 15 lat i na pewno bez problemów dotarłoby do domu. Amelie Rosier należała do tego typu matki, która jest nadopiekuńcza, a jednocześnie ma wywalone na wszystko. Po prostu czasem ma fazę, kiedy przypomina sobie, że ma dzieci i zaczyna się zamartwiać. Kiedy natomiast nie ma tej fazy jest jej całkowicie obojętne czy Evan i Pandora wrócą na noc do domu.
Teraz jednak była na etapie zamartwiania, dlatego grzecznie czekał na swoje rodzeństwo. Nie było to jego wymarzone zajęcie na niedzielne popołudnie, tym bardziej, że wczorajsza impreza była ostrzejsza niż zazwyczaj - za pewne ze względu na Hallowen.
Spojrzał na zegarek i westchnął. Pand powinno wyjść już jakieś 20 minut temu. Evan zdecydowanie bardziej wolałby odsypiać w domu, ale ponieważ Amelie była dzisiaj tą nadopiekuńczą wersją siebie, przejęła się i skarciła go za powrót do domu nad ranem.
Bo przecież to wcale nie tak, że sobotnie imprezy to jego cotygodniowy zwyczaj.
Kochał swoją mamę, ale czasami była naprawdę roztargniona i denerwująca.
- Cześć, Evan! - cienki głos Pand wyrwał go z zamyślenia.
- Czekam od ponad 20 minut! Co ty tam tak długo robiłoś?
Na jeno twarzy pojawił się lekki uśmiech, a Evan wiedział co to może oznaczać. Albo jeździło na swoim ulubionym koniu i wszystko wychodziło nu niesamowicie, albo wreszcie rozmawiało z kimś, kto wydaje się traktować je poważnie, a nie jak dziwaka.
- Dzisiaj do naszej grupy dołączyła nowa dziewczyna. Jest świetna. Świetnie jeździ, i to naprawdę, bo udało jej się ogarnąć Sztorma, wiesz tego konia, z którym nikt sobie nie radzi. Teraz rozmawialiśmy i wydaje się naprawdę miła. O idzie tu! - Pand wskazało na ciemnowłosą postać w przydużej bluzie i leginsach, która zmierzała w ich kierunku.
A Evan zamarł. Czy ona naprawdę musi być wszędzie?
Oczywiście, że tą dziewczyną była Mary Mcdonald, bo któż by inny?
- Cześć, Pand! - pomachała w ich kierunku, chyba niezauważając Evana, który celowo narzucił kaptur i wbił wzrok w ekran komórki tępo przeglądając social media.
Pand podbiegło do niej i zaczęły plotkować o koniach, jeździectwie i trochę o ludziach w szkole. Nic specjalnego, więc Evan słuchał tej paplaniny jednym uchem. Do czasu, aż Mary zapytała:
- Pand, bo tak pomyślałam, że moglibyśmy wyskoczyć jutro po szkole na kawę, co ty na to?
- Z wielką chęcią!
I w tym momencie Evan w jakiś sposób się wkurzył. Nie chodziło o to, że był zazdrosny; Mary Mcdonald nie była nikim ważnym, zwyczajna dziewczyna, która się z nim przespała. Chodziło raczej o to, że później tak perfidnie go odrzuciła, bez żadnych obiekcji. Po prostu powiedziała, że nie jest nim romantycznie zainteresowana i nie szuka związku. To w pewien sposób złamało w nim dotychczasową pewność siebie i myślenie, że większość dziewczyn go chce.
- Nie przystawiaj się do mojego rodzeństwa!
- O, Evan, cześć. - odpowiedziała jakby nigdy nic. - Nie przystawiam się do Pand, bo nie wiem, czy pamiętasz, że nie chciałam z tobą nie dlatego, że ty jesteś nie dla mnie, tylko dlatego, że związki to coś nie dla mnie.
Evan zacisnął wargi. Mary była taka spokojna, pewna siebie, pewna tego co mówi, mimo, że dla wielu było to niezrozumiałe, że aż trochę jej zazdrościł. Zazdrościł jej tego, że te wszystkie granice i zasady, które wyznawała, były jej własnymi. Sama je ustalała, nie bała się wyłamywać z tych wszystkich ciasnych tabelek, które narzuca społeczeństwo.
CZYTASZ
pędzlem i ołówkiem. WOLFSTAR & JEGULUS
FanfictionRemus Lupin jest introwertycznym chłopakiem, który kocha malować i rysować, nienawidzi wuefu, a jedyna znajomość jaką zdołał nawiązać przez cały rok to ta z Regulusem Blackiem. Regulus pod wieloma względami jest podobny do Lupina. Szkicowanie to jeg...