— Prudence! — krzyknął rudowłosy chłopak, zakładając kaptur na głowę. U jego pasa doczepiona była maska lisa. — Długo jeszcze zamierzasz gapić się w niebo?
Brunetka zniżyła swój wzrok i odwróciła głowę w stronę Nasha. Uśmiechnęła się ciepło, a jej ciemne oczy błysnęły radośnie. Nie często zdarzało jej się tak zawiesić, zawsze uznawała siebie za realistkę. Bujanie w obłokach było jej obce.
— Przepraszam, Nash. — Złapała w obie dłonie maskę czarnego kota i dołożyła do twarzy, upewniając się, że dobrze przylega albo nie krępuje ruchów. — Czy wszystko przygotowane?
— Wedle przewidywań Nasha... — Lilian, która miała na sobie maskę myszy zerknęła na małą karteczkę, którą trzymała w dłoni i porównała zapisaną tam godzinę z tą na zegarku. — Powinni być za jakieś dziesięć minut.
Pozostali członkowie Hordy kiwnęli zgodnie głowami i zajęli swoje stanowiska. Dla każdego z nich rozpoczęło się oczekiwanie. Mniej lub bardziej nerwowe. Przygotowania do tej akcji trwały tydzień. Nash żałował, że nie dowiedział się o podjętych przez mafię działaniach, wcześniej. Wtedy z pewnością lepiej dopracowaliby plan, jednak nie było czasu. To musiało stać się dzisiaj. Napad na konwój przewożący broń, o którym dowiedział się Nash, jednak źródła nie chciał zdradzić. Nikt nie dopytywał.
Najspokojniejszy z całej drużyny okazał się być Harley. Swoją robotę perfekcyjnie odwalił kilka dni temu. Dzięki swoim niezawodnym kontaktom i umiejętnościach włamania się wszędzie, dostali się do pilnie strzeżonego magazynu z ładunkami wybuchowymi. Ukradli kilkadziesiąt z nich, jednak mafia niczego nie dostrzegła i nie wszczęła alarmu. Nawet nie zauważyli braków w zapasach, gdyż Harley dopilnował, aby zabrać po sztuce z każdej otwartej paczki.
Lilian wraz z Prudence obmyśliły plan doskonały i obie stały teraz w krzakach na samym czubku górki, obgryzając ze stresu paznokcie. W myślach jedynie modląc się, aby miały racje co do obliczeń i ogólnego wypalenia planu. Jeszcze nigdy nie robili niczego na taką skalę, a użycie ładunków wybuchowych do niszczenia czegokolwiek podlegać będzie pod atak terrorystyczny. Jeśliby ich złapali z pewnością wylądowaliby na długie dni w więzieniu, tylko czekając aż przyszłaby po nich mafia, aby zakończyć żywot.
Po dokładnym upewnieniu się, że wszystkie ładunki są podpięte poprawnie do zapalnika Nash, który odpowiedzialny był za sprawy techniczne również wbiegł po skarpie, aby skryć się między drzewami.
Same ładunki podłożył Min z Ivilią, która okazała się być równie sprawna fizycznie co chłopak. Umieścili je u nasady ogromnych filarów trzymających most rozpościerający się ponad rzeką na obrzeżach miasta. Jednakże tylko Iv wróciła na wzniesienie, aby obserwować sytuację z góry. Min pozostał na dole, włażąc do gęstego krzaka, rosnącego nieopodal drogi przejazdowej.
W dłoni trzymał zapalnik, połączony kablem z ładunkami, które miały wybuchnąć, gdy tylko naciśnie się guzik. Najbezpieczniejszą opcją byłoby odpalenie ich z góry skarpy, jednak Ivilia dostatecznie mocno uświadomiła ich, że gdyby ktokolwiek dostrzegł leżący na ziemi kabel, ciągnący się przez dobre pięćdziesiąt metrów, konwój zostałby wstrzymany, a oni odnalezieni właśnie po pójściu śladem przewodu.
— To może coś zdalnie? — zapytała wtedy Lilian, siedząc okrakiem, przodem do oparcia krzesła pod ścianą biblioteki.
— Odpada. — Chłopak uciął wypowiedź dziewczyny, gwałtownym ruchem dłoni. — Ładunek mógłby nie wybuchnąć na czas.
Mijały kolejne minuty, które ciągnęły się nieubłagalnie w nieskończoność. Ivilia zatarła spocone dłonie i z zaciętością wpatrywała się w wiszący nad rzeką most. Nie czuła tego dreszczyku emocji od dawna. Po wybudzeniu się ze śpiączki, wiedziała, że było to coś, czego nieziemsko jej brakowało. Niewiele jednak pamiętała z tamtego okresu, jakby jej mózg samoistnie usunął wspomnienia i zastąpił je innymi albo całkowicie wykasował. Miała jednak kilka przebłysków.
CZYTASZ
Vice Versa
FantasyW mieście Deveport prawo i sprawiedliwość stały się jedynie pustymi słowami. To świat, gdzie lojalność jest cenna jak klejnoty, a intrygi układane są na kształt pajęczyny. Korupcja w rządzie nie jest tajemnicą, lecz otwartym sekretem, o którym nikt...