8. Niewinne kłamstwo | SPICY?

283 12 48
                                    

|| Perspektywa Wardęgi ||

  Mikołaj wybiegł z mojego mieszkania zostawiając po sobie parę rzeczy: okulary, biżuterię, płaszcz oraz moje zdezorientowanie. Bez chwili zastanowienia wybiegłem zaraz za chłopakiem z mieszkania. Noce były chłodne, a on, pijany bez płaszcza i okularów, bez których słabo widział włóczył się po okolicach Warszawy, których nie znał dobrze, do czego sam mi się przyznał zanim weszliśmy do mojego mieszkania.

  Ściskałem w ręku płaszcz Mikołaja rozglądając się po okolicy, szukając chłopaka. Martwiłem się o niego, zwłaszcza, że był w słabym stanie. Był roztrzęsiony.

  Zdyszany przechodziłem obok parku, gdzie na ławce pod lampą uliczną siedział Mikołaj. Trząsł się z zimna i głowę miał spuszczoną w dół. Westchnąłem z ulgą i okryłem ramiona zmarzniętego chłopaka płaszczem, po czym usiadłem przy nim na zimnej ławce.

    — Miki, nie możesz mi uciekać, zwłaszcza, że nie znasz tej okolicy

    — Ty się w ogóle nie liczysz z tym, co ja czuję, twierdzisz, że sobie wmawiam, że coś do ciebie czuję, to zabolało — pociągnął nosem.

  Objąłem Mikołaja ramieniem i przyciągnąłem go do siebie, żeby go przytulić, chłopak się we mnie wtulił.

    — Mikołaj... — szepnąłem nie wiedząc, co mam mu powiedzieć.

    — Po prostu mi powiedz, że nie jesteś mną zainteresowany, ja to zrozumiem

    — Porozmawiajmy o tym w moim mieszkaniu, dobrze?

    — Nie chcę — pociągnął nosem i odwrócił głowę w drugą stronę. — Po prostu mi powiedz, że mnie nie chcesz

  Bez słowa chwyciłem go za podbródek i zmusiłem go do tego, by patrzył na mnie.

  Popatrzyłem na usta chłopaka, oblizałem lekko wargi i pocałowałem go tak, jak on pocałował mnie. Objął moje policzki dłońmi pogłębiając pocałunek, który po chwili przerwałem.

    — Wróćmy do mnie — powiedziałem cicho w jego wargi. — Nie chcę z tobą rozmawiać o takich rzeczach pod latarnią — Mikołaj jedynie pokiwał głową i ostatni raz mnie pocałował.

  Szliśmy w ciszy, a ja miałem czas na pewne przemyślenia. Ostatnio sporo myślałem o Mikołaju, od niedawna był jedynym powodem, dlaczego się uśmiechałem i z kim miałem ochotę nieustannie pisać i rozmawiać przez telefon, siedziałem jak na szpilkach czekając na jakąkolwiek jego wiadomość. A dzisiaj przed spotkaniem z nim zastanawiałem się, czy dobrze wyglądam i użyłem perfum, które ostatnio spodobały się Mikołajowi. Również niecierpliwiłem się, kiedy nie pojawił się w knajpce na czas i obawiałem się najgorszego, przez co pociły mi się dłonie ze strachu.

  Znaleźliśmy się w moim mieszkaniu, bez żadnych zbędnych słów wylądowaliśmy w łóżku. Mikołaj rozpinał moją koszulę, kiedy siedział na moich kolanach i całował mnie w usta, a ja oparty plecami o wezgłowie łóżka rozpinałem pasek od jego spodni.

    — Sylwek — sapnął cicho, sunął dłonią po mojej klatce piersiowej. — Co z Moniką?

    — Nie wiem, już od dawna duszę się w tym związku i straciłem do niej uczucia i od niedawna zastanawiam się, jak z nią zerwać... w dodatku ostatnio myślę tylko o tobie, Mikuś

    — Uwielbiam, gdy mnie tak nazywasz — wyznał, jego ciepły oddech owiał moją skórę.

  Zdjąłem chłopakowi golf, dłońmi sunąłem po jego plecach, chłopak zacisnął palce na moim ramieniu, kiedy lekko pocałowałem bok jego szyi, na co cicho sapnął. Mikołaj pozbył się swoich spodni, ponownie usiadł na mnie okrakiem i zachłannie pocałował w usta, co odwzajemniłem niemal od razu.

  Dotykaliśmy się podczas zachłannych pocałunków, sunąłem dłonią po jego półnagim ciele, na co chłopak cicho sapał w moje wargi, jego dłoń również błądziła po moim ciele, co było strasznie pobudzające.

Potrzebowałem dotyku jego dłoni na swoim ciele. Potrzebowałem go dotykać. Potrzebowałem tego dotyku.

  Oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać oddech, patrzeliśmy sobie w oczy, a spomiędzy naszych warg uciekały ciche sapnięcia. Chłopak się o mnie otarł, powstrzymałem się od jęku.

    — Powstrzymujesz się...?

    — Mhm... — kiwnąłem głową i przygryzłem dolną wargę. — Przy tobie nie umiem się kontrolować... 

     — Zwyrol... — uśmiechnął się lubieżnie i dłonią sunął po moim kroczu.

JA-PIER-KURWA-DOLE.

  Z moich ust wydobył się cichy jęk. Mikołaj uśmiechnął się lubieżnie i przestał mnie dotykać w ten sposób. W zamian położył się na mnie i wtulił w moje ciało, położył głowę na moją pierś i prawdopodobnie mógł usłyszeć, jak szybko biło mi serce.

  Dzięki Bogu, że przestał, bo już zacząłem robić się twardy i całkowicie bym się zapomniał.

  Sapnąłem z ulgą, kiedy chłopak po prostu się we mnie wtulał i nie kontynuował tego, co doprowadzało mnie do szaleństwa, odgarnąłem jego grzywkę do tyłu i pocałowałem go w czoło.

    — Okłamałem cię... — wymamrotał po chwili.

    — Z czym...?

    — Z tym, że mam słabą głowę do alkoholu — opuszkiem palca rysował kręgi na moim mostku. Chwyciłem jego dłoń, a on spojrzał mi w oczy. — To tylko niewinne kłamstewko...

    — Właśnie dostarczyłeś mi kolejne brudy do teczki na ciebie

    — Dupek — rozbawiony uderzył mnie w ramię, na co się zaśmiałem. — Musiałbyś wytłumaczyć, jak się tego dowiedziałeś

    — Coś bym wymyślił — dałem mu całusa w usta, którego odwzajemnił.

    — Tak?

    — Mhm...

    — Wtedy sam byś skłamał

    — To byłoby niewinne kłamstewko, twoje słowa, Mikusiu

  Mikołaj jedynie szeroko się uśmiechnął, odwzajemniłem uśmiech i kciukiem pogładziłem jego policzek. Powoli zaczynaliśmy zasypiać przytuleni do siebie i okryci kołdrą.

~~~

Z okazji świąt skromny prezencik w postaci rozdziału z perspektywy Sylwka!

Kordęga || Konopski x WardęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz