Rozdział Walki I Porwania

24 1 10
                                    

   Minęły trzy dni od rozpoczęcia obozu. Ogólnie to każdy ćwiczy swój quirk jak tylko może. Ja na ogół robię za worek treningowy bo w moich zdolnościach nie ma za bardzo co poprawiać, a tak to inni mogą poćwiczyć na poważnie, bo ja im krzywdy nie zrobię, a jak oni mi coś zrobią to nic się nie stanie.

   Na szczęście Pan Aizawa pamiętał o mnie i zabrał mi zapas mięsa na tydzień, czyli tyle ile trwa obóz.

   Dzisiaj robiliśmy wyścigi. Podzielili nas na grópy, a potem mieliśmy przebiec około 40-kilometrową trasę z przeszkodami i golemami takimi jak na początku. Tym razem byłem w grópie z Kirishimą. Mieliśmy startować ósmi. Gdy wyruszyliśmy pierwsza drórzyna już wróciła. Tor nie był specjalnie tródny. Składał się głównie z wysokich kamiennych ścian i silnych golemów.

   Wszystko było normalnie. Do czasu...

   Nagle poczułem dym a jakiś kilometr od nas było widać niebieskie płomienie. To nie wróżyło nic dobrego. Niewiele myśląc złapałem Kirishimę, bo ten debil w imę męskości walczyłby z ogniem, a potem wycofałem jeszcze resztę osób które były za nami. Gdy byliśmy na polanie przy głównych budynkach, około 6 kilometrów od ognia okazało się, że z grópy czterdziestu osób udało się zbiec tylko 19. Chciałem ruszyć w tamtą stronę, bo nie było Kacchana, ale zatrzymał mnie zrozpaczony głos Mandalay.

   - Nigdzie nie ma Koty! Nie wiem gdzie on może być! - podeszłem do niej  i powiedziałem, że wiem gdzie jest. Pobiegłem w stronę góry. Gdy byłem w połowie drogi z zobaczyłem tam nie durzy wybuch. Od razu uruchomiłem OFA i po chwili byłem na miejscu. Przerażony Kota stał naprzeciwko wielkiego umięśnionego blondyna. Bez zastanowienia złapałem chłopca i odstawiłem go jakieś 20 metrów od nas.

   - O, kolejna zabawka! Będę miał co robić! - gdy to powiedział jego ciało pokryło się czymś, co wyglądało jak bardzo wiele warstw mięśni. - szykój się na śmierć! - zawołał i rzucił się na mnie. Ja podskoczyłem i uderzyłem z siłą, która powaliłaby drzewo. Ten lekko się aby zachwiał.

   - Powiedziałbym to samo, ale powiem Ci to co Tomurze: nie jestem mordercą. Nie zabijam ludzi, ale dla ciebie zrobię wyjątek, bo nie zachowójesż się jak człowiek. - wiedziałem, że z koro około 75% mojej siły nie podziałało, muszę go załatwić na patęcie. Jedyną odsłoniętą częścią ciała jest głowa. Postanowiłem z pełną siłą Uderzyć go w kark. Nawet jeśli go nie zabiję, to raczej straci przytomność. Dzięki mojej szybkości w ułamku sekundy byłem za nim, gotowy do ciosy, ale ten sprawnie mnie złapał doszczętnie łamiąc obie ręce. Wylądowałem pod ścianą. Uśmiechnąłem się tylko delikatnie, po czym wstałem bez problemu.

   - Myślałeś, że to mnie zaboli? No cóż, niespodzianka. - powiedziałem regenerując ręce.

   - Czyli to ty musisz być tym z USJ. Jesteś pierwszy na liście zabójstw Shigarakiego. To jeszcze lepiej! - zawołał rzucając się na mnie. Zrobiłem kilka uników. Na pewno nic mu nie zrobię nawet obecnym 100% moich możliwości. Chodź bym miał się cały połamać, uratuję Kotę. Urzyję 10000% OFA. Prawdopodobnie moje kości się pogruchoczą, ale to nic. Zregeneruję je. Skumulowałem tyle mocy ile tylko dałem radę w prawej ręce, po czym ruszyłem na faceta. Nim zdążył zareagować, moja ręka utkwiła w jego brzuchu. On splunął krwią, po czym jego oczy się z amgliły, a oddech zwolnił. Żył, ale był nieprzytomny. Moja ręka tak jak przypuszczałem była w rozsypce. No nic. Zregenerowałem się szybko i podeszłe do Koty. Był lekko roztrzęsiony.

   - Chodź, wezmę cię w bezpieczne miejsce. - powiedziałem po czym wziąłem chłopca na ręce i używając tym razem normalnej ilości OFA skierowałem się do głównego obozu. Zostawiłem bruneta w rękach Aizawy i Vlada oraz pobiegłem na pole bitwy. Jako że na polanie nikogo nie było pobiegłem do lasu. Wszyscy tam walczyli. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to Uraraką z Tsuju walczące z jakąś blondynką, która próbowała im wbić igły. Odrzuciłem ją kawałek od nieradzących już sobie dziewczyn, a ją zabrał jakiś chłopak jaszczurka. W miarę jak biegłem dalej było coraz mniej przeszkód. Jednak najgorsze miałem dopiero zobaczyć. Na środku polany Bakugo właśnie znikał w portalu trzymany przez jakiegoś gościa we fraku. Rzuciłem się w jego kierunku, ale było za późno. Nie zdąrzyłem. Byłem za wolny. Wszystkie płomienie zniknęły, tak samo jak wszyscy złoczyńcy. Wszyscy pomagali sobie nawzajem, tylko ja stałem i gapiłem się tępo w miejsce, w którym kilka minut temu zniknął mój chłopak. Obiecuję, zabiję tego gnoja Shigarakiego, jeśli coś zrobi Bakugo

~~~

Jest rozdział. Drógi dzisiaj. Ogólnie ostatnio mało sypiam i jestem przemęczona, więc nie wiem kiedy kolejny rozdział, ale podejrzewam, że będzie jeszcze około 12-13 rozdziałów. Nie wiem jak wyjdzie.

Do neksta!

Eyepatch (BakuDeku) [Bnha + tg]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz