[ Tydzień później: 8 Lipca 2044r. ]
Tego ranka padało.
Deszcz bębnił w okna i Midoriya nim jeszcze otworzył oczy mógł poczuć zimną pustkę gdzieś między żebrami, chwytającą każdy jego mięsień żelaznym szponem, wywołując nieprzyjemne uczucie chłodu. Leżąc w ten sposób przez pewien czas, objął wzrokiem trójkę przytulających go dzieci - ciepłe ciało Toyi który przez sen przylgnął do jego boku grzejąc niemiłosiernie, rozłożonego na połowę łóżka Tenko i wciśniętą miedzy nich wszystkich małą, dwuletnią Himiko, dziecinnie mlaskającą podczas spoczynku. Izuku nie potrafił wyjaśnić dlaczego, jednak gdy wsłuchiwał się w odgłosy ulewy dochodzącej z zewnątrz ich porannie wyciszonego domu, prawie słyszał szepty które mogły być tylko jego własną wyobraźnią. Słowa których nie byłby w stanie powtórzyć, a jednak jasno mówiące że właśnie tego dnia to wszystko się skończy. Jego zabawa w dom, jego misja którą samowolnie sobie przydzielił, jego tworzenie wspomnień razem z dziećmi. Jakże pozbawione sensu były jego myśli, prawda? Dlaczego akurat dzisiaj? Dlaczego nie jutro, może za miesiąc, rok? Przecież jeszcze nic nie osiągnął. Jego dzieci wciąż były na prostej drodze do bycia masowymi mordercami... Chociaż? Izuku raz jeszcze zwrócił swoje spojrzenie na podopiecznych, obserwował ich spokojne twarze i boleśnie powoli pokręcił głową, jakby zaprzeczając własnym myślom. Nie, jego dzieci nie były Dabim który nie dostał odpowiedniego opiekuna po ucieczce z domu ojca, nie byli Tomurą Shigarakim którym nie zajęto się odpowiednio po tragedii jaka go dotknęła czy mającą niezdrową obsesję na punkcie krwi Himiko Togą, którą presja społeczeństwa popchnęła na krawędź poczytalności. Nie, jego dzieci były tutaj, nieporównywalnie łagodniejsze od wersji którą Izuku żywo pamiętał. Nieco sztywny uśmiech zagościł na odrętwiałych ustach dziewiętnastolatka. Nie... Jego dzieci były wspaniałe.
Głuche brzęczenie daru Czwartego pojawiło się już parę minut po tym jak zwlókł się z łóżka, nie dając zapomnieć o nieprzyjemnych przemyśleniach.
Bzzz. Bzzz.
Powolnym krokiem udał się do łazienki, oddając się codziennej rutynie porannych potrzeb, usilnie starając się zignorować narastający ból głowy. Nie chciał nigdzie iść.
Bzzz. Bzzz.
Przepłukał twarz zimną wodą i żałośnie spojrzał w lustro. Chciał tu zostać i nigdy nie wychodzić.
Bzzz. Bzzz.
Czaszka Izuku pulsowała gdy po dwóch kwadransach od przebudzenia zaczął karmić Tenko kanapkami, w najlepsze zabawiając go przysłowiowym "samolotem".
Bzzz. Bzzz.
Musiał podeprzeć się o blat podczas mycia naczyń gdy ból przeszył jego nerwy, na moment przysłaniając wizję białymi plamkami. Dźwięk stawał się coraz silniejszy, coraz mocniejszy, jakby ponaglając go by się ruszył, by nie stał w miejscu skoro groziło mu niebezpieczeństwo. Czuł na karku nieustanny oddech Poprzednich Użytkowników którzy wywiercali mu dziurę w plecach, nie dając nawet chwili oddechu. Przez cały ten czas ani na moment nie czuł nic poza zimnym uściskiem który sukcesywnie tworzył kolejne bruzdy na jego kościach.
Hałas stał się nie do zniesienia w czasie obiadu. Izuku złamał w rękach talerz, nim złapał się za głowę wyrzucając przekleństwa pod adresem wszystkiego żywe i niemal w biegu wyszedł na deszcz.
***
- Mistrzu, dlaczego obserwujesz tego chłopca? - W zacienionym laboratorium na ekranie jednego z monitorów pojawił się zielonowłosy młodzieniec wychodzący samotnie z budynku, w dłoni trzymając zwitek papieru który po chwili wylądował w skrzynce na listy. Zniknął za rogiem. Starzec do którego głos należał widział jak na dłoni że młodzieniec starał się by jego twarz pozostała niewzruszona.
CZYTASZ
(1) FALLEN || VillainDeku/DabiDeku AU - Timetravel [ZAKOŃCZONE]
FanfictionW chwili w której wszystko zaczyna się psuć - Shigaraki dostaje nowe, wzmocnione laboratoryjnie ciało i nic nie jest w stanie go powstrzymać przed zniszczeniem ich społeczeństwa doszczętnie - Izuku uznaje że nie ma innego wyjścia niż zmiana absolutn...