Sylwester spostrzegł z daleka reflektory taksówki. Ostatni raz zerknął na wieżowiec, przysłuchując się szmerów pijackich rozmów. Zaczekał, aż samochód podjedzie bliżej, wzdychając z rezygnacją. Wyglądało na to, że Mikołaj postanowił zostać w klubie.
Jadąc taksówką, Druid losowo przypomniał sobie urywek pierwszej wiadomości, jaką otrzymał od Mikołaja.
"...nasza współpraca nie będzie należeć do banalnych."
Wtedy zrobiło mu się jakoś lżej na duchu, lecz to uczucie było złudnie ulotne. Gapiąc się okno, Sylwester pragnął być młodszym, chociażby o siedem lat. Ileż by ofiarował, by pozbyć się przekonania o swej hipokryzji. Ona nie dawał mu spać w nocy, wprawiała w utratę zdrowych zmysłów. Pocieszał się surowym faktem, że Mikołaj był pełnoletni. Racja, był, nawet całe dwa lata. To przecież dużo, prawda, drogi czytelniku? Wystarczająco, czyż nie?
Żałował także drugiej kwestii. Wielokrotnie życzył, by Mikołaj urodził się kobietą – w końcu przyznał to przed sobą – jakże byłoby im łatwiej. O wiele spokojniej, przychylnie społecznie, wręcz idealnie. Ukrywanie ich relacji zmęczyło Sylwestra. Jakby tego było mało, pojawił się wątek z Fagatą. Sama myśl przyprawiła go o wymioty. Na ich drodze pojawiło się mnóstwo komplikacji, mimo to udało im się przetrwać. Natomiast tych schodów najzwyczajniej nie przeskoczą tak, jak robili to do tej pory.
Tymczasem Mikołaj próbował przekonać samego siebie, że alkohol uleczy świeżo powstałe rany. Siedząc przy barze, sączył przez rurkę drinka z whiskey. Zastanawiał się, czy będzie żałować chwili, w której postawił kropkę nad i. Czy zawsze musieli komplikować najprostsze sprawy? Czy istniał jakiś kompromis? Jednakże nie była to pora na wewnętrzną retrospektywę, gdyż los zesłał mu odpowiednią duszę w odpowiednim czasie. Miejsce obok niespodziewanie zajął Kacper.
– Szukałeś mnie? – odezwał się Błoński, szczerząc zęby. – Wybacz, dopiero odczytałem twoje wiadomości. Pochłonęła mnie zabawa z nieznajomą koleżanką. Natomiast do niczego nie doszło, bo nie była zainteresowana numerkiem w toalecie.
– Cóż, jej strata – Mikołaj odparł obojętnie, przecierając rękawem wilgotne powieki.
– Co się dzieje? Rozmazałeś się? – Crusher położył dłoń na jego karku. – Chłopie, co ty?
– Sok z limonki wpadł mi do oczu, jak zagryzałem po whiskey – blefował z bladym uśmiechem.
– Naprawdę uważasz mnie za takiego imbecyla? Chłopaki też płaczą, nie przejmuj się. Zamiast użalać się nad sobą, to trzeba się zastanowić, w jaki sposób poprawisz sobie humor. Powiedz, czy chodzi o problemy sercowe? Jakaś niewiasta dała ci kosza?
– Nie do końca. – zaprzeczył, czując potrzebę wyżalenia się. – Otóż, wydawało mi się, że jestem w związku, całkiem poważnym związku, ale jak się okazało, zostałem perfidnie okłamywany przez ostatnie tygodnie.
Kacper skinął głową, odpowiadając:
– Oj, byczku, plus jeden.
– Co? – Mikołaj spojrzał na niego, kompletnie nie rozumiejąc kontekstu. – Sęk w tym, że to niesprawiedliwe.
– Szukanie sprawiedliwości na tej planecie, to jak szukanie kandydatki na żonę w burdelu.
– Jesteś niemożliwy – zachichotał.
– Słuchaj, stary – Crusher sprytnie przechwycił jego szklankę, wlewając resztkę alkoholu do ust. – Każdy z nas przechodzi przez wzloty i upadki. Mówię z doświadczenia. Niestety, ale takie jest życie i albo człowiek uczy się z tym radzić, albo biadoli w kółko o swoim cierpieniu.
CZYTASZ
Puszka Pandory | Wardęga x Konopskyy
FanficKiedy polski internet potrzebował zbawienia, pojawili się oni. Dwójka niezależnych twórców pragnących nocy oczyszczenia. Sylwester wiedział, że nie uda mu się unieść na barkach ciężaru wstrętnych informacji. Nigdy nie podejrzewał, iż wyciągnie w tym...