ROZDZIAŁ 22.

34 6 3
                                    

Byłam uziemiona na 2 tygodnie.

Przez moją ranę Camilla nie pozwoliła mi nic robić. Nawet po tym, jak Ryan zdjął mi szwy. Prawie cały ten czas przeleżałam w łóżku, a Trassel był obok mnie.

Naprawili nam ogrzewanie, więc wróciliśmy do domu, bo nie chciałam więcej zużywać gościnności Leash'ów.

Zerknęłam w stronę drzwi, kiedy te się otwarły. Uśmiechnęłam się, widząc czarnowłosego z moim kubkiem w ręce. Theo usiadł na łóżku, patrząc mi na twarz.

- Co tam, siostrzyczko? - spytał, przeczesując moje włosy palcami. Westchnęłam cicho i przymknęłam oczy.

- Nic wielkiego. Noga żyje i mogę już chodzić.

Podciągnęłam się na rękach, żeby usiąść i sięgnęłam po swój miętowy kubek z białą lamą. Napiłam się łyka ciepłej herbaty i uśmiechnęłam szerzej.

- Przesuwaj się - rzucił Theo, więc to zrobiłam.

Mężczyzna położył się obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Oparłam się o niego, czując, jak w domu.

Ponieważ on był moim domem.

Przeniosłam wzrok na jego nogę i westchnęłam. Pieprzona proteza. Ruszyłam ręką i stuknęłam w metal, którzy wydał z siebie brzdęk.

- Żałujesz? - Obróciłam głowę, na parę sekund spoglądając mu w niebieskie oczy.

- Nie. Nigdy w życiu.

- Nawet teraz? Jeżeli wiesz, że... mogłeś żyć bez tego?

- Dla Dylana i ciebie zrobiłbym wszystko, siostra - szepnął w moje włosy. - Dlatego zrobiłem też to.

Westchnęłam, rysując palcem po jego protezie. Za każdym razem, kiedy na nią spoglądałam, dostawałam jakichś dziwnych dreszczy. Nie chciałam na to patrzeć. A nagle siedziałam i po prostu zaczęłam ją dotykać.

- Dylan się obwiniał.

- Wiem - westchnął cicho, patrząc na moje palce. - Tak jak ty obwiniasz siebie.

- Ty również się obwiniasz.

- Każdy z nas się o coś obwinia. Na to nie ma leku ani protezy.

Wzięłam kolejnego łyka mojej herbaty, wypijając ją do końca. Theo odłożył kubek na bok, a ja mocniej się w niego wtuliłam.

- Prześpij się - mruknął i lekko zdjął mi okulary. - Potrzebujesz odpocząć.

- Ty również.

- Więc pójdziemy spać razem.

Uśmiechnął się lekko, co mogłam nawet zauważyć przez zamazane plamy. Zamknęłam oczy, układając się wygodniej.

Theo pocałował mnie jeszcze w nos, kiedy ja już odpływałam w sen.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Nie odpuści. Nawet nie ma takiej opcji. To nie w jego stylu.

Podniosłam głowę znad mojego rysunku. Znalazłam, gdzieś kawałek kredy i postanowiłam go wykorzystać dzięki rysowaniu na podłodze.

- Co masz na myśli? - spytałam, patrząc na Dylana.

Był strasznie zdenerwowany.

Westchnął głęboko, przeczesując swoje czarne włosy palcami.

- Nie odpuści - powtórzył i przeniósł swój wzrok na mój rysunek. - Co tam malujesz, mała?

- Rysuję - poprawiłam go, a czarnowłosy się uśmiechnął. - Malować mogę farbami. Teraz rysuję kredą.

EmotionlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz