Następnego dnia słońce wyszło o wczesnej porze, delikatnie rozgrzewając szare ulice Warszawy. Był to jeden z bezchmurnych, wyjątkowych dni w październiku, kiedy ludzie cieszyli się jeszcze ciepłym powietrzem.
I gdzieś w tej groteskowej Warszawce znajdowała się rezydencja Michała Barona, stojąca nadal w gruzach po walecznej eskapadzie Watahy. Baxton potrzebował sporo czasu na przetrawienie swojej porażki. Dopiero wczoraj wyszedł z piwnicy.
Gdy filmik Konopskiego rozprzestrzenił się w internecie, wszyscy ochroniarze opuścili willę. Brzydzili się współpracą z tak obleśnym typem. Baxton nie próbował ich nawet zatrzymać, preferował gnicie w ciemnych zakamarkach domu.
Aczkolwiek wczoraj dostał olśnienia. Przez ułamek sekundy do jego świadomości wprosiło się alter ego o imieniu iDelti. Młodsza wersja Michała zmotywowała go do powstania, używając wymówki o treści: młodzieńcze błędy. iDelti nie potrafił zrozumieć wielkiego oburzenia wokół jego osoby. Przecież to były inne czasy, a wtedy można było upadlać kobiety do woli, prawda? On był jedynie zakompleksionym dzieciakiem z obsesją na punkcie fałszowania swojego wzrostu.
iDelti zmusił Michała do regeneracji i pozwolenia, by Baxton raz jeszcze przejął nad nim kontrolę. Wtedy Baxton zaczął dogłębnie główkować nad kolejnym planem zemsty. Nie spał kolejne trzydzieści godzin, aczkolwiek nie stanowiło to problemu.
Szperając w starych dokumentach na swoim komputerze, Baxton doszukał się bardzo ciekawej informacji o swoim dawnym koledze. Śmiał się maniakalnie na widok kompromitujących zdjęć Wojciecha Goli z drugim mężczyzną. Mógł śmiało zaszantażować włodarza do nikczemnej kolaboracji w celu rozbicia Watahy.
Baxton wysłał nad ranem wiadomość do Goli:
Jak tam poukładane życie, panie Rabarbar? Radzę przeczytać do końca zanim naciśniesz przycisk blokujący. Napewno świetnie się bawisz w towarzystwie tego skurwysyna, Wardęgi. Zawiodłem się na tobie. Na początku naprawdę myślałem, że bezinteresownie przyszedłeś mnie odwiedzić. Ale ty jesteś zwykłym sępem, o wiele gorszym ode mnie. Udowodnię ci to, Wojtas. Jak? Och, pozwól, iż przypomnę ci twoje pijackie przygody ze striptizerami we Wrocławiu. 2020 rok. Mam mnóstwo dowodów jak podążasz za nimi do burdelu. Mnóstwo, mnóstwo zdjęć i nagrań. Ten snapchat rzeczywiście jest przydatny. Od razu mówię, że nie będę czekać na twoje wiadomości, więc z góry zapraszam do siebie na omówienie szczegółów. Pamiętaj idioto, żeby nikomu nie mówić.
Baxton nie kłamał. Fakt, był osobą, która nie miała w zwyczaju zawierania przypadkowych znajomości, ale z Wojtkiem było inaczej. Michał poznał go lata temu, kiedyś śledził jego poczynania w Warsaw Shore. Podziwiał starszego mężczyznę oraz wielokrotnie stawiał go w świetle wzorowego przykładu. Wspólne imprezy nigdy nie były pretekstem dla Michała do „zbierania brudów" na swojego kompana. Oddzielał Golę grubą kreską od reszty znajomych. Aczkolwiek Wojciech ostatecznie wbił nóż w jego plecy. I Baxton nie potrafił tego przełknąć.
Po drugiej stronie miasta, w ogromnej Ambasadzie Goats trwała narada. Szóstka dzielnych bohaterów zebrała się przed kurnikiem Wardęgi. Wojtek nie mógł się skupić z wiadomych powodów, gdyż zaledwie pięć minut temu odczytał paraliżującego smsa od Baxtona. Teraz próbował jedynie zachować pozory, a po spotkaniu planował tymczasowo opuścić rezydencję. Jednakże Sylwester w porę zauważył nieobecność Wojtka. Jego oczy ewidentnie coś za sobą kryły. Sylwek jeszcze wtedy nie podejrzewał aktu zdradzieckiego z jego strony, ale obiecał sobie dokładnie zaobserwować jego mowę ciała. Rabarbar mógł być sprytny, ale Wardęga zawsze był sprytniejszy.
– Dobrze, panowie – zaczął Wardęga, głaszcząc jedną z kur. – Jak się domyślacie, nasza krucjata nie dobiegła jeszcze końca. Wkrótce będziemy musieli wtajemniczyć policję we wszystko, co dotąd zrobiliśmy.
– Z pałami nie trzymam, mowy nie ma! – Alan krzyknął.
– Drogi Alanie – zwrócił się do niego Sylwester, odkładając zwierzę na trawę. – To nie jest koncert życzeń. Nie będziemy czekać, aż ktoś wyrządzi nam poważniejszą krzywdę. Natomiast zanim wspólnie ustalimy plan, to zechciałbym podzielić się z wami jedną rzeczą. Mianowicie napisała do mnie w nocy Fagata.
– Fagata? – jednocześnie powtórzyli Najman z Konopskim.
– Tak, Fagata. Poprosiła, bym do niej przyjechał. Posiada dużo wpływowych dowodów na mniej, lub bardziej znanych influ. Zgodziłem się na to spotkanie – oznajmił, unikając oceniającego spojrzenia Mikołaja. – W zasadzie, to zaraz będę musiał do niej jechać. Po moim powrocie opracujemy dalsze kroki...
– Czekaj, czekaj – wtrącił Konopski. – A to nie ja miałem być mózgiem operacji? Dlaczego ty znowu rządzisz?
– Schowaj niedojrzałość do kieszeni, drogi chłopcze. – odrzekł Druid, zaciskając palce na swym kiju. – Będziesz mieć okazję na dyrygowanie zespołem. Ale zajmiemy się tą kwestią po moim spotkaniu z Fagatą. Teraz przepraszam, ale muszę przebrać się w wyjściowe ubrania.
Wardęga udał się do swojego pokoju, przyjmując kamienny wyraz twarzy. Dwudziestolatek nienawidził, kiedy mu to robił. Ignorował jego obecność jak bezpańskiego psa. Obojętna mina Druida tkwiła w Mikołaju niczym sztylet wbity w nagą pierś. Natomiast nie widział najmniejszego sensu, by przeszkadzać mu w jego prywatnej misji z Fagatą. Jego uczucia zapewne zostałby zbagatelizowane przez starszego. Mikołaj nie chciał ponownie wszczynać „dziecinnych" kłotni.
Gdy wódz Watahy zszedł na dół, przy drzwiach czekał na niego zaniepokojny Najman.
– Sylwku, czy mógłbym osobiście ci w czymś doradzić? – zapytał śmiertelnie poważnym tonem.
– Mnie? W jakiej niby kwestii?
– Mieszkam tu już z wami od jakiegoś czasu. Zdażyło mi się dostrzec różnych rzeczy. Nie sugeruję, że wiem o tobie wszystko, absolutnie się tego nie obawiaj. Chciałbym tylko, byś uważał.
– Słucham?
– A więc zmierzasz do tej rozpustnicy, Fagaty. Ta kobieta nosi w sobie mnóstwo grzechów. Ona jest odzwierciedleniem mrocznej energii. Dzisiejsza noc okaże się dla ciebie wielką próbą. Nie strać domu dla hotelu, przyjacielu.
– Najman, chłopie – odparł zirytowany Druid, marszcząc czoło. – Co ty w ogóle do mnie pierdolisz? Czyś ty spadł na ten łysy łeb? Weź zajmij się lepiej mandarynkami.
– Ja tylko głoszę swoje refleksje, Sylwestrze.
– Dobrze, dziękuje pięknie za twoje złote myśli, Caserzu – odrzekł z typowym dla siebie sarkazmem. – Teraz proszę, byś przepuścił mnie łaskawie w drzwiach, bo śpieszy mi się.
Sylwester nie widział cienia podstępu w intencjach Fagaty. Nie uważał, by spotkanie z nią równało się ze stąpaniem po cienkim lodzie. Jego kij nie podpowiadał mu kłopotów. On po prostu potrzebował informacji, a informacje potrzebowały jego.
kochani robie sobie przerwe do piatku z rozdzialami, bo sie wypalam powoli, a musze trzymac poziom tego ficzka (xd) spokojnie rozdzialy beda wkrotce bo to jeszcze nie koniec!
CZYTASZ
Puszka Pandory | Wardęga x Konopskyy
FanficKiedy polski internet potrzebował zbawienia, pojawili się oni. Dwójka niezależnych twórców pragnących nocy oczyszczenia. Sylwester wiedział, że nie uda mu się unieść na barkach ciężaru wstrętnych informacji. Nigdy nie podejrzewał, iż wyciągnie w tym...