Zanim zaczniecie czytać, chciałam tylko coś naprostować. Możliwe że w poprzednim wpisie ktoś mógł zwrócić uwagę na sierociniec, w którym wychowywała się Rebecca. Szukałam informacji, czy takie miejsce jak katolicki dom dziecka w Szkocji (czy ogólne w UK) istnieje. I tak trafiłam na sierociniec sióstr szarytek w Smyllum Park w tymże kraju. Jak chcecie poczytać o co chodzi, to sobie wpiszcie w wyszukiwarkę. Oczywiście jeżeli nie należycie do tych wrażliwszych. Ja tylko wspomnę, że na potrzeby ff przyjmijmy, że miejsce, w którym wychowywała się matka naszego bohatera było... Mimo wszystko bardziej pogodne. Restrykcyjne, ze sztywnymi zasadami, owszem. Ale nie w ten sposób. Możliwe też, że napiszę osobną, krótką "książkę" na watt z życia Rebeki z tamtego okresu. ale niczego nie obiecuję. To zależy od Waszego zainteresowania.
Ok, już nie przeszkadzam.
=====================================
Środek marca. Od ucieczki Sarah minął tydzień, Charles i Rebecca zdawali się martwić zniknięciem córki. Ale nie trwało to więcej niż dwa dni. Po minionym czasie kompletnie zapomnieli o swojej średniej pociesze. Pan domu kategorycznie zaznaczył, że nie ma już ani córki, ani starszego syna i tylko zmarnował na tę dwójkę czas (którego tak naprawdę z nimi nie spędzał) i pieniądze. A propo's, uznali, że to ostatnie zamierzają odzyskać. Muszą tylko ustalić, gdzie ich dzieci się ulokowały...
Samego Maila podejście rodziców okropnie raziło. Osobiście strasznie brakowało mu starszego rodzeństwa. Tęsknił za nimi i – choć może to głupie - zaczynał tracić nadzieję, że kiedykolwiek ich jeszcze zobaczy. W prawdzie, do ślubu siostry zostało siedem dni, ale jak dotąd chłopiec nie znał planu: jak w ogóle się na nim znajdzie? I kiedy niby mają pojechać do Dubaju? A co z paszportem? Tyle pytań...
Jedyną dobrą rzeczą był fakt, że Alice czuła się lepiej. W prawdzie, czuła się koszmarnie jeszcze dwie doby po odejściu wnuczki, ale w końcu jej przeszło. Mały mógł odetchnąć z ulgą. W końcu, ten jej stan trwał prawie cały miesiąc... I nagle zniknął! Ot, rozpłynął się!
– Koszmarnie się czuję – Powiedziała pewnego razu, a chłopak zastygł z zabawkami w rękach – z tym że Sarah zniknęła. No wyobraź sobie... W jednej chwili jest dziecko, a w drugim go nie ma!
Czarnowłosy odetchnął z ulgą, kontynuując zabawę na kocu. Siedział przed tarasem domu sąsiada – Siergieja Melnyka, starego przyjaciela babci oraz właściciela wszystkich tych kotów, które często wchodzą do kurnika na terenie domu rodziny Jeevas. To właśnie u niego rosły wszelkie owocowe drzewa, do których Mail zakradał się z rodzeństwem. Głównie szli po czereśnie.
Rzecz jasna, Charles strasznie sąsiada nie znosił. Raz, że był Ukraińcem, a dwa, uważał, że jego matka ma romans i już dawno zapomniała o nieżyjącym mężu. Alice nie zamierzała mu nic wyjaśniać. Złość syna i jego teorie zwyczajnie ją bawiły. Zresztą, nawet jakby chciała ułożyć sobie życie na nowo, to co z tego? Nikt nie powiedział, że wdowa nie może ponownie wyjść za mąż, prawda? Po za tym, nie było to możliwe. Nie była zainteresowana Siergiejem w tego typu sposób. Traktowała go czysto po przyjacielsku, a miłością darzyła tylko zmarłego już męża. No i był też jeden, tyci szczegół.
Siergiej był gejem. Ale to wiedziała tylko ona i to też dlatego nie prostowała głupich domysłów Charliego. Przecież, gdyby Charlie się o tym dowiedział, biedny facet byłby skończony... A w dwa tysiące ósmym roku ludzie nie byli jeszcze zbyt otwarci na inność.
– Tak, domyślam się że to musiało być ciężkie – Przytaknął Melnyk, kiwając głową w zamyśleniu, po czym zwrócił się do Maila – Jak to mówiłeś, młody? Za kiedy Sarah ma po ciebie przyjechać?
CZYTASZ
✝︎ Eter ✝︎
Fanfiction"Mail nie żyje. Zmarł pod koniec kwietnia, dwa tysiące ósmego roku (...)" Wychowywany w zaburzonej rodzinie, malutki Mail niczego bardziej nie pragnie od bycia kochanym. Na skutek tragicznych wydarzeń, trafia do sierocińca Wammy's House na obrzeżac...