Kwadrans później Mikołaj wybudził się z ulotnej śpiączki, odruchowo chwytając za rozciętą skroń. Rana piekła jak diabli, aż siniak przy wątrobie stracił na znaczeniu. Rozkojarzony Mikołaj szybko odświeżył pamiętać, przypominając sobie o fatalnej potyczce z Wojtkiem. Ledwo wstając, założył okulary, potem ruszył do lustra, by szerzej przyjrzeć się nowej aparycji.
– Kurwa mać – mruknął pod nosem, zerkając na zakrwawioną koszulkę.
Dwudziestolatek pognał do łazienki, po drodze zabierając czarny golf na przebranie. Ostrożnie przemył twarz, następnie zakleił ranę dużym plastrem. Wiedział, że to kwestia czasu nim kawałek bandażu doszczętnie przemoknie.
Będąc prawie gotowym do wyjścia, Mikołaj usłyszał niepokojące trzaśnięcie drzwiami z parteru. Czyżby Wojtek przyjechał go dobić? Może związać i zamknąć w bagażniku? Nie zwlekając na kolejny atak od wroga, w mgnieniu oka zleciał na dół, wysuwając pięści przed siebie. Jak się okazało, był to Najman.
– Matko jedyna! – wrzasnął Obrońca Łysej Góry na widok pobitego chłopaka. – Co tu się, kurwa, działo? Któż ci tak przyłożył, dziecko?
– Chryste, Najman – odparł z ulgą Mikołaj. – Całe szczęście, że to ty. Zawału prawie dostałem.
– W zasadzie to wróciłem z myślą o zabraniu kilku kurzych jaj – przyznał, odkładając torbę na ziemię. – Sylwek raczej by się nie obraził. Ale do kurwy nędzy, co tu miało miejsce?
– Pokłóciłem się z Wojtkiem. Przyłapałem go na szperaniu w pokoju Sylwka. Zaczął kręcić, nie dowierzałem mu. Potem wyrwał mi telefon, i cóż... urządziliśmy sobie Fame MMA w kuchni. Znokautował mnie, straciłem przytomność. Teraz nie wiem, gdzie on jest, ale czuję, że coś złego się szykuje. Musimy coś zrobić, Najman!
– Spokojnie, chłopcze, wdech i wydech, bo zaraz mi tu zemdlejesz. Masz jakieś podejrzenia odnośnie Wojtka? Dokąd mógł się udać? Powinniśmy zadzwonić do Druida.
– Nie! – zaprotestował krzykiem. – Nie dzwoń do niego. Nie chcę, żeby widział mnie w takim stanie. Nie chcę, żeby dowiedział się o tym jak zawaliłem sprawę z Wojtkiem.
– Żartujesz sobie, młody? Wojciech musiał cię nieźle pierdolnąć, bo gadasz kompletnie od rzeczy. Słuchaj, musimy myśleć na trzeźwo, synu. Nie wiem, co dokładnie was łączy z Wardęgą, ale nie będę was oceniać, ani snuć teorii na wasz temat. Natomiast jestem pewien, że mu na tobie zależy. Gdybym teraz do niego nie zadzwonił, to równie dobrze mógłbym pożegnać się z życiem, rozumiesz? Sylwester by mi tego nie wybaczył. Poza tym, nie wydaje mi się, byśmy sami wytropili Wojtka. Potrzebujemy go.
– Skoro tak twierdzisz, to pewnie masz rację – westchnął bezradnie okularnik. – Ale ty z nim rozmawiaj.
Cesarz wykręcił numer do Sylwestra, który odebrał dopiero za trzecim razem.
– Najman, chłopie – odezwał się Druid pośpiesznym tonem. – Nie wyszedłem jeszcze z komisariatu, po cholerę dzwonisz?
– Pojawiły się problemy z Golą – oznajmił Najman. – Przydałbyś się w Ambasadzie, wiesz.
– Co się stało z Wojtkiem? Ktoś go napadł?
– Tak i nie. Niestety Wojtek okazał się zdrajcą Watahy – wstrzymał oddech. – Wdarł się w bójkę z młodym. Dość poważną bójkę.
– Co, kurwa? – krzyknął Sylwester, wstając z krzesła na poczekali. – Jak to? Czy z Mikołajem wszystko w porządku?
– Tak, trzyma się, nie jest z porcelany – Najman puścił oczko chłopakowi. – Nie wiem, czemu Wojtek nas oszukiwał, ale najlepiej będzie jak go znajdziemy. Bez powodu nie narobiłby takiego bagna. On nie jest typem awanturnika. Coś musiało go do tego zmusić.
– W takim razie zaraz do was przyjadę. Zdążyłem już dostarczyć dowody, ale kazali mi czekać na przesłuchanie. Nic, trudno. Załatwię to kiedy indziej. Będę za dwadzieścia minut.
Sylwester rozłączył się, po chwili wybiegając z komisariatu. Dlaczego Wojtek dopuścił się tak haniebnego czynu? Czy Bóg zdążył go opuścić? Sylwester odbierał wrażenie, jakby śnił najpaskudniejszy z koszmarów. Po tym wszystkim, co razem przeszli, Wojtek postanowił przejść na ciemną stronę mocy? W imię czego zadecydował wsadzić głęboko nóż w plecy Druida? Kiedy mu to umknęło?
Intuicja podpowiadało mu pieniądze. Bo z reguły jak nie wiadomo, o co chodzi, to należy zajrzeć w portfel. Gangreny ze świata Influencerów sprzedałyby własną matkę, gdyby rachunek się zgadzał. Aczkolwiek Wojtek posiadał wystarczająco obszerny majątek, więc kwestia finansowa nie miała sensu. Sylwester wyciągnął z szufladki swój notatnik, przesuwając na stronę poświęconą Goli.
Wojtek Gola 24.05.1988
wady:
brak asertywności, lekkomyślność, ograniczona wiara w siebie, kompleks wymawiania R, zaburzenia narcystyczne, naiwność, uległość wobec Michała Barona (M.B posiada na niego brudy?)
– Bingo, skurwysynu – powiedział do siebie, odkładając zeszyt. – Niech no was dorwę, łachudry.
Sylwek dojechał pod Ambasadę szybciej niż zakładał. Po zaparkowaniu psiakobusa w garażu, chaotycznie wbiegł do środka, w porywach doskakując do Mikołaja. Druid bluzgał na prawo i lewo, dotykając obitej twarzy chłopaka.
– Brak mi słów – dodał, wymieniając się spojrzeniami z Cesarzem.
– Już dobrze, już lepiej mi – powtarzał w kółko Mikołaj, starając się nie obarczać winą. Nie znosił ogrywania roli ofiary, nie cierpiał litości, żadnych wyrazów współczucia. Wtedy tracił na swej tożsamości, którą budował sumiennie przez ostatnie lata.
– Panowie, nie chcę was pośpieszać, ale trzeba się sprężać – rzekł Najman, zajadając się mandarynkami ze stresu.
– Prawda, musimy działać – potwierdził Wardęga. – Dzięki moim notatkom, udało mi się odkryć potencjalny motyw Wojtka. Czas odwiedzić naszego starego znajomego, Baxtona.
CZYTASZ
Puszka Pandory | Wardęga x Konopskyy
FanficKiedy polski internet potrzebował zbawienia, pojawili się oni. Dwójka niezależnych twórców pragnących nocy oczyszczenia. Sylwester wiedział, że nie uda mu się unieść na barkach ciężaru wstrętnych informacji. Nigdy nie podejrzewał, iż wyciągnie w tym...