ROZDZIAŁ 23.

31 5 0
                                    

- Theo...

Mój szept zwrócił uwagę mężczyzny, który z trudem otworzył oczy. Westchnął głęboko, zerkając na mnie.

- Co tam, dziewczynko? - wychrypiał cicho, a ja już kompletnie wybuchłam płaczem.

Rzuciłam się na niego, obejmując ramionami. Theo jęknął z bólu, ale przytulił mnie mocniej.

- Przepraszam - wyrzuciłam z siebie, zaciskając mocniej powieki. - Przepraszam, Theo. Przepraszam... Ja nie chciałam... Próbowałam go zatrzymać...

- Shh... - szepnął brat, masując mnie po plecach. - To była moja decyzja. To nie twoje wina. Nie twoja. I nie Dylana.

Zaszlochałam głośniej, a on zacieśnił swój uścisk wokół mnie.

Theo żył. Dylan żył. Ja żyłam.

Cała nasza trójka to przetrwała.

Ale psychicznie byliśmy już wykończeni.

Nie mogłam na Niego patrzeć bez tego przerażenia. Odciął nogę mojemu bratu. Mój drugi brat miał przez to atak paniki. A ja mogłam umrzeć przez rany na żyłach.

Już teraz nie byłam szczęśliwa na Jego widok. Nie traktowałam Go tak, jak wcześniej.

Za bardzo się bałam.

Theo otarł łzy z mojej twarzy i uśmiechnął się słabo. Pocałował mnie w nos, a jego zimne usta sprawił, że zadrżałam.

Był taki blady.

Postanowiłam go puścić, żeby nie skrzywdzić go jeszcze bardziej. Usiadłam na boku jego łóżka, kiedy się przesunął.

- Jak to jest? - spytałam cichutko, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości. - Nie mieć nogi - sprecyzowałam, a on uśmiechnął się kwaśno.

- Dziwnie. Czuję, jakby nadal tam była, ale... nie ma jej. Na szczęście jestem na prochach, więc nie boli.

- Narkotyki są ble, Theo - odezwałam się poważnie.

Zaśmiał się, a ja przechyliłam głowę. Przecież powiedział prochy, prawda?

- Tabletki przeciwbólowe, dziewczynko - sprecyzował.

- Aaaaa, teraz to ma sens.

Zaśmiał się jeszcze raz, a ja zachichotałam razem z nim. Obydwoje spojrzeliśmy w stronę drzwi, przez które wleciał Dylan z jakąś skrzynią, którą odłożył, gdzieś na bok.

- Mam coś! Mam coś! Mam coś! - krzyczał, biegając po pokoju. Potem usiadł na podłodze obok łóżka i wyszczerzył zęby. - Mówiłem już, że coś mam?

- Mówiłeś - potwierdził ze śmiechem Theo.

- Co masz? - spytałam, a Dylan wyprostował się dumnie, jakby rządził całym światem.

- Coś.

- A co jest to coś?

- Cosiem.

- Cosiek był w Myszce Miki.

- Dzieciaki - przerwał nam Theo, śmiejąc się. - Widzę, że macie świetne humory.

- Może - odparliśmy jednocześnie.

Podwinęłam swoje kolana pod klatkę piersiową, obejmując się ramionami. Zerknęłam na białe bandaże na swoich nadgarstkach, które dostałam od Diany. Chciała mi dać różowe, ale się skończyły, więc wylądowałam z białymi.

EmotionlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz