ROZDZIAŁ 6.

42 3 29
                                    

Wyplułem krew na beton.

- Co za pizda z ciebie – prychnął, więc na niego spojrzałem.

Głowa odleciała mi w bok, kiedy osiłek uderzył mnie w policzek. Zakląłem pod nosem, a on pociągnął mnie za włosy, żebym na niego spojrzał.

- Jak się bawisz? – spytał, odsłaniając żółte zęby.

- Świetnie – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a mężczyzna przede mną wybuchnął śmiechem.

- Niestety, ale to koniec na dziś – oświadczył w teatralnym smutku.

Wyszedł, zostawiając mnie w mojej celi. Głowa opadła mi na dół ze zmęczenia i pociągnąłem nosem. Kilka łez wypłynęło mi z oczu, ale nie mogłem ich wytrzeć.

Oni mnie zostawili. Wszyscy. Nie przyszli po mnie.

Z ust wyrwał mi się beznadziejny szloch, który towarzyszył mi prawie cały czas.

- Dobrze, że płaczesz.

Podniosłem z trudem głowę, a przez załzawione oczy i włosy, które zasłaniały mi widoczność, zauważyłem Theo.

Prychnąłem na jego słowa, a ten odwiązał mnie z krzesła.

- Serio to dobrze – powiedział, patrząc mi w oczy, ale ja unikałem kontaktu wzrokowego.

- Niby dlaczego? – spytałem, rozmasowując sobie nadgarstki, gdzie przetarł mnie sznur.

- To oznacza, że masz nadzieję – odparł, związując mi z powrotem dłonie. – A nadzieja umiera ostatnia. Jeżeli stracisz ją, to tracisz wszystko. – Z każdym jego słowem cichł. – Nadziei nie ma – dodał do siebie niesłyszalnie, ale przeczytałem to z jego ust.

Wyszedłem za nim z pokoju i skierowaliśmy się do łazienki. Tak jak zawsze szybko umyłem się pod prysznicem i ubrałem w zostawione rzeczy. Zapukałem do drzwi, a mężczyzna znowu związał mi dłonie, ale tym razem skierowaliśmy się w kierunku przeciwnym do mojej celi.

Weszliśmy do sali treningowej, gdzie czekał na mnie trener.

- Witam z powrotem - odezwał się głębokim głosem.

Nigdy nie widziałem jego twarzy, ponieważ zasłaniał ją kominiarką.

- Cześć Theo - rzucił do mojego towarzysza, a ten mu coś odmruknął, widocznie niezadowolony. Z tego co zauważyłam niezbyt się lubili. Nawet mogłem się pokusić o to, że od Theo była to wielka i zakorzeniona nienawiść.

Czarnowłosy rozwiązał mi ręce i usiadł na ławce z boku pomieszczenia. Zaczął wpatrywać się w trenera z mordem w oczach, nawet się z tym nie kryjąc.

- Zaczynamy - odezwał się trener, a ja westchnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Padłem na beton z wykończenia.

- Koniec na dziś - zarządził trener, zaczynając wychodzić.

Theo odprowadzał go wściekłym spojrzeniem, ale ten się nie przejmował. W końcu podszedł do mnie, żeby związać mi ręce. Wstałem z wysiłkiem i obydwoje skierowaliśmy się do mojej celi. Czarnowłosy mnie tam zostawił i gdzieś poszedł.

Usiadłem na materacu w rogu celi.

Przybyło mi tu trochę rzeczy. Materac, koc, miska i wielka ilość książek.

Skuliłem się, żeby chociaż trochę zmniejszyć ból mięśni i jak zawsze zacząłem płakać. Szczerze to nie wiedziałem skąd jeszcze moje łzy mogły płynąć. Płakałem prawie cały czas.

EmotionlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz