18. Ściąganie szwów

114 11 38
                                    

|| Perspektywa Konopskiego ||

  Leżałem w łóżku, dłonią lekko gładziłem klatkę piersiową Sylwestra, który ramieniem mnie obejmował. Przebudziliśmy się jakąś godzinę temu, ale nie ruszyliśmy się z łóżka i leżeliśmy w milczeniu.

  Wpatrywałem się w ścianę, wsłuchiwałem się w bicie serca mężczyzny, który dłonią gładził moje plecy. Cisza trwająca od ponad dobrej godziny była komfortowa, tak jak każda cisza, która kiedykolwiek między nami zapadła.

    — Mikołaj

    — Tak, Sylwek?

    — Kim był tamten...

    — Krystian?

    — Tak, Krystian — mruknął cicho pod nosem. — Kto to był?

    — Mój... znajomy. Spotkałem się z nim raz na kawę i parę randek

    — Mhm... spotykacie się?

    — Nie, choć proponował mi związek, to mu odmówiłem

  Sylwester w odpowiedzi jedynie wymruczał coś niezrozumiałego. Zmarszczyłem brwi.

  Zbliżyłem swoją twarz do twarzy Sylwestra, kciukiem pogładziłem jego policzek i lekko ucałowałem go w usta.

    — Sylwek, fakt, nasza relacja została zakończona, ale i tak nie byłbym w stanie związać się z kimkolwiek innym, zresztą... dalej cię kocham — Sylwek pokiwał głową patrząc mi w oczy. Ostatni raz pocałowałem go w usta. — Pójdę zrobić nam śniadanie, a ty jeszcze sobie poleż. Na co masz ochotę?

    — Jajecznica byłaby w porządku

    — Dobrze — pocałowałem go w policzek.

  Podniosłem się z łóżka i ruszyłem do kuchni, by zrobić śniadanie, a Sylwester nawet nie wyściubił nosa z sypialni. Popatrzyłem na godzinę, była ósma, a o dziesiątej otwierał się salon fryzjerski, w którym pracował Krystian. Miałem lekkie obawy, że w tym czasie Krystian postanowi wpaść w odwiedziny, by dokończyć naszą rozmowę z wczoraj.

  Rozbijałem jajka na patelnię, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Momentalnie zbladłem. Wyrzuciłem łupinki od jajek do śmietnika i umyłem ręce, po czym ruszyłem do drzwi. Spojrzałem przez wizjer i ujrzałem Krystiana.

  Wykrakałem.

  Otworzyłem drzwi na oścież i wpuściłem go do mieszkania, przeszliśmy do kuchni, żebym dokończył robić śniadanie. Ja smażyłem jajecznicę, a on opierał się biodrem o szafkę kuchenną.

    — To o czym chcesz porozmawiać?

    — Chciałbym dokończyć naszą wczorajszą rozmowę

    — Och... okej — przełknąłem głośno ślinę.

    — To powiesz mi, dlaczego nie chcesz być ze mną w związku?

    — Po prostu... nie umiałbym być w związku z kimś, kogo nie kocham

    — Nawet nie chcesz dać mi szansy? Może byś coś do mnie poczuł

    — Nie sądzę, Krystian

    — Dlaczego?

    — Bo ja już jestem zakochany i to się prędko nie zmieni, jestem naprawdę stały w uczuciach

  Pomińmy fakt, że w podstawówce zakochałem się z siedem razy.

    — W kim jesteś zakochany?

    — W Sylwestrze

    — To ten, który wczoraj przyszedł, kiedy rozmawialiśmy?

    — Tak

  Zapanowała między nami cisza, a ja przełożyłem jajecznicę na talerze. Krystian bez słowa wyszedł z mieszkania, a w kuchni pojawił się Sylwester, który ramieniem opierał się o lodówkę i się we mnie wpatrywał.

    — Słyszałeś wszystko? — popatrzyłem na niego kątem oka, kiedy kładłem talerze na wyspie kuchennej.

    — Tak. Ile on ma lat?

    — Dwadzieścia siedem, a co?

    — Nic, pytam z ciekawości

    — Martwisz się, że ktoś młodszy od ciebie się mną interesuje? — zbliżyłem się do niego. — Raczej nie masz o co się martwić, lubię starszych — uśmiechnąłem się lubieżnie, palcem pogładziłem jego dolną wargę.

    — Czyli masz coś w sobie z Fagaty

    — Jeśli chciałeś mnie obrazić, to ci się udało — prychnąłem, na co Sylwek parsknął śmiechem.

  Zjedliśmy śniadanie w luźnej atmosferze. Tego mi brakowało, kiedy nasz kontakt się urwał, brakowało mi naszych wspólnych posiłków i rozmów, brakowało mi jego towarzystwa.

***

  Pojechałem z Sylwestrem do szpitala na ściągnięcie szwów. Siedziałem na korytarzu przed salą, w której Sylwkowi ściągano szwy. Wpatrywałem się w telefon. Powoli zbliżał się październik, a my z Sylwestrem jeszcze nie mieliśmy nagranych filmów, choć mieliśmy zebrane dowody.

    — Mikuś, wstawaj — usłyszałem nad głową głos Sylwestra. Podniosłem na niego wzrok. Uśmiechał się, sam od razu się do niego uśmiechnąłem. Podniosłem się z krzesła i ruszyliśmy do wyjścia ze szpitala.

    — I jak było?

    — Znośnie, jest mała szansa na to, że zostaną mi jakieś blizny

    — O, to dobrze

  Wsiedliśmy do mojego samochodu. Jechaliśmy w ciszy, kiedy Sylwester zaczął mówić.

    — Mam dla ciebie małą propozycję

    — Tak? Jaką?

    — Będziemy nagrywać Halloweenowy odcinek do Goats'ów, zabawa w chowanego po całym terenie ambasady. Może chciałbyś wziąć w tym udział?

    — I co, ty będziesz szukać?

    — Nie, szukać będzie Wojtek

    — Mhm...

    — To jak, zgadzasz się?

    — Zastanowię się — uśmiechnąłem się pod nosem. — A schowamy się razem?

    — Oczywiście, że tak

    — To zgadzam się

    — Super — dłonią poklepał mnie po udzie. — Za co się przebierzesz?

    — Za pająka — parsknąłem śmiechem.

    — Spróbowałbyś tylko — zaśmiał się w głos.

    — Żebyś wiedział, że spróbuję. A ty za co się przebierzesz?

    — Oczywiście, że za leśnego druida

    — W sumie czego się spodziewałem...

    — O co ci znów chodzi?

    — O nic

  Oboje zaczęliśmy się śmiać.

Kordęga || Konopski x WardęgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz