️Siemano dla Was! ja przyszłam tylko poinformować, że w tej części może być sporo wulgaryzmów, więc robię Trigger Warning... Znaczy, wiem, że ostrzegałam już w opisie "książki", ale wolę dmuchać na zimne xD W zasadzie ten TW robię tak naprawdę dla innej, bardziej istotnej tutaj rzeczy( bo kto z nas nigdy nie przeklął?) : w tej notce ponownie wystąpi przemoc (pobicie) i przepraszam Was, że nie ostrzegłam co do takich rzeczy we wcześniejszych notkach. :(
A, no i nie pisałam wcześniej, to wreszcie to zrobię - zachęcam do zostawienia komentarza i gwiazdki, jeśli notka się spodoba. To mnie motywuje, jest bardzo miłe a przy okazji podbija mi staty xD
Dzięki! ~ ❤️
===========================
Rok dwa tysiące piętnasty, początek lutego.
Plac zabaw położony obok sierocińca Wammy's House był o tej porze opustoszały. I nic dziwnego, w końcu było zimno i ciemno, choć za pół godziny miała wybić siedemnasta . Na karuzeli, w odwrócony od domyślnego sposób siodełku, siedział czarnowłosy chłopak o zielonych oczach, na oko czternasto-piętnastoletni i palił papierosa. Nie, żeby on sam uważał to za coś normalnego, ale nie mógł się powstrzymać przed robieniem tego. Jak już raz dał się namówić przez kolegów, to się wciągnął mimo wiedzy że to szkodzi, zwłaszcza w jego wieku.
Naprzeciw niego, rozgrywała się dość przykra scena. Mała dziewczynka, może lat cztery bądź pięć, próbowała kłócić się z dwoma sporo od niej starszymi od niej chłopakami (jedenaście lat? Dwanaście?) o to, by oddali jej szmacianą lalkę. Ci tylko machali jej zabawką przed nosem, podnosząc ręce tak wysoko, że nie mogła dosięgnąć.
Obserwator tylko pociągnął raz jeszcze papierosa uważnie lustrując, co się dzieje. Nie to, że był nieczuły na krzywdę takiego maleństwa... Po prostu nabyty pragmatyzm sprawiał, że nie chciał się wychylać. Po pierwsze, w zasadzie i ostatnie uzasadnienie dlaczego nic nie robi by pomóc dziecku było takie: miał w dłoni papierosa. I to wystarczyło, by dwójka bachorów miała wykopać mu grób. A zresztą... Dopóki jej nie biją, a tylko się debilnie droczą, mógł być W MIARĘ spokojny. Oczywiście do czasu. Dwaj delikwenci nagle popchnęli małą na wyłożoną kamyczkami ścieżkę, na co wciągnął ostro powietrze i niewiele brakowałoby, aby wstał. Ostatecznie udało mu się pohamować, jak się okazało – niepotrzebnie, bowiem jego papieros nie nadawał się już do żadnego użytku: był cały zgnieciony, nie do ponownego zapalenia.
– Kurwa – Warknął pod nosem, odruchowo łapiąc się za usta. W zasadzie to rzadko przeklinał. I nie to, że jakoś nie lubił czy uważał za gorszące, nie. Nie używał wulgaryzmów, ponieważ dwójka, a nawet trójka przyjaciół idealnie robiła to za niego. Oni trzej wszyscy razem idealnie wyrażali za niego emocje które powszechnie uważane były za „negatywne".
Spojrzał spode łba na dokuczające dziewczynce bachory, i już- już miał wstać, kiedy...
– No, jak tam, nie idziesz do pracy? – Usłyszał dziewczęcy, dobrze mu znany głos. Obrócił głowę. Aurora jak zwykle wyglądała zjawiskowo: długie włosy sięgające jej za pas, teraz niemal przykrywały mu całą twarz, zaś grzywka, niedawno skrócona, opadała jej na błękitne oczy. Nie ubierała się też specjalnie wyzywająco, choć w tym momencie dla niektórych to co nosiła mogło takie być: biała skórzana kurteczka doskonale opinała jej zgrabne ciało, oraz czarne, również skórzane spodnie idealnie leżały na zgrabnych nogach. Ale jeśli miała co uwydatniać, nie trzeba się było wstydzić, tak uważał. I ona to robiła, eksponowała to, co miała najładniejsze jednocześnie zachowując przy tym klasę... Nie to co JEGO starsza siostra Sarah, która dla zainteresowania mężczyzny pokazywałaby WSZYSTKO co potencjalnie mężczyznę kręci, nie licząc się z tym, czy to w ogóle jakoś dobrze wygląda.
CZYTASZ
✝︎ Eter ✝︎
Fanfic"Mail nie żyje. Zmarł pod koniec kwietnia, dwa tysiące ósmego roku (...)" Wychowywany w zaburzonej rodzinie, malutki Mail niczego bardziej nie pragnie od bycia kochanym. Na skutek tragicznych wydarzeń, trafia do sierocińca Wammy's House na obrzeżac...