Przepraszam z góry - ten rozdział będzie baaardzo długi ;_; Mam nadzieję na wybaczenie :')
Aha, to pierwsze z mediów miało reprezentować Olu - pasuje mi ten art do jego wyglądu (nastoletniego jak i dorosłego), jednakże ponownie nie wiem kto to narysował i co to za postać ;-; )
=============
Minęły cztery miesiące od nieszczęśliwego wypadku Matta z dwójką nieznajomych zbirów. Mniej więcej tyle czasu minęło odkąd spotkał Jinx, swoją... No cóż, prawdopodobnie tylko koleżankę bądź przyjaciółkę. Bo nic konkretnego, romantycznego do niej nie czuł. Owszem, spędzali ze sobą dużą ilość czasu, widział też również zainteresowanie z jej strony... I to zaczynało go przerażać.
Poczuł, że zaszedł za daleko. Że rada od Johna, jego bezdomnego kumpla, na nic się nie zdała. Był w kropce. Nie chciał proponować dziewczynie związku, choć ona wyraźnie tego pragnęła i tylko czekała, aż ją zapyta. Miał przez to poważne wyrzuty sumienia. Zwłaszcza, że kilka razy zdążyli się już (po)całować. I było to też raczej tylko z jej inicjatywy.
Westchnął leżąc na łóżku i patrząc w sufit. Od razu przypomniał sobie ich pierwszy pocałunek.
Byli akurat w szkolnej bibliotece, by zacząć na przerwie odrabiać lekcje. Pamiętał jak wieszał swój plecak ramiączkami za oparcie krzesła, zaczynając wyjmować z niego książki, gdy nagle poczuł jak ręce jego koleżanki zaplatają się wokół jego pasa, po czym nagle zmieniają pozycję, by zakryć mu oczy dłońmi a następnie przechylić jego głowę tak, by ta mogła dać mu buziaka w policzek.
Uśmiechnął się krótko kącikiem ust. Nie był to dla niego romantyczny gest, a raczej czysto siostrzany, przyjacielski. Parę razy zdarzyło mu się dostać też takiego całusa od Nancy (choć w inny sposób), która była dla niego niemal jak siostra (tak, już dawno się wyleczył z obrzydzenia do przytulania, pocałunków czy zwykłych buziaków).
Kiedy jednak Jinx postanowiła przejść na jego szyję, spanikował.
– J-Jinx – Zaczął jąkając się – C-Co ty robisz? – Po czym odwrócił się do niej twarzą, a ona, bez żadnego ostrzeżenia, rzuciła mu się na szyję i mocno wpoiła się w jego usta, aż prawie nie przewrócili na stół, którego się złapał za krawędź w ostatniej chwili. Rozszerzył oczy z szoku, nie wiedząc co robić. Wiedział, że jeśli nie chce jej zranić, musi prawdopodobnie się wpasować, toteż niezdarnie odwzajemnił pocałunek. Wtedy też uśmiechnęła się w trakcie, po czym oderwała się od niego z lśniącymi ze szczęścia oczami.
– Od dłuższego czasu chciałam to zrobić – Wyznała.
Westchnął po raz drugi. Takich sytuacji było więcej, niekiedy zakrawały prawie o to, że mogli wylądować w łóżku, ale na szczęście zręcznie potrafił się z tego wymigać... Mówiąc że po prostu nie jest gotowy. Przystawała na to cierpliwie, ale wiedział, że któregoś dnia może ona wybuchnąć i powstanie awantura, której chciałby jednak uniknąć. Czuł się jak w jakiś labiryncie, z którego nie ma drogi ucieczki. Bo co zrobić, żeby powiedzieć prawdopodobnie zakochanej dziewczynie, że się jednak nie chce z nią być? Żeby zostać tylko przyjaciółmi? Nie wiedział, kogo ma się poradzić. Nie chciał rozmawiać z panią psycholog, bo to już nie była ta sama kobieta, z którą rozmawiał w pierwszych dniach sierocińca, tylko inna. Tamta przeniosła się do placówki gdzieś dalej, a on nie zamierzał drugiej babie opowiadać całej swojej historii. Co prawda nie musiał wcale tego robić, tylko przedstawić obecny problem, ale nadal mu to nie pasowało.
Usłyszał szczekanie. Podniósł się na łokciach, by zderzyć się wzrokiem z Cesarem trzymającym smycz w pysku.
– No już idę, idę – Mruknął, wstając z materaca, by odebrać i założyć zwierzakowi smycz i kaganiec.
CZYTASZ
✝︎ Eter ✝︎
Fanfiction"Mail nie żyje. Zmarł pod koniec kwietnia, dwa tysiące ósmego roku (...)" Wychowywany w zaburzonej rodzinie, malutki Mail niczego bardziej nie pragnie od bycia kochanym. Na skutek tragicznych wydarzeń, trafia do sierocińca Wammy's House na obrzeżac...