Powolutku, lecz do przodu, po pięciu latach odkąd ten ff istnieje, czołgamy się tu do tysiąca wyświetleń na które czekam mocno... Może wtedy, gdy wybije ta liczba, ten twór będzie bardziej zauważalny przez większą ilość ludzi xD
Naprawdę doceniam tych, co tu wchodzą, czytają, komentują i dobrze się bawią. Nawet nie wiecie, jak bardzo poprawiacie mi humor swoimi opiniami a nawet pojedynczymi wejściami - dzięki! :3 :*
Ale już bez pitolenia - zapraszam do czytania! ^^
====
Japonia, noc. Początek sierpnia. Wstecz przed ostatnimi wydarzeniami.
Niebo dawno już przybrało postać granatu a mimo to, na tokijskich* ulicach ani na moment nie było cicho. W zasadzie, metropolia ta budziła się do nieco innego, nocnego trybu życia. Bardziej imprezowego, mniej konserwatywnego. Dlatego mając okno nieopodal Shibuyi, ciężko było go nie zamknąć, zwłaszcza jak potrzebowało się spokoju.
L patrzył na zaludnioną ulicę, skąpaną w świetle ulicznych latarni. Złapał za burą firanę, chcąc zasłonić sobie ten widok, lecz ostatecznie powstrzymał się gdy zdał sobie sprawę, że jedynym źródłem światła byłaby wtedy tylko lampka na etażerce nieopodal... Prócz żyrandolu, którego i tak nie zamierzał zapalić, bo nie lubił górnych świateł, a do włączników od kinkietów nie chciało mu się podchodzić. Zresztą, jeśli włączy jeden, zaraz zapalą się jeszcze przynajmniej dwa inne. A on mimo wszystko wolał półmrok.
Usiadł wiec w kuckach na fotelu przy tym jedynym akceptowalnym przez niego źródle światła, a jego wzrok padł na zamknięty laptop. Patrzył na niego przez chwilę, walcząc ze sobą czy iść spać, czy ostatecznie pozostać aktywnym. Ostatecznie wybrał to drugie. Raz, że i tak by nie zasnął, a dwa... W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy Kira zaatakuje. A może to być każda godzina, nawet pierwsza czy trzecia w nocy... Aczkolwiek tak naprawdę to nie o Kirze myślał w tamtym momencie.
Zerknął na drugi pokój, w którym znajdowała się sypialnia. Przygryzł paznokieć kciuka. Gówniara już dawno poszła spać, także więc miał spokój... Chociaż czy tak naprawdę mu przeszkadzała? Raczej nie, w zasadzie od momentu w którym mieli dziwną wymianę zdań na temat jakichś listów, przestała się do niego odzywać. Można spokojnie by powiedzieć, że go unikała, posłusznie wykonując dla niego rysunki, o które prosił a które bardzo rzadko dostarczała mu sama, najczęściej prosząc by zrobił to za nią Watari. A skoro już o nim mowa...
Wszedł w chwili, gdy tylko detektyw o nim pomyślał. Przeszedł obok i skierował się do wspomnianego wcześniej pokoju, d którego zapukał delikatnie. Aurora otworzyła niemal natychmiast.
– Tak? – Zapytała. L Nie widział jej, ale po głosie domyślił się, że nie spała. Pewnie ja zwykle oglądała te swoje głupie seriale do późna, a potem się dziwiła że się nie wysypia. Niby przez upał i duchotę, w końcu lato w Japonii do najlżejszych nie należało, ale on wiedział swoje.
– Ktoś bardzo chce z tobą porozmawiać – Odrzekł staruszek, po czym oddalił nieco trzymany w gotowości telefon, tak by osoba po drugiej stronie nie słyszała co mówią – Pamiętasz, jaką wersję ustaliliśmy? Że gdzie, a raczej na czym jesteś?
Skinęła głową, a mężczyzna podał jej telefon.
– Halo? – Zapytała, po czym zamknęła drzwi. L uniósł brew, gdy tylko spotkał się twarzą twarz z byłym wychowawcą.
– O co chodzi? – Zapytał, widząc jak ten siada naprzeciw niego.
– Ustaliliśmy w drodze z lotniska, że w razie jeśli ktoś z sierocińca by pytał, to jest ona na kolonii tanecznej, są one podzielone na dwa obozy – Powiedział Wammy – O tym, gdzie jest naprawdę, wie tylko Roger i maksymalnie trzy zaufane osoby. Mello i dwaj ich bliscy przyjaciele.
CZYTASZ
✝︎ Eter ✝︎
Fanfiction"Mail nie żyje. Zmarł pod koniec kwietnia, dwa tysiące ósmego roku (...)" Wychowywany w zaburzonej rodzinie, malutki Mail niczego bardziej nie pragnie od bycia kochanym. Na skutek tragicznych wydarzeń, trafia do sierocińca Wammy's House na obrzeżac...