7. Chyba zakochanie

241 13 65
                                    

|| Perspektywa Konopskiego ||

  Kiedy Sylwester wyszedł i zostawił mnie samego, poczułem ulgę. Dusiłem się w jego towarzystwie. Zacząłem się rozglądać po mieszkaniu mężczyzny korzystając z faktu, że byłem sam i starałem się opanować swoje myśli i uczucia.

  Nie wiedziałem, co czułem wobec Sylwestra. Okropnie mnie fascynował, ale nie wiedziałem, czy jako obiekt zainteresowania, czy jako starszy kolega po fachu. Zresztą nigdy nie zastanawiałem się nad swoją orientacją seksualną... wcześniej interesowały mnie dziewczyny, a teraz robiłem maślane oczy do brodatego faceta, który w dodatku miał kobietę u swego boku, którą pewnie kochał. Nie miałby powodu, by zainteresować się mną, dużo młodszym od siebie chłopakiem, z którym stoczył wojnę na Youtubie i obecnie prowadzi z nim śledztwo w sprawie pedofilii.

  Zanim Sylwester wrócił do domu, skończyłem rozglądać się po mieszkaniu i usiadłem znów na kanapie w salonie. Mężczyzna rozlał do szklaneczek whisky, które zaczęliśmy pić. Praktycznie leżałem zmarnowany na kanapie i opierałem głowę na jego ramieniu pijąc alkohol.

    — Powiesz mi, co się dzieje, Miki? — zapytał swoim troskliwym tonem, który zmiękczył moje kolana.

    — Chyba się zakochałem, ale nie mam szans na szczęśliwe zakończenie, mój obiekt westchnień ma już kogoś i raczej to się nie zmieni

    — Och... strasznie słabo

    — Mhm...

  Sylwester zamilkł, a ja dopijałem resztki bursztynowego trunku w ramionach mężczyzny. Przymknąłem na krótko powieki napawając się zapachem Wardęgi, który dłonią gładził moje ramię, co było kojące.

    — Spać mi się chce...

    — Chodź, położysz się w mojej sypialni — powiedział wstając z kanapy, co również zrobiłem. Zaprowadził mnie do swojej sypialni. — Połóż się, ja za niedługo przyjdę

    — Dobrze

  Zostałem sam w sypialni. Upojony alkoholem zdjąłem buty, wysunąłem pasek z szlufek jeansów, które również zdjąłem, wszystko wylądowało na podłodze. Zdjąłem sygnet z palca, łańcuszek oraz okulary, które odłożyłem na szafkę nocną i zakopałem się w kołdrze.

  Przewracałem się z boku na bok, dopóki materac nie zaczął uginać się pod ciężarem ciała Sylwestra, który w pełni ubrany położył się obok mnie. Odwróciłem się do niego przodem.

    — Mówiłeś, że jesteś śpiący

    — Jestem śpiący, ale nie mogę zasnąć, myślę o swojej chyba miłości

    — Rozumiem... — szepnął zmartwiony. — Długo o tym myślisz?

    — Może od paru dni... — wyznałem speszony. — Przez to czuję się jak gówno

    — Biedny... nie martw się — kciukiem gładził mój policzek. — Jeśli jeszcze będziecie mieli ze sobą być, to będziecie, prędzej czy później

    — Chciałbym jak najszybciej...

    — Wiem, Miki, ale potrzeba na to czasu

    — Kiedy ja mam mało czasu

    — Dlaczego?

    — Nasza znajomość chyba długo nie pociągnie, a ja tego nie chcę, związałem się z osobą, w której się zauroczyłem

    — Mhm... — pokiwał głową. — Więc może zrób coś z tą chyba miłością, zaproponuj jej randkę bądź cokolwiek, co mogłoby naprowadzić ją na to, że coś do niej czujesz

    — Jaką ją...? — wypuściłem niezrozumiale spomiędzy warg, na co Sylwester szeroko otworzył oczy.

    — No... twoją chyba miłość

    — Ale to nie w kobiecie się chyba zakochałem...

    — To w kim...?

    — W tobie, Sylwestrze — odwróciłem wzrok, by na niego nie patrzeć. — W tobie... — oczy mi się zaszkliły.

  Przymknąłem powieki, by nie popuścić łez ani nie patrzeć na Sylwestra, którego reakcji się obawiałem. To był najgorszy moment, w jakim mogłem powiedzieć o swoich uczuciach, których w dodatku nie byłem do końca pewien. Leżałem z nim w jego łóżku, w dodatku półnagi i z procentami we krwi, więc jeśli wyrzuciłby mnie ze swojego mieszkania, byłbym w przysłowiowej dupie.

  Zastygłem w bezruchu, poczułem tylko jak Sylwester łapie mnie za ramiona i do siebie przyciąga, po czym przytula i gładzi dłońmi moje plecy. Wtuliłem się w jego ciało z uśmiechem na ustach.

    — Mogę cię pocałować? — zapytałem odsuwając się od niego, po czym spojrzałem mu w oczy, zamglonym wzrokiem.

  Sylwester ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. Zbliżyłem się do niego i z przymkniętymi powiekami pocałowałem go w usta, poczułem, jak zacisnął palce na moich bokach, po czym lekko mnie od siebie odsunął. Popatrzyłem mu w oczy.

    — Miki, jesteś pijany, pewnie ci się to wydaje

    — Nie, Sylwek, nie wydaje mi się, ja to czuję

    — To pewnie przez alkohol, Miki, mówię ci, że to może ci się wydawać, sam ostatnio mi napisałeś, że jestem jedyną osobą, z którą masz naprawdę dobry kontakt i dlatego wmówiłeś sobie, że coś do mnie czujesz

    — Albo po prostu coś do ciebie czuję — mruknąłem rozgniewany.

  Chciało mi się płakać. Sylwester wmawiał mi, że to, co do niego czuję, jest winą alkoholu, jakby nie mógł tego zaakceptować i powiedzieć mi, że nie jest mną zainteresowany w taki sposób, w jaki ja jestem zainteresowany nim.

  Poczułem się zraniony przez Sylwka. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem się ubierać, zignorowałem prośby mężczyzny, żebym został i po prostu wyszedłem z jego mieszkania ignorując fakt, że zostawiłem tam swoją biżuterię, okulary, bez których prawie nie widziałem i nawet płaszcz, w którym został mój telefon, portfel z dokumentami i pieniędzmi.

~~~

Rozdział co prawda w mało świątecznym klimacie, ale liczę, że chociaż u Was czuć świąteczny klimacik. Wesołych i spokojnych świąt 🎄🎁🎅

Kordęga || Konopski x WardęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz