8. Podpal drzewo, a spłoniesz w lesie

2.6K 154 156
                                    

– Cóż, twój dobry kolega nie wysłał mi żadnego potwierdzenia odnośnie usunięcia wszystkich dowodów – oświadczył Baxton, szturchając nogą Konopskiego, by ten się wybudził

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Cóż, twój dobry kolega nie wysłał mi żadnego potwierdzenia odnośnie usunięcia wszystkich dowodów – oświadczył Baxton, szturchając nogą Konopskiego, by ten się wybudził.

Wykończony fizycznie Mikołaj uniósł główę, wrogo spoglądając na starszego mężczyznę. Chwilowo zapomniał o wodzeniu Baxtona za nos, by przywołać jego łagodną osobowość.

– Dochodzi dwudziesta. Widzę, że nadal nie tknąłeś śniadania. – zauważył Baxton. – Czyżbyś nie przepadał za jajecznicą?

– A czym mam, kurwa, jeść? Stopami? – warknął Konopski. – Przecież przywiązałeś mi ręce do ściany.

– Cholera, rzeczywiście – mruknął Baxton, odpalając papierosa. – Dobrze, że nie piłeś wody, bo posikałbyś mi się w tej piwnicy.

– Bardzo zabawne – rzucił sarkastycznie Mikołaj, próbując na siłę popłakać się przed oprawcą.

Baxton prędko spostrzegł łzy na policzkach młodzieńca. Widok ten delikatnie wzbudził w nim poczucie winy. Mur powoli zaczął się sypać.

– Ej, młody. Przestań się mazać – nakazał Włodarz, kucając przy mniejszym, by nieśmiało chwycić za jego podbródek. Teraz miał przed sobą pozornie niewinne, hipnotyzujące, jelenie oczy. – Nawet rozumiem Wardęgę. Nie dziwię się, że pozwolił sobie na utratę całego dorobku w zamian za ciebie. Pewnie za tobą szaleje, co?

– Wydaje ci się – wyszeptał Konopski. – Jestem dla niego nikim – kłamał, by zyskać sympatię wroga. Jednakże jego serce zmiękło pod wpływem słów Baxtona. Mikołaj pragnął, by Wardęga za nim szalał. Z perspektywy osób trzecich była to bzdura, toteż jeszcze niedawno chłopak odganiał od siebie takie myśli. Mimo to uczucie stało się silniejsze, ale czy było odwzajemnione? – Gdyby mnie lubił tak bardzo jak sugerujesz, to stałbym teraz na wolności. Ale ja dla nikogo nic nie znaczę. Każdy łyknął historyjkę o wakacjach niczym pelikan. Jestem tylko zakompleksionym gówniarzem.

– Nie przypuszczałem tak niskiej samooceny.

– Skąd miałbyś? Jestem karaluchem w porównaniu do ciebie. Ty masz władzę, o wiele większe pieniądze, popularnych przyjaciół, piękne kobiety, ogromny dom i kochającą rodzinę. Ja od zawsze byłem zdany na siebie. Zawsze oceniany przez pryzmat młodzieńczych błędów.

– Wiem, co czujesz. Chcesz? – zaproponował papierosa, przykładając mu go do spierzchniętych ust.

Konopski nigdy nie palił papierosów, wszakże wiedział, że w ten sposób zbliży się do Baxtona. Posłuszeństwo to pierwszy krok do czyjegoś zaufania. Mikołaj przytaknął głową, pozwalając, by Baxton włożył mu papierosa między wargi. Zaciągnął się nieudolnie, powodując mały uśmiech na twarzy starszego.

– Jeszcze ten Wardęga wplątał mnie w to całe bagno, a ja nie wiedziałem jak mu odmówić – kontynuował dwudziestolatek. – Obiecywał, że dużo na tym zyskam. A na koniec dnia zostałem jedynie wykorzystany.

– Miałeś prawo nie wiedzieć jakim człowiekiem jest Druid. Każdy z nas popełnia błędy, naprawdę coś o tym wiem. Niestety, ale za błędy się płaci.

– Nie chciałem robić o tobie tego materiału. – przyznał w desperacji Konopski, widząc jak Baxton się odsuwa. – To była presja ze strony Wardęgi. Manipulował mną. Jestem tylko głupim gówniarzem, uwierz. Nie każ mi płacić za potworne błędy Wardęgi.

– Wybacz, ale... nie mogę sobie na to pozwolić.

– Michał, proszę! – zaszlochał Mikołaj, impulsywnie wpadając w histerię. – Proszę, nie zostawiaj mnie tu! Nie czuję własnych nadgarstków na litość boską! Proszę...

Baxton zatrzymał się w ruchu, zaciskając nerwowo pięści. Od wyjścia z piwnicy dzielił go zaledwie metr. W jego głowie trwał zawzięty konflikt o przejęcie świadomości. Boxdel pragnął uwolnić młodzieńca, aczkolwiek sadystyczny Baxton trzymał się na baczności, nie spuszczając ze sterów. Czy zdegenerowane okrucieństwo przerastało Potężnego Włodarza?

– Ja... przepraszam – Włodarz wydusił z siebie, porywając się do drzwi. Nie mógł dłużej znieść odgłosów płaczącego dzieciaka.

Za drzwiami od piwnicy momentalnie wysunął telefon ze spodni, by napisać Wardędze wiadomość.

Grasz na czas?! Myślisz, że to jakaś zabawa? Za cztery godziny Konopski będzie leżał po drugiej stronie świata. Przypominam, że odebrałeś mi wszystko na co ciężko pracowałem przez ostatnią dekadę. Ja odbiorę ci jeszcze więcej. Zostały ci cztery pierdolone godziny na wstawienie filmiku i dostarczeniu dowodów na usunięcie brudów. Zastanawiasz się nad powiadomieniem policji? Droga wolna, Druidzie. Jeśli tylko usłyszę radiowóz policyjny pod moim domem, to własnoręcznie ukatrupię chłopaka. To ostatnia wiadomość jaką ode mnie dostaniesz. Żegnam.

Tymczasem Mikołaj zaczynał wątpić w działania Sylwestra. Może jemu rzeczywiście na nim nie zależało? Skoro siedział tu już tyle czasu, a ratunku nadal brak, to być może pomylił się co do jego osoby? Ostry jak szkło ścisk chwytał za jego serce, gdy myślał o Druidzie w ten sposób, aczkolwiek nie miał już sił na usprawiedliwianie. Był wyczerpany, gotowy do poddania się. Chciał, by ten prymitywny koszmar się skończył.

Puszka Pandory | Wardęga x KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz