ROZDZIAŁ 16.

34 5 0
                                    

- Nath!

Wzdrygnąłem się od tego krzyku, gubiąc rytm. Syknąłem, kiedy moja pięść trafiła w powietrze, a nie w worek treningowy. Odwróciłem się i zobaczyłem Ryana.

- Nie strasz - mruknąłem, podchodząc do butelki wody. - Co jest?

- Chodzi o bal - odpowiedział, stając obok mnie. - Powiedziałeś już Mar?

Skrzywiłem się lekko, biorąc parę łyków zimnej cieczy.

- Czyli nie - wywnioskował Ry. - Wolisz jej nie brać?

- Nie wiem - odparłem szczerze, opierając się biodrem o stolik. - Znasz ryzyko.

Mężczyzna pokiwał głową, odwracając głowę. Po chwili zmierzył mnie wzrokiem, który dłużej zatrzymał na ranach. A najdłużej na szwach przy sercu.

- Nie przemęczaj się - rzucił jeszcze, a ja byłem pewnie, że się martwi.

Odwrócił się, zostawiając mnie samego w siłowni. Westchnąłem i wróciłem na miejsce. Zacisnąłem palce, tworząc pięść i wyprowadziłem pierwszy cios.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przeczesałem wilgotne włosy palcami. Podobało mi się, że były krótsze, ale nie całkowicie ścięte. Zarzuciłem na siebie jakąś koszulkę, wychodząc z pokoju. Poszedłem do biura Victora, gdzie wszyscy siedzieli.

Usiadłem przy biurku, zajmując się laptopem.

- Jaki dzisiaj temat? - spytałem, patrząc na nich.

- Shadow - odpowiedział Matt, a ja westchnąłem.

- Czyli to co zwykle - wymamrotałem, zaczynając szukać jakichś pomagających nam rzeczy, a reszta pogrążyła się w rozmowie.

- Trzeba pogadać z innymi - stwierdził Scott, podpierając swoją rękę o nogę. - Bal to jest najbliższa i najłatwiejsza okazja.

Zazwyczaj to on był tym, który załatwiał różne spotkania. Miał do tego rękę. Potrafił dostosować wszystko do jego predyspozycji, tak żeby nikt się nie zorientował.

- I najbardziej niebezpieczna - dorzucił Sam, podrzucając piłeczkę w rękach. - Jesteśmy tam wszyscy. Jak na talerzu. Tylko zapraszamy innych, żeby do nas podskoczyli.

- Jednocześnie jesteśmy tam najbezpieczniejsi - dodał Sean. - Wszyscy w jednym miejscu, milion ochrony, kamery, bronie.

- Ale będą też tam partnerki lub partnerzy członków. - Victor, przetarł twarz dłonią, próbując to wszystko ogarnąć. - Oni nie konieczne umieją się bronić.

- Zabierasz Kirę? - spytałem mimochodem, nie odrywając oczu od ekranu laptopa. Moje palce tańczyły na klawiaturze w rytmie, który tak dobrze znałem.

- Ona nie lubi tych spotkań - zauważył, siadając na biurku. - A ty? Zabierasz Mar?

Wszyscy pogrążyli się w ciszy, czekając na moją odpowiedź. Musiałem się chwilę, zastanowić nad odpowiedzią, której i tak nie miałem.

- Nie wiem - odpowiedziałem w końcu. - Nie powiedziałem jej jeszcze.

- Co? - Zdziwił się Sean. - Nie powiedziałeś jej o balu? - upewnił się, a ja kiwnąłem głową.

- Dlaczego? - spytał Matt, przechylając głowę. - Spała tu wczoraj. Mogłeś jej powiedzieć.

Odchrząknąłem, poprawiając się na siedzeniu. Obrazy Mar, która mnie całuje zalały mi głowę, sprawiając, że moje spodnie zrobiły się lekko ciasne w kroku.

EmotionlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz