"Stworzenie Konopa" kolaboracja taekstazy x Michał Anioł w podziękowaniu do was
Na zegarach wybiła północ, gdy Sylwester opuścił klub. Pośpiesznie załapał się na windę, nerwowo naciskając w guziki. Paradoksalnie wcale nie chciał wychodzić, wszakże goniła go powinność. Chaotyczna powinność moralna, powinność obrony najskrytszej z jego tajemnic, którą złamał dwa razy tej nocy. Znowu nie potrafił zapanować nad sobą, będąc blisko swego kochanka. Historia prześmiewczo zatoczyła krąg.
Wychodząc z budynku, nie zwlekał z zamówieniem taksówki. Zaledwie kilka minut później Mikołaj także zleciał na dół, w porywach wydostając się na zewnątrz, gdzie stał tuzin ludzi, czekających na przejazd powrotny. Po drodze wypił kolejne trzy kieliszki wódki, by dodać sobie otuchy. Sprawnie odnalazł Druida w tłumie, od tyłu łapiąc za jego ramię. Sylwester odwrócił się, rozpoznając chłopaka po kościstych palcach. Spodziewał się, że młodzieniec zechce go jeszcze zobaczyć.
– Nie pożegnałeś się – powiedział ochoczo dwudziestolatek.
Sylwester zagryzł wargę, z trudem podejmując następującą decyzję. Pod wpływem rażącego impulsu chwycił za jego nadgarstek, prowadząc go w ustronne miejsce za budynkiem.
– Wiem, wiem, jestem szalony. Głupi, dziecinny, niedojrzały, jaki tylko zapragniesz, to będę. – Mikołaj majaczył po drodze, lecz była to wina procentów we krwi. – Jednak nie mogłem... nie mogłem pozwolić ci tak zwyczajnie uciec ode mnie. – mówił półszeptem, by się nie zdradzić, choć konwersacje z daleka były wystarczająco głośne. – Osądzaj mnie do woli.
– Nie osądzam. – zapewnił Sylwester, zatrzymując się z chłopakiem na uboczu.
– Byłoby mi smutno, gdybym nie pożegnał się z tobą w normalny sposób. Nieważne ile razy byś mnie odtrącał, ja i tak pójdę za tobą, jak bezpański pies. – ciągnął, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na spierzchniętych ustach.
Sylwester wysłuchiwał z rozczuleniem, lecz głowa opadła mu ze wstydu.
– Dlaczego poszliśmy? – Mikołaj kontynuował. – Dlatego, żebyś w końcu mógł pocałować mnie bez obawy?
– Poczekaj – Sylwester uniósł podbródek, pociągając nosem z zimna. – Tak, Mikołaju, chciałbym zrobić z tobą wiele, lecz najpierw muszę cię przeprosić. – zatrzymał się na chwilę, by wciąć głęboki oddech. – Zacznę od tego, że jestem sobą wielce zawiedziony. Dość namieszałem dziś. Pod względem wahań nastrojów dobraliśmy się idealnie... Przepraszam za dwulicową akcję w łazience, przepraszam za to, jak cię potraktowałem. Przepraszam za tragiczną komunikację od początku naszej znajomości. – wyznał z żalem na języku.
Słowa kochanka nie docierały w pełni do świadomości zamroczonego Mikołaja, chwiejnie stojącego na skraju chodnika. Nie myślał nad jego wypowiedzią dłużej niż pięć sekund. Ślepo zapatrzony w mężczyznę naprzeciwko, był w stanie uwierzyć mu we wszystko, co niewiarygodne.
CZYTASZ
Puszka Pandory | Wardęga x Konopskyy
FanficKiedy polski internet potrzebował zbawienia, pojawili się oni. Dwójka niezależnych twórców pragnących nocy oczyszczenia. Sylwester wiedział, że nie uda mu się unieść na barkach ciężaru wstrętnych informacji. Nigdy nie podejrzewał, iż wyciągnie w tym...